wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział XXVIII - James o sobie przypomina

            Dzisiaj są wywiady. Razem z Harrym, który ma kaca po wczorajszym świętowaniu, musimy przygotować naszych podopiecznych na spotkanie z Caesarem. Chłopak cały czas mi jęczy, że boli go głowa, a ja mu mówię, że nie musiał tyle pić. Ale dawno tego nie robił, a teraz miał dobry pretekst do tego, więc korzystał. Idę do łazienki i obmywam twarz zimną wodą, myję zęby i ubieram zieloną koszulkę i czarne spodnie. Wchodzę do jadalni, gdzie czeka na mnie jedzenie. Przy stole zastaję Sophie. Uśmiechamy się do siebie i zajmuję miejsce obok niej. Chwilę później pojawia się zielonooki, który ma nierówno zapiętą koszulę. Podnoszę się z lekkim uśmiechem i mu ją poprawiam. Loczkowaty naprawdę wygląda okropnie. Powinien odpocząć. W takim stanie nie nadaje się do niczego. Siada obok mnie i ledwo trafia łyżką do ust. Co chwilę pomagam mu jeść. Po ósmej z pokoju Jessiki wyłania się Noah w samej bieliźnie i szybko przebiega do swojego pokoju. Chichoczę z Sophie i przed nami pojawia się z promiennym uśmiechem blondynka. Powoli szykuje sobie śniadanie i zauważa stan Harry’ego. Robi zdziwioną minę.
- Tak to jest jak się za bardzo świętuje – ostrzegam dziewczynę, która chichocze.
            Obok Jessiki miejsce zajmuje Noah, który sprzedaje jej całusa w policzek. Wyglądają uroczo. Uśmiecham się do nich.
- Dzisiaj wywiad z Caesarem - zaczynam. Ja i Sophie was do niego przygotujemy – wskazuję na siebie i opiekunkę.
- A co ze mną? – mamrocze zielonooki.
- Ty dzisiaj spędzisz dzień w sypialni – patrzę na niego. – Zgoda?
            Chłopak kręci głową, a następnie zatrzaskuje drzwi do naszej sypialni.
- Co mu jest? – pyta Noah.
- Za dużo wypił – informuję. – Wracając. Jessica najpierw przećwiczysz z Sophie chodzenie w sukienkach i wysokich obcasach oraz zachowanie dobrych manier, a Noah pogadasz ze mną na temat jaki powinieneś być na wywiadzie, aby zdobyć sponsorów. Później będzie zamiana – zaskakuję samą siebie swoją pewnością.
            Po śniadaniu Sophie z Jessicą udają się do jej pokoju, a ja zostaje z Noah w salonie. Stwierdzamy, że blondyn powinien zachowywać się jak przy Jessice. Wesoły z poczuciem humoru. Myślę, że właśnie takiego go pokochają. Dalej rozmawiamy o moim wywiadzie i moich odczuciach co do niego. Następnie z pokoju wychodzi Jessica, a Sophie woła Noah. Szybko z dziewczyną stwierdzamy, że ma być taka jak pierwszego dnia. Skromna, nieśmiała, ale urocza. Oczywiście nasza rozmowa sprowadza się do wczorajszego dnia.
- Jestem taka szczęśliwa. Noah jest cudowny. Widziałaś jaki mi kupił bukiet? I zrobił śniadanie! To było takie kochane.
- Cieszę się, że wszystko się wam ułożyło.
- Wczorajszy dzień był najlepszy. Spędziłam z nim bardzo dużo czasu. Lepiej być nie mogło.
            Uśmiecham się do niej, lecz po chwili uśmiech znika z mojej twarzy, ponieważ zaczyna mi się kręcić w głowie. Jessica dopytuje czy wszystko ze mną dobrze. Staram się coś powiedzieć, ale zamazuje mi się obraz.
***
            Budzę się w szpitalu przypięta do kroplówki. Obok siebie widzę swojego męża, który śpi, trzymając mnie za rękę. Oglądam się dookoła. Łóżko dalej leży również kobieta w ciąży. Co się stało? Do sali wchodzi lekarz, który zaczyna mi wszystko tłumaczyć.
- Prawdopodobnie jest to konflikt serologiczny – marszczę czoło. – To znaczy, że pani ma grupę krwi Rh-, a dziecko Rh+. Pani organizm postrzega dziecko jako coś obcego i atakuje je przeciwciałami. Dziwne, że następuje to tak późno, ale jednak – tłumaczy na widok mojej twarzy pełnej niezrozumienia.
- Szczerze to często mi się kręciło w głowie. Po prostu chodziłam wtedy spać…
- Najważniejsze jest teraz, aby pani odpoczywała i najlepiej cały czas leżała pod stałą opieką.
- Ale ja muszę zająć się trybutami. Wspierać ich i oglądać ich…
- Pani musi teraz siedzieć w domu z kimś kto się panią zajmie i jak najwięcej odpoczywać – przerywa mi lekarz.
            Harry się budzi, a doktor mu wszystko powtarza. Chłopak kiwa głową, a po chwili oświadcza:
- Emily spokojnie. Zajmę się nimi, a ty wracaj do domu – gładzi moją rękę kciukiem.
- Ale Harry…
- Musisz teraz odpoczywać. Przecież za miesiąc James ma przyjść na świat – uśmiecha się do mnie.
- No dobrze – przewracam oczami.
            Popołudniu wracamy z mężem do Ośrodka Szkoleniowego. Opowiada mi o wszystkim co wydarzyło się kiedy byłam nieprzytomna. Jessica zaczęła krzyczeć i wszyscy wybiegli z pokoi. Harry może w nie najlepszym stanie szybko zareagował. Wziął mnie na ręce i jak najszybciej pojechał ze mną do szpitala. On jest naprawdę cudowny. Na nikogo lepszego nie mogłam trafić.
W salonie widzę Jessicę, Noah i Sophie. Wszyscy rzucają się w moim kierunku i wypytują o mój stan. Informuję ich, że muszę odpoczywać i wracam do domu. Życzę swoim podopiecznym szczęścia i idę z loczkowatym do sypialni. Pakujemy moją walizkę. Zielonooki mówi trybutom, że niestety nie będzie mógł być dzisiaj z nimi na wywiadzie. Próbuję go namówić, abyśmy zostali, ale ten się upiera, że później nie będzie czasu i musimy jechać koniecznie dzisiaj. Żegnam się z każdym po kolei i życzę im szczęścia. Łzy spływają po mojej twarzy. Bardzo polubiłam tą dwójkę. Szkoda mi ich. Naprawdę. Chwilę później jesteśmy już w pociągu. Szybko siadam na kanapie i włączam telewizor. Skoro nie mogę przy nich tam stać i ich wspierać to chociaż zobaczę jak im poszło. Na szczęście jeszcze żaden wywiad się nie zaczął. Parę minut później na ekranie pojawia się Caesar, który głośno się śmieje i zapowiada dzisiejszy wieczór. Na scenie już pojawia się chłopak z Jedynki. Oczywiście się zgłosił i zamierza wygrać. Wydaje się bezlitosny. Ciarki mnie przechodzą. Jego głos do przyjemnych również nie należy. Następnie ujawnia mi się dziewczyna o czarnych włosach w beżowej sukience z koronką. Wygląda niewinnie, ale podczas rozmowy pokazuje prawdziwą siebie. Chce wygrać jak każdy. Mówi, że rodzice bardzo na nią liczą. Wydaje się groźna… Trybut z Dwójki. Umięśniony chłopak ma wzrok pełen grozy. Jest żądny krwi. Już martwię się o Jessicę i Noah. Podobnie zachowuje się jego towarzyszka. Przerażają mnie. Nie zwracam uwagi na pozostałych trybutów, ponieważ wiem, że nie warto. Wreszcie pojawia się Jessica. Caesar oczywiście całuje ją w dłoń, komplementuje i żartuje.
- Jessica. Czyż ona nie jest prześliczna? – wskazuje na nią, a dziewczyna się czerwieni.
- Nie przesadzaj Caesar!
- Mówię prawdę kochana! Ale przejdźmy do ważniejszych spraw. Jak się czułaś na dożynkach? Jakie emocje wywołało twoje wylosowanie?
- Bałam się. Nie spodziewałam się tego jak każdy. Bardzo tęsknię za rodziną.
- A co sądzisz o swoich mentorach? Teraz jest o nich głośno w całym Panem. Chyba jeszcze o nikim się tyle nie mówiło jak o tej dwójce – śmieje się.
- Są cudowni! Szkoda, że nie ma ich dzisiaj tutaj – wzdycha. – Emily wspierała mnie w wielu sprawach. Była dla mnie jak przyjaciółka.
- Nie ma ich tutaj? – unosi brwi.
- Tak. Emily się gorzej poczuła i musiała wrócić do domu – informuje.
- No tak. Przecież z tej dziewczyny niedługo wyjdzie życie. A co z Harrym? Jaki on jest?
- Nie rozmawiałam z nim tak jak z Emily, ale wiem, że jest bardzo miły i troskliwy.
- A twój kolega? Noah? Trzeba przyznać jest przystojny. Mówię prawdę? – krzyczy do widowni, która odpowiada: „Pewnie!”, „Tak!” itd.
- Jest również miły, troskliwy, uroczy, inteligentny… - wymienia jego cechy.
- Czy mi się zdaje czy ci się podoba? – unosi brew.
- Kocham go – po jej twarzy spływa łza, a widownia wzdycha.
- Dobrze. Dziękujemy ci za tą cudowną rozmowę, Jessica.
- Ja również – mówi przez łzy starając się uśmiechać.
            Dziewczyna schodzi ze sceny, a chwilę później pojawia się Noah.
- Witaj chłopie! Jak widać masz powodzenie. Co sądzisz o Jessice?
- Jest cudowna – odpowiada bez zastanowienia. – Jest ślina, miła, urocza. Przy niej czuję się szczęśliwy.
- Czyli jak widzę odwzajemniacie uczucia.
- Pewnie – uśmiecha się blondyn.
- No dobrze. Może zmieńmy temat.
- Za słodko się zrobiło? – żartuje, a widownia wybucha śmiechem.
- Tak. Trochę tak – śmieje się.
            Dalszy ciąg rozmowy jest o jego rodzinie i uczuciach jeśli chodzi o wylosowanie. Uważam, że wywiad poszedł bardzo dobrze moim podopiecznym. Jestem z tego powodu bardzo zadowolona. Reszta trybutów jakoś mnie nie interesuje. Siedzę oparta na ramieniu Harry’ego. Uśmiecham się, a ten głaszcze mój brzuch ręką.
            Kiedy jesteśmy na miejscu jest już ciemno. Brunet bierze walizkę i idziemy w kierunku domu mojego ojca. Pukamy do drzwi i ujawnia się staruszek z zaskoczoną miną.
- Co się dzieje? – pyta z przejęciem.
- Emily musi odpoczywać – informuje loczkowaty i powtarza wszystko co mówił nam lekarz.
- Zajmę się nią jak najlepiej potrafię.
- Jeszcze poproszę swoich rodziców o pomoc – mówi zanosząc walizkę do najbliższego pokoju.
            Mój tato prowadzi mnie na kanapę. Siadam na niej, a on obok mnie. Harry podchodzi do mnie i całuje mnie w policzek:
- Trzymaj się kochanie. Będę tęsknić.
- Ja też – łapię go za rękę, którą za chwile puszcza.
            Robi mi się smutno. Jak ja bez niego wytrzymam? Zawsze był przy mnie, mogłam się do niego przytulić, wyżalić itd. Teraz będzie musiało mi wystarczyć towarzystwo mojego taty i teściowych. No i Jamesa oczywiście. Głównego sprawcę problemu. Uśmiecham się patrząc na brzuch.
- Od razu widać, że będą z tobą problemy – mówię.
            Tato idzie do kuchni i szykuje mi kolację. Następnie przynosi ją do mnie i rozmawiamy na temat trybutów oraz mojego dziecka. Nie wierzę, że to już za miesiąc. Jestem jednocześnie szczęśliwa jak i przerażona. Ale przypominam sobie co mówili mi rodzice Harry’ego. Pomogą nam przy wychowaniu dziecka. Jestem im bardzo wdzięczna. Wątpię, abyśmy ja i loczkowaty dobrze je wychowali. Jesteśmy jeszcze za młodzi.
---
Dobra. Ten rozdział miałam już gotowy w zeszłym tygodniu. Nie wiem kiedy następny. Nie mam teraz żadnych pomysłów. :xx Może jak się wyśpię i lepiej poczuję (bo troszku podziębiona jestem) to wena wróci.
Bardzo wam dziękuję za 4000 wyświetleń!
Jeszcze informuję was, że 30 czerwca popołudniu wyjeżdżam i wracam w niedzielę 6 lipca. Przez ten okres nie pojawią się rozdziały na każdym z blogów.
To chyba już wszystko…

Pozdrawiam xx

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział XXVII - Przeprosiny

      Budzę się o siódmej. Słyszę chrapanie Harry’ego i wtedy biorę poduszkę w rękę i uderzam nią w jego twarz. Chłopak nadal śpi. Przykładam swoje usta do niego i mówię:
- Wstawaj niedźwiedziu – chichoczę.
            Podziałało, bo loczkowaty przestaje chrapać, a na jego twarzy pojawia się ogromny uśmiech.
- Czemu niedźwiedź?
- Nawet nie wiesz jak chrapiesz – przewracam oczami i podnoszę się z łóżka.
- Ja chrapię?
- Wyobraź sobie, że tak. I to już nie pierwszy raz.
            Chłopak się śmieje i również podnosi się z łóżka. Ubieramy się, myjemy razem zęby, łaskocząc siebie nawzajem i idziemy do jadalni, gdzie czeka już na nas śniadanie. Widzimy samotną Sophie, która na nasz widok się uśmiecha. Rozmawiamy chwilę i ujawnia nam się Noah.
- Jak się spało? – pytam.
- Nie mogłem zasnąć – ziewa. – Czuję, że dzisiejszy dzień nie będzie najlepszy.
- Stresowałeś się czymś może? – pyta Harry.
- Nie. Chyba… - odpowiada niepewnie.
            Rozmowę przerywa Jessica. Wygląda podobnie do Noah. Siada obok blondyna i zaczyna szykować sobie śniadanie. Siedzimy w ciszy i spożywamy posiłek. Następnie para idzie na drugi dzień szkolenia, a ja z mężem stwierdzamy, że moglibyśmy się przejść. Żegnamy się z Sophie i wychodzimy na świeże powietrze. Od czasu do czasu zatrzymuje nas parę osób po autografy. Irytuje mnie dziewczyna, która podrywa zielonookiego. On ma obrączkę! I stoi obok ciężarnej kobiety! A ty śmiesz go przy niej podrywać?! Cały czas groźnie na nią patrzę, a Harry stara się jak najszybciej zakończyć z nią rozmowę, lecz dziewczyna nie daje za wygraną. W końcu zirytowana ciągnę chłopaka za rękę, a ten się śmieje.
- Kocham jak jesteś o mnie zazdrosna.
            Przewracam oczami.
- A ja kiedy ty jesteś – puszczam mu oko.
- Niektórzy twierdzą, że to zła cecha. Jak ty to oceniasz?
- Myślę, że zazdrość to chyba dobra cecha. W końcu wtedy wiadomo, że danej osobie na nas bardzo zależy.
            Chłopak zatrzymuje mnie i patrzy prosto w moje oczy.
- Emily Joven. Cholernie mi na tobie zależy.
- A mi na tobie – całuję go w nos, a chłopak łapie mnie za brzuch.
            Nasze twarze są blisko siebie. Obydwoje wystawiamy swoje zęby i patrzymy sobie prosto w oczy. Po chwili nasze usta się spotykają, a języki ze sobą rywalizują. To jest wspaniałe!
Trzymamy się za ręce i wspominamy moje igrzyska. Harry cały czas o mnie wtedy myślał. To urocze, że już od pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy, wiele dla niego znaczyłam. Po godzinie mam już dość. Jestem zmęczona i namawiam bruneta do powrotu. Chłopak patrzy na mnie z troską i prowadzi do Ośrodka Szkoleniowego.
***
            Jest już po siedemnastej do salonu pierwsza wchodzi Jessica. Ma szklane oczy i szybko udaje się do swojego pokoju i trzaska drzwiami. Zaraz za nią wpada Noah w podobnym nastroju. Patrzymy się po sobie z Harrym i zaczynamy działać. Ja idę do dziewczyny, a on do chłopaka. Pukam do drzwi.
- Jessica zechcesz mnie wpuścić?
            Słyszę tylko płacz. Postanawiam wejść. Dziewczyna leży twarzą w poduszkach. Siadam obok niej i kładę rękę na jej ramieniu.
- Jessica co się stało?
- Nic – szlocha.
- To coś z Noah, prawda?
            Dziewczyna podnosi głowę i spogląda na mnie. Ociera łzy z twarzy i siada.
- Okay. Mówiłam ci, że on mi się bardzo podoba – kiwam głową. – Wiesz. Powiedział mi dzisiaj, że ja jemu również. Żartowałam, że pomylił adresy, a ten się razem ze mną śmiał. Pocałował mnie w policzek i powiedział, że jestem urocza…
- Jak na razie wszystko w porządku – zauważam.
- Tak, ale ustaliliśmy, że będziemy ze sobą szczerzy – bierze oddech. – I zadawaliśmy sobie różne pytania i odpowiadaliśmy na nie zgodnie z prawdą. Nie wiem jak, ale doszło do pytania „Co sądzisz o naszych mentorach?”. Ja odpowiedziałam, że jesteście bardzo uroczy i bardziej mówiłam o tobie, bo z Harrym nie rozmawiam… Noah mówił, że Harry udziela całkiem niezłych rad, a ty jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką miał okazję w życiu spotkać. To mnie zabolało. Ja jestem tylko drugą opcją. Jakbyś ty i Harry nie byli małżeństwem i nie byłoby widać, że siebie naprawdę kochacie pewnie by o ciebie walczył, a mnie by nawet nie zauważył. Powiedziałam mu to. Zaczął mnie przepraszać. Stwierdził, że mógł przy tym skłamać, ale ja już nie chciałam go słuchać – znowu płacze, a ja ją do siebie przytulam.
            Trzeba przyznać. W tej sytuacji chłopak mógł skłamać. Byłoby lepiej dla ich dwójki. I co to teraz zrobić? Jak ją pocieszyć?
- Jessica, wszystko będzie dobrze.
            Blondynka nadal płacze w moje ramię, a ja jej na to pozwalam. Nic do siebie nie mówimy, ale dziewczynie chyba moja obecność wystarcza. Kiedy zbliża się dwudziesta podopieczna dziękuje mi za to, że do niej przyszłam. Pytam się czy idzie na kolacje, ale odmawia. Woli posiedzieć sama w pokoju. Kiwam głową i wychodzę z pokoju, mówiąc, aby już nie płakała.
            W jadalni nikogo nie ma. Zaglądam do mojej sypialni. Tam też pusto. Czyli zielonooki nadal rozmawia z Noah. Wiem, że nie powinnam, ale ciekawość jest ode mnie silniejsza. Podchodzę do drzwi do pokoju blondyna i przykładam do nich ucho.
- Rozumiemy się? – słyszę swojego męża.
- Chyba tak, ale myślisz, że to pomoże? – pyta blondyn.
- Na pewno – mówi z przekonaniem Harry.
            Kiedy słyszę, że rozmowa dobiega końca szybko siadam na kanapie i bawię się rękoma. Zamykają się drzwi i się odwracam. Patrzymy się na siebie i w końcu pytam się jak rozmowa z Noah.
- Wiesz co on o tobie powiedział? – kiwam głową. – Więc przejdźmy do części, gdzie chłopak mówił, że jest głupi i nie powinien jej tego mówić.
- Bo nie powinien.
- To samo mu powiedziałem, ale jakąś radę musiałem udzielić.
- Jaka ona jest?
- Czy ja wiem czy chcę ją zdradzać – kręci głową.
- Powiedz. Wiesz, że nie wytrzymam, jak się nie dowiem.
            Chłopak się śmieje.
- Jutro rano jeszcze przed piątą idziemy do sklepu kupić jej bukiet róż. Następnie przyrządzimy jej razem śniadanie, a o siódmej pójdzie do jej pokoju to zanieść i przeprosi ją za to. Powie, że mu naprawdę na niej zależy, a  ty się dla niego nie liczysz jak ona.
- Miejmy nadzieję, że pomoże.
            Następnego ranka budzi mnie Harry, który potyka się o walizkę stojąca na środku. Przeprasza mnie za to, a ja się tylko uśmiecham i mówię, że nic się nie stało. Podnoszę się z łóżka i również się ubieram. Siadam w salonie i przyglądam się jak zielonooki z blondynem wychodzą. Mija pół godziny i wracają z wielkim bukietem róż, który pachnie przecudnie. Następnie chłopaki idą do kuchni i robią jajecznicę. Noah wycina chleb w kształt serca. Ja cały czas się im dokładnie przyglądam. Blondyn chyba trochę się boi. Kiedy wybija siódma Noah bierze tacę z jedzeniem w jedną rękę, a w drugą bukiet. Trochę się chwieje. Harry puka za niego w drzwi. Słychać: „Proszę” i wtedy mój mąż naciska klamkę. Dalszego przebiegu nie widzimy. Niech sami załatwią sprawy między sobą. Brunet idzie do kuchni i wraca do mnie z tacą na której znajdują się dwie miski z płatkami z mlekiem. Przy jednej jest karteczka: „Dla mojej najcudowniejszej żony xoxo” oraz mniejszym drukiem: „I Jamesa :)”. Uśmiecham się do męża i biorę miskę w rękę.
            Parka długo nie wychodzi z pokoju. Szczerze mają czas dla siebie do 17.00. Dopiero wtedy zaczyna się ocena indywidualna. Idziemy z Harrym do naszej sypialni i siadamy na łóżku.
- Chyba się udało – mówi zielonooki z uśmiechem.
- Jak zwykle wszystko musiało pójść zgodnie z twoim planem – czochram jego włosy.
- Ja się po prostu dobrze znam na dziewczynach.
- Tak? – unoszę brew.
- Inaczej byś tu koło mnie nie siedziała – łaskocze mnie.
            O piętnastej postanawiam zajrzeć do Jessiki. Zbliżam się do drzwi do jej pokoju i słyszę dyszenie dziewczyny i Noah dopytującego czy to na pewno nie boli. O mój boże. Oni to teraz robią. W popłochu oddalam się od drzwi, a Harry marszczy czoło.
- Co się dzieje?
- Harry oni tam teraz…
- Gadasz! – śmieje się.
- No, ale naprawdę.
- Niezły jest. Niech korzysta. Innej okazji już nie będzie miał.
- Joven!
- No co?
            Macham ręką i idę na dach Ośrodka Szkoleniowego. Przyglądam się Kapitolowi. Wspominam sobie dzień w który wróciłam do domu po igrzyskach. Harry wtedy został na noc. Wtedy spanie obok niego było spełnieniem moich marzeń. Teraz to jest bardzo miłe zakończenie każdego dnia. Uśmiecham się sama do siebie. Albo moment kiedy mi się oświadczył. Dzień naszego ślubu. Poranek w jego domu. Gdyby nie jego rodzice może doszłoby do seksu tuż przed ślubem? Nie przeszkadzałoby mi to. Ale z drugiej strony wtedy ta noc nie byłaby taka wyjątkowa… Jego dotyk, wędrówki ustami po moim ciele. To uczucie. Połączenie się naszych ciał w jedno. To było coś pięknego. Szczerze to nawet za tym tęsknię. A słowa zielonookiego miały sens. „Innej okazji już nie będzie miał”. Przecież jak wygra to oczywiste, że Jessica nie będzie wtedy żyć. Albo obydwoje zginą. Brrr…
            Zjeżdżam na nasze piętro. Patrzę na zegarek. Jest już po siedemnastej. Harry wygląda z kuchni.
- Gdzie byłaś?
- Na dachu.
            Zbliża się do mnie, łapie mnie za ręce i opiera czoło o moje.
- O czym myślałaś?
- O nas.
- O nas?
- O naszych pierwszych wspólnych nocach.
            Chłopak się uśmiecha łobuzersko.
- Żebyś słyszała jak ona w pewnym momencie się wydarła – śmieje się loczkowaty.
- Mogłeś też gdzieś uciec i dać im trochę prywatności – przewracam oczami i dołączam do niego.
             Wieczorem para wchodzi do salonu trzymając się za ręce. Wyglądają na bardzo szczęśliwych. Chwalą się, że pokazy im bardzo dobrze poszły. Zaraz się to okaże. Wszyscy siadamy na kanapie. Dołącza do nas Sophie. Chwilę później na ekranie pojawia się Caesar i zaczyna przedstawiać wyniki. Trybut z Jedynki, umięśniony brunet o groźnym wyrazie twarzy otrzymuje 10 punktów. Jego towarzyszka o długich czarnych włosach dostaje taką samą ilość punktów. Chłopak z Dwójki z blizną na twarzy zyskuje 11, a dziewczyna 9. Blondyn o promiennym uśmiechu z Czwórki dostaje również 11, a czternastoletnia dziewczynka 5 punktów. Nareszcie na ekranie ujawnia się Noah. Przy jego zdjęciu pojawia się 10! Wszyscy mu gratulujemy, ale nie za długo, bo teraz pojawią się wyniki Jessiki. Dostaje 11! Naprawdę dobrze im poszło. Postanawiamy to uczcić i Harry wyjmuje wino z szafek. Ja oczywiście nie mogę nic wypić, ale cała reszta bawi się na całego. Niech się cieszą. Nie wiele zostało im szczęśliwych chwil w życiu.
            Po dwudziestej drugiej biorę prysznic. Narzucam na siebie długą, czarną koszulkę i wchodzę do sypialni. Chowam się pod kołdrę i pojawia się pijany Harry, który krzyczy, że mnie kocha najbardziej na świecie i zawsze będzie mnie bronić. Śpiewa różne piosenki i całuje mnie mimo moich protestów. Trochę się przy tym śmieję. Na szczęście chłopak nie robi nic głupiego. Kładzie się obok mnie i zasypia w błyskawicznym tempie. Odgarniam włosy z jego twarzy i całuję w policzek.
- Śpij dobrze wariacie – uśmiecham się i również zasypiam.
---
Co myślicie o rozdziale? Piszcie w komentarzach!
Nie wiem czy to jest dobre. Sami oceńcie… Nowy blog! ---> www.mlodziiwaleczni.blogspot.com

Pozdrawiam xx

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział XXVI - Odwzajemniona miłość.

            Budzę się jakoś po piątej wtulona w swojego męża. Kiedy stwierdzam, że nie mogę ponownie zasnąć wyplątuję się z objęć loczkowatego i idę do łazienki, aby obmyć twarz zimną wodą. To dodaje mi trochę energii. Ubieram jasną bluzkę i jeansy i robię sobie kitkę. Przyglądam się sobie w lustrze. Nie jest chyba najgorzej, więc wychodzę z łazienki. Chyba pójdę na spacer. Z troską patrzę się jeszcze chwilę na bruneta, a po chwili wychodzę z naszej sypialni i zastaję w salonie Noah. Ten podskakuje na mój widok.
- Cześć… - zaczyna niepewnie.
- Cześć – mówię oschle.
- Emily chciałbym cię bardzo przeprosić za moje zachowanie w dzień dożynek – kręci głową. – Bardzo źle znoszę to, że idę na arenę. Martwię się o swoich rodziców. Pomagałem im w utrzymaniu, a teraz nie mają nikogo…
- Eee… bardzo mi przykro – siadam obok chłopaka.
- Jestem twoim fanem. Uwielbiam cię i żałuję, że się z ciebie wyśmiewałem przed twoimi igrzyskami. Jak głupi podążałem za tłumem – patrzy w podłogę. – Bardzo cię polubiłem od twoich igrzysk. Szkoda, że dopiero wtedy zauważyłem, że jesteś wyjątkowa… - wzdycha. – Harry ma szczęście.
            Przymrużam oczy, a chłopak robi zdziwioną minę. Czeka na moją odpowiedź, ale ja nie wiem co powiedzieć. Chciałabym już wyjść na spacer, ale nie mogę go tak teraz zostawić po tym jak mi się wyżalił i wyznał swoje uczucia.
- Eee, Noah… Zatkało mnie – uśmiecham się, co sprawia, że chłopak się rozluźnia i na jego twarzy również pojawia się uśmiech.
- W jakim sensie? – wystawia swoje białe zęby. Wygląda uroczo.
- Od początku za tobą nie przepadałam i myślałam, że jesteś arogancki, a tu proszę. Zaczynasz mi przypominać Tannera…
            Blondyn robi krzywą minę.
- Nie jestem taki jak on. Wykorzystywałbym każdą chwilę, aby spędzić ją z tobą, a on na początku igrzysk chodził smutny.
- Uświadomił sobie, że zostało…
- Ja tak nie postąpię z Jessicą – oświadcza, a po chwili spuszcza głowę.
- Jak nie chcesz to nie odpowiadaj, ale… podoba ci się Jessica? – unoszę kąciki swoich ust. Chłopak nadal nie podnosi głowy.
- Tak… - mówi patrząc w swoje nogi.
            Z mojej twarzy nie znika uśmiech. Klepię chłopaka po plecach i wychodzę na spacer. Przechodzę obok mostu i dochodzę do parku. O tej porze nie ma tu za wielu ludzi, ale i tak znajdują się osoby, które proszą mnie o autografy. Nie sądziłam, że taki mały gest może kogoś uszczęśliwić. Mimo, że moje czyny na arenie nie są godne podziwu miło się czuję, kiedy rozmowa ze mną sprawia komuś tyle radości. Idę samotnie ścieżką w parku i nagle słyszę znajome głosy.
- Emily, Emily! Czekaj! – to Nelly.
            Szukam jej wzrokiem. Kiedy ją zauważam, biegnę do niej i się na nią rzucam. Następnie przytulam się do towarzyszącego jej, Chrisa. Bardzo się cieszę na widok tej dwójki razem. Spacerując po parku rozmawiamy.
- Jak się wam sprawy układają? – wystawiam swoje zęby.
- Myślę, że bardzo dobrze – odpowiada Chris, łaskocząc moją przyjaciółkę, która nie może powstrzymać się od śmiechu, a po chwili daje mu całusa w policzek. Ja z wielką przyjemnością się temu przyglądam.
- Jesteście słodcy.
- Ty i Harry również – stwierdza brunetka. – Jak sprawy z dzieckiem?
            Opowiadam im o tym, że będziemy mieli syna i nazwiemy go James. Mówię też o początkowych sprzeczkach jeśli chodzi o nazwanie go. Para wysłuchuje mnie, a po chwili robią podejrzane uśmiechy.
- Wiemy, że to szybko… - zaczyna Chris.
- Nawet za szybko – śmieje się Nelly. – Ale jestem w ciąży.
- Co?! – robię wielkie oczy na wiadomość, a po chwili się uśmiecham. Jestem w lekkim szoku. – Naprawdę jesteście szybcy.
- Wy też byliście – tłumaczy się chłopak. – Harry szybko ci się oświadczył, aby…
- Chris! – szturcha swojego chłopaka brunetka, a ja wybucham śmiechem.
- Wy najwidoczniej nie czekaliście do ślubu – zauważam.
-Trudno jest z nim czekać. On jest taki niecierpliwy – wskazuje na niebieskookiego i przewraca oczami.
- Przepraszam co? – zaczyna z oburzeniem. – Ja się grzecznie zapytałem, a ty się wtedy na mnie rzuciłaś. Rzeczywiście to ja byłem nachalny – wskazuje na siebie i lekko unosi kąciki swoich ust, a dziewczyna się czerwieni.
***
            Kiedy wchodzę do salonu zastaję loczkowatego, który uśmiecha się na mój widok i podchodzi do mnie, łapiąc mnie za ręce. Nasze nosy się spotykają i po chwili to samo dzieje się z ustami. Po bardzo namiętnym pocałunku chłopak pyta:
- Gdzie byłaś? – unosi brwi.
- Na spacerze – zaczynam. – Spotkałam Chrisa i Nelly.
- Naprawdę? Co u nich słychać.
- Wszystko jest bardzo dobrze. Chyba nawet za dobrze – chichoczę.
- Co jest? – pyta sfrustrowany.
- Nelly jest w ciąży.
- Co? Szybcy są.
- Chris pięknie zauważył, że my też się z tym spieszyliśmy – puszczam mu oko.
- No szczerze… - uśmiecha się łobuzersko. – Teraz to mi James przeszkadza – dotyka mojego brzucha, a ja się śmieję.
- Jessica i Noah są na szkoleniu? – zmieniam temat.
- Tak – drapie się po głowie. Siadamy razem na kanapie.
- Co będziemy przez ten czas robić? – mój mąż nerwowo trzęsie nogą.
- Mógłby szybciej z ciebie wyjść.
- Harry! Doczekasz się – śmieję się, a on dołącza.
***
            Popołudniu do salonu wchodzą nasi podopieczni. Wyglądają na bardzo zmęczonych.
- Jak pierwszy dzień? – pyta zielonooki.
- Nie najgorzej – łapie się za szyję Noah. – Ale patrząc na pozostałych trybutów mamy niezłą konkurencję.
- Wiecie już czym zabłyśniecie na pokazie indywidualnym? – unoszę brew.
- Jessica bardzo dobrze strzela z łuku, a ja chyba sprawdzam się w rzucaniu nożami.
- To dobrze – uśmiecham się do dwójki. – Pewnie jesteście bardzo głodni. Chodźcie jedzenie już czeka – wskazuję im jadalnie.
            Siedzimy razem przy stole. Razem z Harrym zadajemy parze różne pytania na temat trybutów. Większość jest bardzo zwinna i umięśniona. Dobrze posługują się bronią. Oczywiście najmniejsze szanse ma dwunastolatka z Czwórki. Jessica mówi, że dziewczynka nie była w stanie utrzymać żadnej z broni. Jestem ciekawa jak sobie poradzi z pokazem indywidualnym. Podopieczni zadają nam pytania o to jak nam mijało szkolenie i jak poszedł nam pokaz. Opowiadam o tym jak poznałam swoje umiejętności w rzucie oszczepem dopiero na Sali Szkoleniowej, a Harry mówi im, że od najmłodszych lat ojciec uczył go strzelać z łuku. Noah podziwia pana Jovena i mówi, że chciałby go kiedyś poznać… po czym żałuje, że raczej nigdy nie będzie mógł tego zrobić. Szkoda mi tej dwójki. Są naprawdę cudowni.
            Wieczorem udaję się do pokoju Jessiki, aby z nią porozmawiać jak ostatnio. Kiedy wchodzę do niej, na jej twarzy pojawia się promienny uśmiech i wskazuje mi miejsce na swoim łóżku. Wygląda ślicznie. Włosy ma zaplecione w warkocz, a ubrana jest w luźną, bordową bluzkę i czarne legginsy.
- To jak tam dzisiaj z Noah? – unoszę kąciki swoich ust, a dziewczyna się czerwieni.
- Cały czas był przy mnie i pomagał mi przy każdej stacji. Kiedy uczyłam się strzelać z łuku miałam problemy z utrzymaniem jego. Wtedy pomagając mi go przytrzymać objął mnie i szeptał mi do ucha czy dam już radę. Jego głos – dziewczyna opada na poduszki – był taki seksowny – wzdycha, a ja chichoczę.
- To cudownie!
- Genialnie, wspaniale! Mało powiedziane!
- Trzymam za was kciuki kochani – puszczam jej oko.
- Jesteś cudowna – uśmiecha się do mnie i przytula. – Szkoda, że ja i Noah nigdy nie będziemy mieli tak jak ty i Harry – i wtedy uśmiech znika z jej twarzy.
- Och… - wzdycham. – Jessica… Nie myśl o tym… Wiem, że to jest trudne… Po prostu cieszcie się tym co teraz macie i nie pozwólcie, aby cokolwiek lub ktokolwiek to zniszczył.
- Dzięki – robi krzywy uśmiech. – A skąd mam pewność, że mu się podobam? Może on był po prostu miły?
- No nie wiem, nie wiem – drażnię się z nią.
            Rozmawiamy do dwudziestej trzeciej. Opowiadam jej swój dzisiejszy dzień oraz parę zabawnych sytuacji z Harrym. Dziewczyna nie może powstrzymać się od śmiechu i chyba zapomina o problemach. Kiedy zauważam, że zasypia gonię ją do snu, ale ta się ze mną kłóci, że nie chce jej się spać. Po długich namowach dziewczyna w końcu pozwala mi opuścić pokój i chowa się pod kołdrę. Wychodzę z uśmiechem na twarzy, a Harry podejrzanie na mnie patrzy.
- Co wy tam robiłyście?
- Rozmawiałyśmy? – marszczę czoło.
- Taki dobry humor to masz tylko po seksie ze mną – śmieje się.
- Joven! – łapię w rękę poduszkę leżącą na kanapie i w rzucam nią w niego, chłopak tylko przygląda mi się z pożądaniem i się uśmiecha.
           Udajemy się do sypialni i idę wziąć prysznic. Ciepły strumień wody spływa po moim nagim ciele, a ja czuję się świeżej. Po całym dniu jestem jak nowonarodzona. Narzucam luźną, białą bluzkę i chowam się pod kołdrę, czekając na Harry’ego. Kiedy brunet wreszcie wychodzi z łazienki kładzie się obok mnie, a ja się do niego przytulam i rozmawiamy o naszych podopiecznych.
- Czy Jessica jest zainteresowana Noah?
- Tak, a co?
- Wzajemna miłość – wzdycha. – A co jeśli są dla siebie stworzeni?
- Nic już z tym niestety nie zrobisz…
---
Nie wiem jak wam, ale akurat ten rozdział mnie się podoba. :3 Piszcie co o nim myślicie w komentarzach. :))
Pozdrawiam xx

czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział XXV - Poznanie trybutów.

Dzisiaj jest dzień dożynek. Boję się. 
Rozmawialiśmy z Harrym o imieniu dziecka. W końcu postanowiliśmy je nazwać James. Jestem zadowolona z naszego wyboru. To imię dobrze kojarzy się naszej dwójce. Harry zawsze szanował mojego brata i brał z niego przykład, a ja go bardzo kochałam i jestem mu wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił, jak mnie wspierał. 
Stoję na balkonie i przyglądam się drzewom. Wiatr lekko wieje i muszę odgarniać włosy ze swojej twarzy. Jestem ciekawa kogo wylosują. Mam nadzieję, że trybuci nie będą mieli mniej niż 16 lat. Według mnie są jeszcze za młodzi. Myślę, że nie byłabym w stanie być mentorką, np. dwunastolatka. Przed nim jeszcze wiele dni życia, a on zostaje skazany na śmierć. Otrząsam się z myśli i schodzę do salonu, gdzie widzę Harry'ego przed lustrem poprawiającego krawat. Ja mam na sobie czarną sukienkę. Mick zrobił ją tak idealnie, że nie wyglądam w niej jak hipopotam. Choć właśnie tak się czuję. Brunet się odwraca i patrzymy sobie w oczy. Zbliża się do mnie i zakłada mi włosy za ucho. 
- Wyglądasz ślicznie - unosi kąciki swoich ust.
- Ty również dobrze wyglądasz.
- Gotowa? 
- Chyba tak - odpowiadam niepewnie.
- Spokojnie. Dasz radę - łapie moją rękę, a po chwili ją całuje.
- Cieszę się, że ciebie mam.
Wychodzimy z domu i udajemy się pod Pałac Sprawiedliwości. Widzę mnóstwo ludzi. Wszyscy się denerwują. Każdy martwi się o to kto zostanie wylosowany. Nawet ja, a raczej mało powinno mnie to obchodzić, kiedy jestem bezpieczna zwyciężając ostatnie igrzyska. 
Za sceną spotykamy Sophie z którą się witamy. Po chwili opiekunka naszego dystryktu wychodzi na środek sceny, a my stajemy z boku. Przyglądam się wszystkim twarzą. Rok temu stałam tam ja. W ogóle nie przejmowałam się tym czy zostanę wylosowana. Teraz martwię się o to kto zajmie moje miejsce. Zabawne, bo powinno być na odwrót. 
Oczywiście na początku oglądamy film o Mrocznych Dniach, a następnie Sophie przechodzi do losowania. 
- Damy mają pierwszeństwo - wkłada swoją chudą rękę do kuli i czyta - Jessica Clair!
Z tłumu wyłania się blondynka średniego wzrostu. Jest w szoku. Ręce się jej trzęsą. Po chwili stoi obok Sophie, która prosi o oklaski.
- Teraz czas na mężczyzn - oświadcza i wyciąga karteczkę. - Noah Venuste!
W kierunku sceny idzie chłopak o krótkich, blond włosach z kamienną twarzą. Jak każdy facet próbuje pokazać, że jest silny, ale pewnie jest równie zszokowany jak dziewczyna. Obaj wyglądają na około 16 lat. Chociaż z tego mogę być zadowolona. Para udaje się do pomieszczenia w którym będą się żegnać ze swoimi rodzinami, przyjaciółmi, a ja, Harry i Sophie idziemy do pociągu. Z zielonookim kierujemy się do naszego przedziału i przebieramy w luźniejsze rzeczy. Idę do łazienki, aby obmyć twarz. To trochę mnie relaksuje. Chłód jaki daje mi woda sprawia, że czuję się lepiej. Wychodzę i widzę loczkowatego, który siedzi na łóżku z twarzą w rękach. 
- Wszystko w porządku? - pytam, siadając obok niego i kładąc rękę na jego plecach.
- Tak... - podnosi głowę i patrzy na mnie z lekkim uśmiechem. Przejeżdża ręką po moim policzku. - To co? Idziemy lepiej poznać trybutów?
Kiwam głową na znak zgody i podnosimy się z łóżka. Idziemy trzymając się za ręce i ujawnia nam się para, którą będziemy szykować na zmagania na arenie. Nie wiem jak mam się zachować, ale na szczęście jest jeszcze Harry, który wie co robić.
- Na początku chcielibyśmy wam powiedzieć, że bardzo nam przykro, że zostaliście wylosowani - zaczyna. - Postaramy się was jak najlepiej przygotować, ale niestety prawda jest taka...
- Że tylko jeden może przeżyć - przerywa chłopak.
- Dokładnie - potwierdza Harry, a blondyn przewraca oczami. Trochę irytuje mnie jego zachowanie i posyłam mu groźne spojrzenie.
- Może zmieńmy temat - lekko się uśmiecham. - Jestem Emily, a jak wy macie na imię? I jakbym mogła wiedzieć ile macie lat?
- A co to za miejsce, abyś się interesowała moim wiekiem? - pyta z oburzeniem blondyn. Dziewczyna tylko się nam przygląda.
- Chłopie trochę szacunku! My chcemy wam pomóc, a ty nie możesz przynajmniej udawać dla nas miłego?! 
Blondyn patrzy na mnie ze strachem w oczach, a Harry próbuje mnie uspokoić. Słyszę drżący głos dziewczyny:
- Jestem Jessica. Mam 17 lat...
- Miło mi - unoszę lekko kąciki swoich ust, ale nadal jestem zła na chłopaka. Już wiem komu kibicuję.
- A ja Noah. 18 lat - mówi oschle.
- Emily może byś poszła odpocząć. Nie możesz się denerwować - proponuje brunet, ale ja się nie zgadzam. Chociaż ma rację…
-Jak się czujecie? Mam nadzieję, że spędzicie dobrze czas w naszym towarzystwie - posyłam uśmiech dziewczynie. Na chłopaka nawet nie zwracam uwagi.
Rozmawiam z dziewczyną o jej uczuciach, rodzinie. Mówię jej też trochę o sobie. Harry zaś próbuje nawiązać kontakt z Noah, ale nie idzie mu to najlepiej. Cały czas traktuje mojego męża jak kogoś gorszego. Powinien się cieszyć, że staramy się mu pomóc, a nie oceniać nas z góry. Wieczorem żegnam się z dziewczyną i idę z loczkowatym do naszego przedziału. Biorę szybki prysznic i narzucam na siebie lekką, białą bluzkę. Chowam się pod kołdrę i czekam na bruneta. Kiedy wchodzi uśmiechamy się do siebie i siada obok mnie, całując w policzek.
- Jakoś daliśmy radę.
- Noah strasznie mnie denerwuje - wyrzucam.
- Tak. Ma trudny charakter. Ale może tak odreagowuje swoje wylosowanie - próbuje zrozumieć chłopaka, ale ja i tak nie zamierzam go polubić.
- Według mnie powinien być dla nas milszy. Czemu nie jest taki jak Jessica?
- Bo jest chłopakiem?
- Tanner się tak nie zachowywał i ty pewnie też nie, więc czemu go usprawiedliwiasz?
- Emily, zrozum. On nie jest zły. Dało się z nim jakoś dogadać. Po paru dniach będzie lepszy. Zobaczysz.
Robię krzywą minę i gaszę światło. Nie mam ochoty rozmawiać o Noah. Nie lubię go i koniec. Niech Harry się z nim męczy, ja wolę rozmawiać z Jessicą. 
Następnego dnia budzimy się po 8.00. Szybko przebieramy się z mężem i idziemy na śniadanie. Jesteśmy pierwsi. Siadamy przy stole w ciszy i szykujemy sobie śniadanie. W pewnym momencie dołącza się do nas Sophie. Mija sporo czasu zanim przychodzą Noah i Jessica. Obydwoje są uśmiechnięci. Siadają do stołu, a Harry zaczyna im opisywać jak wygląda plan na dzisiejszy dzień. Jestem ciekawa jakie stroje styliści przygotowali na oficjalne otwarcie igrzysk. Noah zachowuje się inaczej niż wczoraj. Jest… milszy, co wydaje mi się podejrzane. Nie wiem czy rozmawiał z Jessicą i o czym… Nawet jeśli naprawdę jest w porządku to u mnie teraz nie będzie miał łatwo. Ważne jest pierwsze wrażenie, a on wczoraj nie zrobił na mnie jakiegoś cudownego. Kiedy kończymy jeść idziemy z brunetem do naszego przedziału i zabieramy walizki, a raczej on. Nie wygląda na wesołego. Myślę, że czuje się podobnie jak ja. Żal mu wszystkich trybutów.
            Wychodzimy z pociągu i ujawnia nam się tłum kapitolińczyków. Jest dokładnie tak samo jak rok temu. Wszyscy się cieszą na widok trybutów. A oni pewnie czują się tak jak ja wtedy. Smutna, że opuściłam dom i mogę zginąć. Bardzo im współczuję. Idziemy w stronę budynku, w którym nasi podopieczni będą szykowani do otwarcia. Nie wiem, gdzie mam się udać, więc kieruję się za zielonookim, który ciągnie mnie za rękę.
Znajdujemy się w jakimś pomieszczeniu, w którym jest parę telewizorów na których już wyświetlone są trybuny. Na twarzach mieszkańców Kapitolu widzę podekscytowanie. Ciekawa jestem jakby się czuli na ich miejscu. Już nie byłoby im tak wesoło. Nawet nie wiedzą jakie mają szczęście, że się tutaj urodzili. W pomieszczeniu pojawia się coraz większa ilość mentorów. W pewnym momencie wchodzi Finnick z którym się serdecznie witamy. Rozmawiamy o mojej ciąży i mniej wesołym temacie czyli dożynkach. W Czwórce ponoć wylosowano dwunastoletnią dziewczynkę i osiemnastolatka. Mówi, że są bardzo mili, a chłopak powiedział, że będzie się starać chronić małą jak najdłużej. Mam nadzieję, że nie będę musiała patrzeć na śmierć tej dziewczynki. Rozmawiamy tak aż słyszymy głos Caesara, a na trybunach pojawiają się trybuci. Dystrykt pierwszy jest przebrany za gladiatorów, a drugi za rycerzy. Trójka nie wygląda ciekawie, ponieważ są poplątani w kablach. Czwórka jest przebrana za piratów, Piątka za słońca. No i w końcu ukazuje się nasz dystrykt. Noah i Jessica są przebrani za pilotów. Obydwoje bardzo dobrze się prezentują. Uśmiechają się do widowni i im machają. Na pewno zdobyli serca niejednego kapitolińczyka. Na resztę dystryktów nie zwracam uwagi. Cały czas przyglądam się swoim podopiecznym. Kiedy rydwany się zatrzymują Noah obejmuje Jessicę. Co on robi? Nie rozumiem go.
***
Siedzę w salonie pomiędzy Harrym, a Sophie, czekając na swoich podopiecznych. Kiedy wchodzą do środka są w bardzo dobrych humorach. Czy oni coś do siebie czują? To pierwsze co mi wpada do głowy. Może tak jest. Już rano byli bardzo weseli. Dosiadają się do nas i mówię:
- Bardzo dobrze wypadliście na tym otwarciu – uśmiecham się.
- Dziękujemy – odpowiada mi Noah z promiennym uśmiechem.
- Co wy braliście? – żartuje loczkowaty. – I kto jest waszym dilerem? Chcę go poznać – szturcham bruneta łokciem, a ten się do mnie szczerzy. Dwójka wybucha śmiechem i dalej rozmawiamy o szkoleniu.
            Wieczorem idę do pokoju Jessiki, aby z nią porozmawiać. Z natury jestem bardzo ciekawska, wiec na pewno spytam się o Noah. Mam nadzieję, że nie zareaguje źle na moje pytanie.
- Em… obejrzeliśmy razem dożynki i zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Tak dobrze nam się ze sobą rozmawiało, że nie zauważyliśmy, że jest już północ. Chciałam pójść do swojego przedziału, ale Noah poprosił, abym z nim została – spuszcza głowę z uśmiechem i z czerwonymi policzkami. – Zasnęłam w jego pokoju, a ja rano sobie żartowaliśmy, dlatego byliśmy w takich dobrych humorach.
- A jest coś więcej między wami? – pytam, ale po chwili dodaję. – Przepraszam. Nie powinnam się tym interesować – podnoszę się z jej łóżka i kieruję do wyjścia. – To ja już lepiej…
- Nie, zostań – prosi. – Jesteś jedyną osobą z którą mogę o tym porozmawiać.
- Eeee -  jestem lekko zdziwiona, ale wracam na swoje miejsce.
- On mi się podoba. Bardzo miło mi było, kiedy mnie objął na otwarciu. Robiłam wszystko, aby nikt nie zauważył, że mam wypieki na twarzy, ale chyba to było widoczne – bawi się rękoma. – Myślisz, że on coś do mnie czuje? – unosi głowę z oczami, w których widzę nadzieję.
- Jessica przepraszam, ale nie mam pojęcia… Myślę, że chyba tak, lecz nie mam pewności. Ale wczoraj wydawał się arogancki. Jak to możliwe, że się dogadaliście?
- On naprawdę taki nie jest. Kiedy wczoraj rozmawialiśmy był bardzo miły i powiedział mi, że bardzo cię lubi i źle się z tym czuje, że ty za nim nie przepadasz. Bardzo żałuje swojego wczorajszego zachowania.
            Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, ale chyba mogę zaufać Jessice. To mądra dziewczyna i wie co robi. Niech będzie szczęśliwa z Noah. Może naprawdę nie jest zły. Harry mógł mieć rację, że tak odreagowuje wylosowanie.
---
Yay! Nowy rozdział xD Co myślicie? Nie jestem jakoś specjalnie z niego dumna, ale może nie jest najgorszy… Piszcie co myślicie. ;)
Pozdrawiam xx