Minęły już dwa dni od pogrzebu. Czuję pustkę w środku, ale dzięki Harry'emu
wszystko idzie dużo łatwiej i nie jestem załamana. Gdyby nie on pewnie czułabym
się tak samo jak po śmierci Jamesa. Może wpadłabym w taki sam nałóg? Te dwa dni
cudownie spędziłam ze swoim mężem. Chodziliśmy po domach biedniejszych i
dawaliśmy im jedzenie i ubrania. Czytałam dzieciom bajki i wspierałam rodziców.
Teraz siedzę na kanapie, czytając książkę. Zielonooki pomaga tacie w remoncie
salonu jego rodziców. Przypominam sobie o propozycji rodziców Tannera. Może
powinnam ich dzisiaj odwiedzić i z nimi pogadać? Małe wsparcie by im się
przydało, a taka rozmowa pozwoliłaby mi lepiej poznać chłopaka, którego
kochałam i ocalił mi życie. Tak, chyba to zrobię.
Do domu wchodzi Harry z
wielkim uśmiechem.
- Skończyliśmy! Chcesz zobaczyć?
- Tak, oczywiście – biegnę do niego i całuję go w policzek.
Idziemy do domu państwa
Joven i ujawnia mi się salon. Jest prześliczny! Na ścianach teraz wisi wiele
fotografii. Są tam zdjęcia Harry'ego, jego rodziców i nawet parę moich. Przecież
jestem teraz częścią rodziny. Ściany są jasne. Dzięki temu pokój jest pogodny.
Od razu lepiej się w nim można poczuć. Widzę matkę Harry'ego.
- Jak się czujesz? – pyta.
- Dobrze. Postanowiłam, że dzisiaj odwiedzę rodzinę Tannera. Co o tym
myślisz Harry?
- Czemu chcesz ich odwiedzić?
- Zaproponowali mi to na pogrzebie. Z resztą odwiedzamy teraz wiele
biednych rodzin. Nasze wsparcie na pewno im się bardzo przyda. Jak byś się
czuł, kiedy umarłoby twoje dziecko w tak okropny sposób?
- Nie wiem… Ale masz rację… - odpowiada, ale ma niezadowoloną minę. Jest
zazdrosny. Śmieję się i jego rodzice również.
- Och Harry – zaczyna jego ojciec. – Jesteś zazdrosny o trupa? Przecież on
ci już jej nie odbierze.
- No tak… ale to dziwne uczucie…
- Nie bądź egoistą skarbie – mówi jego mama.
- Wszyscy macie rację…
Śmiejemy się i całuję go
w policzek. Temu od razu poprawia się humor. Wracamy na chwilę do naszego domu,
aby się przebrać. Ubieram lekką, białą bluzkę i jasne jeansy, bierzemy
jedzenie, a po drodze kupujemy ubrania.
Widzę niewielki, jasny
dom. Drzwi wyglądają na bardzo stare, a na nich jest napisane nazwisko Bel.
Pukam do drzwi. Harry trzyma mnie mocno za ramiona i całuje w szyję. Łapię go
za głowę i wtedy otwierają się nam drzwi.
- Dzień dobry – mówię.
- Dzień dobry, dzień dobry. Wchodź do środka kochana – odpowiada mi
kobieta z wielkim uśmiechem na twarzy.
Patrzymy się z Harrym na
siebie. Jesteśmy zaskoczeni zachowaniem kobiety. Ta ciągnie nas do salonu. Nie
jest za duży i jest bardzo ciemny. Widzę kominek, ale już nie działa i w środku
leży sterta śmieci. Nie wiedziałam, że mieszka w tak okropnych warunkach. Tutaj
prawie nie ma miejsca. Meble są poniszczone. Na ścianie widzę dwie fotografie. Na
jednej jest Tanner, a na drugiej jego siostra. Siadamy z Harrym na kanapie i
pani Bel zaczyna rozmowę.
- Jak się czujesz po tym wszystkim? – pyta.
- Dobrze. Bardziej się przejmuję tym co pani czuje. Straciła pani dziecko…
Harry mnie szczypie. Nie mam mu tego za złe.
Powiedziałabym o słowo za dużo. I tak już to zrobiłam. Kobieta na słowa, które
wypowiedziałam reaguje źle. Z jej twarzy znikna uśmiech.
- Tak to okropne… Tanner to bardzo dobre dziecko. Tak za nim tęsknię – płacze.
- Doskonale panią rozumiem.
- Nie obwiniam cię za to co się stało. On cię bardzo kochał. Już od paru
lat mi o tobie opowiadał. Szkoda, że wcześniej się nie odważył ci o tym
powiedzieć. Może sprawy potoczyłyby się inaczej.
Harry znowu się
denerwuje. To taki słodkie, ale teraz nie powinien się tak zachowywać. Widzę,
że chce coś odpowiedzieć, ale w odpowiednim momencie kopię go i siedzi cicho.
- Ale jak widzę masz wspaniałego męża, który jest zazdrosny o nieżyjącego
– kobieta zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.
- Ej... – Harry robi smutną minę, a ja go całuję w policzek.
Kobieta uśmiecha się i mówi:
- Tanner często się chował w pokoju i udawał, że nas nie słyszy jak sobie
żartowaliśmy z jego uczuć do ciebie. To było takie urocze. Twój mąż mi go nawet
trochę przypomina.
- To bardzo miłe – uśmiecham się.
Do salonu wchodzi mała
dziewczynka z tatusiem. Dosiadają się do nas i opowiadają nam różne rzeczy o
Tannerze. Kobieta przygotowuje również obiad. Jest bardzo skromny. Każdy
dostaje niewielką porcję. Ja z Harrym odmawiamy. Mówimy, że nie musimy jeść, im
się to bardziej przyda. Wtedy idziemy do przedpokoju, gdzie zostawiliśmy
prezenty dla tej rodziny. Mówię do Harry'ego:
- Żal mi tych ludzi. Chcę zrobić dla nich coś więcej niż dać tylko te
rzeczy.
- Możemy dawać im część naszych pieniędzy jeśli chcesz. Mamy ich ponad to.
- Dziękuję – uśmiecham się i całuję chłopaka w usta.
Wchodzimy do salonu i
dajemy rodzinie prezenty. Ci bardzo nam dziękują. Twierdzą, że na to nie
zasługują. Na wieść o tym, że chcemy im dawać część naszych zarobków, zaczynają
płakać ze szczęścia. Ja się tylko uśmiecham. Chociaż tyle mogę dla nich zrobić.
W końcu Tanner uratował mi życie. Gdyby nie on nie stałabym tu obok Harry'ego.
Siedzimy jeszcze chwilę,
słuchając o tym jak bardzo są nam wdzięczni za pomoc. Pytają nas o tournee itp.
Późnym wieczorem prowadzę siostrę Tannera do łóżka i opowiadam jej bajkę. Mój
mąż teraz siedzi sam na sam z państwem Bel. Ciekawa jestem o czym rozmawiają.
- Chciałabym być taka śliczna jak ty – mówi blondyneczka.
- Wiesz. Ja bym wolała wyglądać jak ty.
- Nie. Ty jesteś ładniejsza. Na ślubie wyglądałaś tak pięknie i masz
takiego ładnego męża.
- Dziękuję – śmieję się. – Wiem, że ty będziesz wyglądać jeszcze piękniej
i znajdziesz jeszcze przystojniejszego męża od mojego. Będziesz miała cudowne
życie.
Dziewczynka się uśmiecha
i do mnie przytula. Całuję ją w policzek i przykrywam kołdrą. Rozglądam się po
pokoju. Widzę obrazek, a na nim cztery postacie. To rodzina Tannera.
Dziewczynka ich narysowała. To takie słodkie. Widzę też różne napisy na
ścianie, np. „Mam najlepszego brata na świecie”. Robi mi się trochę smutno. Po
mojej twarzy spływają łzy. Tak mi przykro. Czemu ich to spotkało? Życie jest
okrutne. Schodzę na dół. Zastaję Harry'ego. Rodzice Tannera już śpią. Przytulam
się mocno do swojego męża.
- Idziemy? – pyta.
- Tak. Nie wytrzymam tu dłużej.
Brunet rozumie, że
jest mi bardzo przykro. W drodze do domu mówi mi, że rodzice Tannera są bardzo
sympatyczni i dziękuje mi za to, że go tu zaciągnęłam. Miał okazję poznać
cudownych ludzi. Będziemy ich częściej odwiedzać. Wchodzimy do domu. Harry
szykuje kolację, a ja leże zmęczona na kanapie owinięta kocem. Podchodzi do
mnie mąż i mnie podnosi. Daje mi kolację, całując w policzek. Zjadamy w ciszy.
Teraz w mojej głowie mam myśli tylko na temat Tannera i jego rodziny. Harry
widzi, że coś ze mną nie tak. Próbuje mnie rozweselić, ale ja nie chcę się
teraz cieszyć. Bardzo chętnie opłaczę Tannera. Wiele dla mnie znaczył, choć
znałam go tak krótko. Przez długi czas był dla mnie idiotą, a okazało się, że
mnie kochał i był bardzo wartościowym człowiekiem…
-----------------------------------------------
Mam nadzieję, ze rozdział wam się spodobał, a święta były udane :))
Bardzo też dziękuję za 2000 wyświetleń! :D
I oczywiście zapraszam na mojego drugiego bloga www.harryjoven.blogspot.com
Chciałabym was jeszcze zaprosić na pewnego bloga.
Według mnie dziewczyna bardzo ciekawie piszę, więc oto link ---> http://mortalmasterwenadimon.blogspot.com/
Pozdrawiam xx
Świetne! Harry taki zazdrosny xD Matka Tannera :o Szkoda, że on umarł xD Trochę dziwnie zabrzmiało '' Jeszcze ładniejszego męża od mojego'', bo chyba HArry jest dla Emily najładniejszy, ale nie bedę się czepiał :3 Świetne!
OdpowiedzUsuńszkoda mi Emily ;) ale taki chłopak jak Harry to prawie ideał XD WENY życzę, pisz szybko kolejny rozdział! <3
OdpowiedzUsuńPS - zerkniesz? dopiero zaczęłam prowadzić bloga, może dasz jakieś wskazówki ;) http://welcomehogwart.blogspot.com/2014/04/prolog.html