środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział XV - Spotkanie z państwem Bel

         Minęły już dwa dni od pogrzebu. Czuję pustkę w środku, ale dzięki Harry'emu wszystko idzie dużo łatwiej i nie jestem załamana. Gdyby nie on pewnie czułabym się tak samo jak po śmierci Jamesa. Może wpadłabym w taki sam nałóg? Te dwa dni cudownie spędziłam ze swoim mężem. Chodziliśmy po domach biedniejszych i dawaliśmy im jedzenie i ubrania. Czytałam dzieciom bajki i wspierałam rodziców. Teraz siedzę na kanapie, czytając książkę. Zielonooki pomaga tacie w remoncie salonu jego rodziców. Przypominam sobie o propozycji rodziców Tannera. Może powinnam ich dzisiaj odwiedzić i z nimi pogadać? Małe wsparcie by im się przydało, a taka rozmowa pozwoliłaby mi lepiej poznać chłopaka, którego kochałam i ocalił mi życie. Tak, chyba to zrobię.
            Do domu wchodzi Harry z wielkim uśmiechem.
- Skończyliśmy! Chcesz zobaczyć?
- Tak, oczywiście – biegnę do niego i całuję go w policzek.
            Idziemy do domu państwa Joven i ujawnia mi się salon. Jest prześliczny! Na ścianach teraz wisi wiele fotografii. Są tam zdjęcia Harry'ego, jego rodziców i nawet parę moich. Przecież jestem teraz częścią rodziny. Ściany są jasne. Dzięki temu pokój jest pogodny. Od razu lepiej się w nim można poczuć. Widzę matkę Harry'ego.
- Jak się czujesz? – pyta.
- Dobrze. Postanowiłam, że dzisiaj odwiedzę rodzinę Tannera. Co o tym myślisz Harry?
- Czemu chcesz ich odwiedzić?
- Zaproponowali mi to na pogrzebie. Z resztą odwiedzamy teraz wiele biednych rodzin. Nasze wsparcie na pewno im się bardzo przyda. Jak byś się czuł, kiedy umarłoby twoje dziecko w tak okropny sposób?
- Nie wiem… Ale masz rację… - odpowiada, ale ma niezadowoloną minę. Jest zazdrosny. Śmieję się i jego rodzice również.
- Och Harry – zaczyna jego ojciec. – Jesteś zazdrosny o trupa? Przecież on ci już jej nie odbierze.
- No tak… ale to dziwne uczucie…
- Nie bądź egoistą skarbie – mówi jego mama.
- Wszyscy macie rację…
            Śmiejemy się i całuję go w policzek. Temu od razu poprawia się humor. Wracamy na chwilę do naszego domu, aby się przebrać. Ubieram lekką, białą bluzkę i jasne jeansy, bierzemy jedzenie, a po drodze kupujemy ubrania.
            Widzę niewielki, jasny dom. Drzwi wyglądają na bardzo stare, a na nich jest napisane nazwisko Bel. Pukam do drzwi. Harry trzyma mnie mocno za ramiona i całuje w szyję. Łapię go za głowę i wtedy otwierają się nam drzwi.
- Dzień dobry – mówię.
- Dzień dobry, dzień dobry. Wchodź do środka kochana – odpowiada mi kobieta z wielkim uśmiechem na twarzy.
            Patrzymy się z Harrym na siebie. Jesteśmy zaskoczeni zachowaniem kobiety. Ta ciągnie nas do salonu. Nie jest za duży i jest bardzo ciemny. Widzę kominek, ale już nie działa i w środku leży sterta śmieci. Nie wiedziałam, że mieszka w tak okropnych warunkach. Tutaj prawie nie ma miejsca. Meble są poniszczone. Na ścianie widzę dwie fotografie. Na jednej jest Tanner, a na drugiej jego siostra. Siadamy z Harrym na kanapie i pani Bel zaczyna rozmowę.
- Jak się czujesz po tym wszystkim? – pyta.
- Dobrze. Bardziej się przejmuję tym co pani czuje. Straciła pani dziecko…
Harry mnie szczypie. Nie mam mu tego za złe. Powiedziałabym o słowo za dużo. I tak już to zrobiłam. Kobieta na słowa, które wypowiedziałam reaguje źle. Z jej twarzy znikna uśmiech.
- Tak to okropne… Tanner to bardzo dobre dziecko. Tak za nim tęsknię – płacze.
- Doskonale panią rozumiem.
- Nie obwiniam cię za to co się stało. On cię bardzo kochał. Już od paru lat mi o tobie opowiadał. Szkoda, że wcześniej się nie odważył ci o tym powiedzieć. Może sprawy potoczyłyby się inaczej.
            Harry znowu się denerwuje. To taki słodkie, ale teraz nie powinien się tak zachowywać. Widzę, że chce coś odpowiedzieć, ale w odpowiednim momencie kopię go i siedzi cicho.
- Ale jak widzę masz wspaniałego męża, który jest zazdrosny o nieżyjącego – kobieta zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.
- Ej... – Harry robi smutną minę, a ja go całuję w policzek.
Kobieta uśmiecha się i mówi:
- Tanner często się chował w pokoju i udawał, że nas nie słyszy jak sobie żartowaliśmy z jego uczuć do ciebie. To było takie urocze. Twój mąż mi go nawet trochę przypomina.
- To bardzo miłe – uśmiecham się.
            Do salonu wchodzi mała dziewczynka z tatusiem. Dosiadają się do nas i opowiadają nam różne rzeczy o Tannerze. Kobieta przygotowuje również obiad. Jest bardzo skromny. Każdy dostaje niewielką porcję. Ja z Harrym odmawiamy. Mówimy, że nie musimy jeść, im się to bardziej przyda. Wtedy idziemy do przedpokoju, gdzie zostawiliśmy prezenty dla tej rodziny. Mówię do Harry'ego:
- Żal mi tych ludzi. Chcę zrobić dla nich coś więcej niż dać tylko te rzeczy.
- Możemy dawać im część naszych pieniędzy jeśli chcesz. Mamy ich ponad to.
- Dziękuję – uśmiecham się i całuję chłopaka w usta.
            Wchodzimy do salonu i dajemy rodzinie prezenty. Ci bardzo nam dziękują. Twierdzą, że na to nie zasługują. Na wieść o tym, że chcemy im dawać część naszych zarobków, zaczynają płakać ze szczęścia. Ja się tylko uśmiecham. Chociaż tyle mogę dla nich zrobić. W końcu Tanner uratował mi życie. Gdyby nie on nie stałabym tu obok Harry'ego.
            Siedzimy jeszcze chwilę, słuchając o tym jak bardzo są nam wdzięczni za pomoc. Pytają nas o tournee itp. Późnym wieczorem prowadzę siostrę Tannera do łóżka i opowiadam jej bajkę. Mój mąż teraz siedzi sam na sam z państwem Bel. Ciekawa jestem o czym rozmawiają.
- Chciałabym być taka śliczna jak ty – mówi blondyneczka.
- Wiesz. Ja bym wolała wyglądać jak ty.
- Nie. Ty jesteś ładniejsza. Na ślubie wyglądałaś tak pięknie i masz takiego ładnego męża.
- Dziękuję – śmieję się. – Wiem, że ty będziesz wyglądać jeszcze piękniej i znajdziesz jeszcze przystojniejszego męża od mojego. Będziesz miała cudowne życie.
            Dziewczynka się uśmiecha i do mnie przytula. Całuję ją w policzek i przykrywam kołdrą. Rozglądam się po pokoju. Widzę obrazek, a na nim cztery postacie. To rodzina Tannera. Dziewczynka ich narysowała. To takie słodkie. Widzę też różne napisy na ścianie, np. „Mam najlepszego brata na świecie”. Robi mi się trochę smutno. Po mojej twarzy spływają łzy. Tak mi przykro. Czemu ich to spotkało? Życie jest okrutne. Schodzę na dół. Zastaję Harry'ego. Rodzice Tannera już śpią. Przytulam się mocno do swojego męża.
- Idziemy? – pyta.
- Tak. Nie wytrzymam tu dłużej.
            Brunet rozumie, że jest mi bardzo przykro. W drodze do domu mówi mi, że rodzice Tannera są bardzo sympatyczni i dziękuje mi za to, że go tu zaciągnęłam. Miał okazję poznać cudownych ludzi. Będziemy ich częściej odwiedzać. Wchodzimy do domu. Harry szykuje kolację, a ja leże zmęczona na kanapie owinięta kocem. Podchodzi do mnie mąż i mnie podnosi. Daje mi kolację, całując w policzek. Zjadamy w ciszy. Teraz w mojej głowie mam myśli tylko na temat Tannera i jego rodziny. Harry widzi, że coś ze mną nie tak. Próbuje mnie rozweselić, ale ja nie chcę się teraz cieszyć. Bardzo chętnie opłaczę Tannera. Wiele dla mnie znaczył, choć znałam go tak krótko. Przez długi czas był dla mnie idiotą, a okazało się, że mnie kochał i był bardzo wartościowym człowiekiem…
-----------------------------------------------
Mam nadzieję, ze rozdział wam się spodobał, a święta były udane :))
Bardzo też dziękuję za 2000 wyświetleń! :D
I oczywiście zapraszam na mojego drugiego bloga www.harryjoven.blogspot.com
Chciałabym was jeszcze zaprosić na pewnego bloga. Według mnie dziewczyna bardzo ciekawie piszę, więc oto link ---> http://mortalmasterwenadimon.blogspot.com/
Pozdrawiam xx

2 komentarze:

  1. Świetne! Harry taki zazdrosny xD Matka Tannera :o Szkoda, że on umarł xD Trochę dziwnie zabrzmiało '' Jeszcze ładniejszego męża od mojego'', bo chyba HArry jest dla Emily najładniejszy, ale nie bedę się czepiał :3 Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda mi Emily ;) ale taki chłopak jak Harry to prawie ideał XD WENY życzę, pisz szybko kolejny rozdział! <3
    PS - zerkniesz? dopiero zaczęłam prowadzić bloga, może dasz jakieś wskazówki ;) http://welcomehogwart.blogspot.com/2014/04/prolog.html

    OdpowiedzUsuń