czwartek, 14 sierpnia 2014

Rozdział XXXVI - Trzeba jakoś przebrnąć

   Dedykuję ten rozdział Finnickowi (za nasze zarąbiste rozmowy xD). xx

   W mojej głowie krążą same ponure wspomnienia.
   Śmierć Edwarda.
   Śmierć Mii.
   Śmierć Mags.
   Śmierć Wirres.
   Plan Beetee.
   Wszyscy mi mówią, że Katniss, Finnick i Beetee są cali i niedługo pojawią się wśród nas, w Trzynastce. Peeta i Johnna zostali na arenie i prawdopodobnie teraz są w sidłach niezadowolonego Snowa. 
   Od tamtego czasu nie wychodzę z pokoju. Harry, mój ojciec, moi teściowie, Nelly, Chris, Mick, Sophie i James się o mnie martwią. Prawie w ogóle się nie odzywam, a w środku czuję okropny ból i strach przed tym co może nas spotkać. Te wszystkie wydarzenia... To za dużo dla mnie. 
  W pokoju pojawia się Harry z Jamesem. Chłopczyk od razu biegnie w moją stronę, aby mi pomóc przetrwać ból. Robi tak codziennie, a ja nie jestem w stanie wypowiedzieć żadnych, sensownych słów. 
   Harry powoli idzie w moim kierunku, patrząc na mnie z wielką troską. Muszą opuszczać pokój, aby przynajmniej oni byli na bieżąco. A James przecież musi spotykać się z Darcy. Żal by było jakby ich przyjaźń zniszczyła się przeze mnie.
  Zielonooki zajmuje miejsce obok mnie i teraz razem z Jamesem się do mnie przytulają. Z trudem powstrzymuję łzy.
- Katniss, Finnick i Beetee niedługo tutaj będą - informuje mnie niski głos mojego męża. 
    Kiwam wyrozumiale głową. Biorę głęboki oddech. Chciałabym coś powiedzieć, ale nie mogę. Jestem na to za słaba. Coś nie pozwala mi się odezwać już od czterech dni.
- Emily proszę. Powiedz coś - mówi loczkowaty błagalnym tonem, prawie ze łzami w oczach.
   Otwieram usta, ale nie wydobywa się z nich żadne słowo. Chcę mu powiedzieć, że jest wszystko okay i żeby się nie martwił. Nawet jeśli byłoby to kłamstwem to przynajmniej on by nie cierpiał. Nie przejmowałby się mną i nie męczyłby się z myślami, że coś ze mną nie tak.
   Brunet przykłada twarz do mojej klatki piersiowej. Czuję mokry płyn na swojej koszulce. Chowam swoją dłoń w burzy loków chłopka i gładzę jego głowę. Próbuję go w ten sposób uspokoić. 
- Mamo. Ciocia Nelly płakała - słyszę cichutki głosik syna.
   Nelly? Płakała? To wszystko moja wina. Przeze mnie wszyscy są smutni. Przejmują się mną. Nie powinni. Nie jestem aż tak ważna. To jest wywołane ostatnimi zdarzeniami. Strachem przed utratą kolejnej ilości osób. 
***
    W naszym białym pokoju, którego tak bardzo nie lubię, a jestem zmuszona spędzić w nim cały swój czas, pojawiają się nieznani mi ludzie, a obok nich stoją Harry, Nelly i Chris. Cała trójka patrzy na mnie z troską, a ja zdezorientowana kieruję wzrok na mężczyzn, którzy podchodzą do mnie. Nelly wybucha płaczem i przytula się do Chrisa, który oplata ją swoimi ramionami. Chcę się spytać "Co się stało?", ale nie jestem w stanie. W oczach Harry'ego też zaczynają się pojawiać łzy. Kompletnie nie rozumiem zaistniałej sytuacji. Robi mi się słabo. Tracę przytomność.
***
   Słyszę jakieś głosy. Chciałabym otworzyć oczy, ale nie jestem w stanie. Straciłam panowanie nad ciałem. Kompletnie nie wiem co się dzieje. Wszystko mnie boli. Nic nie rozumiem.
- Jej stan nie jest najlepszy - mówi niski głos. - Dla pańskiej żony to wszystko jest zbyt bolesne. Przynajmniej tak wnioskuję z tego co mi pan powiedział. Wszystko będzie jasne, kiedy dziewczyna się obudzi i będę mógł z nią porozmawiać.
   Dla pańskiej żony. Ja mam męża? Zmuszam swój mózg do ciężkiej pracy i próbuję sobie wszystko przypomnieć. Po chwili do mnie dociera. Tak. Mam męża. Jest nim Harry. Ale... gdzie ja jestem? I co się ze mną stało? 
   Wydaję z siebie dźwięki niezadowolenia i czuję, jak powoli wraca do mnie zdolność poruszania ciałem. Słabo drgają mi dłonie i próbuję otworzyć oczy. Kiedy powieki wreszcie się unoszą błysk białego światła, sprawia, że pieką mnie oczy. Mrugam kilkakrotnie i zauważam dwóch mężczyzn patrzących na mnie. Jeden z nich to Harry. Wygląda na bardzo przejętego. Podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę.
- Emily... - Szepcze.
- H-Harry - używam całej siły na wypowiedzenie jego imienia.
   Odwracam na chwilę wzrok z zielonych tęczówek męża, aby zobaczyć kim jest druga postać. To lekarz. Jest dość niski, w okularach i białym kitlu. Ma krótkie, blond włosy. Wygląda na około trzydzieści lat. Z powrotem wracam wzrokiem na męża. Zwija usta w cienką linię, a z jego oczu wydostają się łzy. Powoli kieruję swoją wolną dłoń na jego policzek.
- N-nie płacz - mówię słabo, pocierając opuszkami palców dotknięte przed chwilą miejsce na jego twarzy.
   Chłopak uśmiecha się słabo i przyciska moją dłoń do swoich ust, lekko ją muskając. 
- Panie Joven? - Brunet odwraca głowę w kierunku lekarza. - Mogę chwilę porozmawiać z pańską żoną?
   Zielonooki jeszcze raz kieruje na mnie wzrok i gładzi mnie po policzku, na którym po chwili zostawia pocałunek. Jego ciepłe usta sprawiają, że przez moje ciało przechodzi miły dreszcz i pragnę tego więcej, ale brunet jest już za daleko, abym mogła go przy sobie zatrzymać. Drzwi zamykają się z trzaskiem i teraz jestem sam na sam z lekarzem. Mężczyzna zajmuje miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą siedział Harry.
- Witaj Emily. Jestem Kayle - uśmiecha się przyjaźnie. Powtarzam jego gest. - Zapewne zastanawiasz się co się stało i gdzie jesteś - śmieje się. - Pamiętasz ostatnie zdarzenia? - Pyta.
   Patrzę na niego przez chwilę, analizując wypowiedziane słowa. Hm... Szczerze mało pamiętam. Jeszcze niedawno nie wiedziałam, że mam męża. Co oprócz tego się wydarzyło? Przypominam sobie moje wylosowanie, nie za bardzo wiem do czego. Następnie rozmowy z Harrym i jakiegoś chłopka. Był blondynem... Przypominam sobie również jakąś dziewczynę. Niestety jej imienia również nie pamiętam. Później byłam w jakimś lesie i... tam zginęło wielu ludzi... W tym ten blondyn. Tanner. Miał na imię Tanner. Przypominam sobie nasze pocałunki i ból jaki sprawiła mi jego śmierć. A ta dziewczyna... To była Ellie. Moja przyjaciółka. Też tam zginęła. Przypominam sobie wszystkie zdarzenia związane z Harrym. Mój powrót. Nasz ślub. Śmierć mojej matki. Wybucham płaczem. To wspomnienie bardzo mnie boli. Straciłam matkę. Co się dzieje? Czemu o tym zapomniałam?
- Emily? - Pyta lekarz, o którego obecności zapomniałam.
- W-wszystko dobrze - ocieram łzy. - Przypomniałam sobie o mamie.
- Co sobie przypomniałaś?
- Jej... śmierć - mówię cicho.
- Pamiętasz coś jeszcze?
- Śmierć Tannera... i Ellie... Ślub z Harrym... 
- Wiesz co wydarzyło się dalej?
   Nagle w mojej głowie pojawia się wspomnienie o ciąży. Ja... ja mam dziecko... James. Tak. Jest nim James. Przypominam sobie również Nelly i Chrisa. Oni mają córkę. Darcy... Mówię o tym Kayle'owi, a ten wyrozumiale kiwa głową i notuje coś na kartce, którą dopiero teraz zauważam.
- Kayle... jeszcze... pamiętam śmierć moich podopiecznych, Jessici i Noah... Edwarda... Mii... - wysilam pracę mózgu - Mags... Wirtess... - mówię to z bólem.
- Dobrze Emily. Nie męcz się już - kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Co się stało? Czemu tutaj jestem? - Pytam.
- Ech... - Wzdycha mężczyzna. - Emily. Prawdopodobnie pod wpływem ostatnich wydarzeń, śmierci pani przyjaciół, popadła pani w depresję. Nie odzywała się pani przez parę dni, co zaniepokoiło innych. Pani mąż powiadomił nas o tym, a jak po ciebie przyszliśmy zemdlałaś. Spała pani prawie dwa tygodnie. Pani mąż odchodził od zmysłów - informuje najspokojniej jak potrafi. 
   Depresja? Popadłam w depresję? Z powodu śmierci przyjaciół? 
- Dobrze, że z pani pamięcią jest wszystko w porządku.
- Proszę nie mówić do mnie "pani" - trochę mnie irytuje to oficjalne zwracanie się do mnie. Czuję się wtedy staro. Mężczyzna się śmieje.
- Dobrze, Emily - uśmiecham się do niego słabo. - Poleżysz tu trochę dopóki twój stan się nie polepszy. Jesteś bardzo osłabiona...
- Mogę się zobaczyć z synem? - Pytam.
- Oczywiście - uśmiecha się. - Zaraz wrócę - informuje i zostawia mnie samą w pomieszczeniu.
   Po paru chwilach otwierają się drzwi, a w nich widzę swojego męża, ojca i syna. Chłopczyk biegnie do mnie i rzuca się w moje objęcia. Szczęście jakie teraz doświadczam nie opiszą żadne słowa. 
- Mamusiu tak tęskniłem - mówi niziutkim głosem.
- Też tęskniłam - głaszczę go po głowie, a z moich oczu wylatują pojedyncze łzy.
   Obok mnie pojawiają się również mój ojciec i Harry. Patrzą na nas z troską. Widzę, jak mojemu ojcu unoszą się lekko kąciki ust. Chłopczyk po paru minutach odrywa się ode mnie i teraz trzy pary oczu wpatrują się we mnie w ciszy.
- Wszystko w porządku? - Pyta po chwili mój ojciec.
- Tak - uśmiecham się delikatnie.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiliśmy - wzdycha.
- Chyba się domyślam - patrzę na Harry'ego, który ma nieobecny wzrok.
   Pani mąż odchodził od zmysłów.
   Wiem, jak to jest. Doskonale wiem. Właśnie tak czułam się od paru dni. Nie chcę, aby Harry był w takim samym stanie w jakim jestem teraz ja. Jest na to za dobry, za kochany. Kieruję swoją dłoń w jego kierunku. Rozumie o co mi chodzi i splata nasze palce. Mocno ściskam jego dłoń. Tak bardzo go kocham. Doceniam każdy jego czyn. Wiem, że on również mnie kocha. Bardzo mocno. I wiem, jak teraz musi się czuć. Już po raz kolejny widzi mnie w łóżku szpitalnym. To musi być okropne widzieć swoją miłość tak często w szpitalu, ponieważ ma taki słaby organizm czy psychikę. Chciałabym być dla niego silniejsza. Aby nie musiał się o mnie martwić. 
***
parę tygodni później
   Parę dni po moim przebudzeniu Kayle stwierdził, że jest ze mną lepiej, więc wróciłam. Zaczęłam normalnie funkcjonować, a walka ze Snowem nadal trwa. Widziałam Peetę... w telewizji. Mają go. Johanna też tam była. Nie wyglądali najlepiej. Jutro mają po nich pójść. Beetee udało się wedrzeć w telewizje i puścić nagranie do mieszkańców Panem. Już niejeden dystrykt jest po naszej stronie. Wiele też zostało zniszczonych. 
    W pokoju pojawia się Harry z Jamesem. Wrócili od Chrisa. Chłopczyk zaczyna mi opowiadać o Darcy, a mąż zajmuje miejsce obok nas, delikatnie gładząc moja dłoń. Posyłam mu uśmiech na znak, że wszystko jest dobrze. Odwzajemnia go. 
    Wieczorem James szybko zasypia, więc mam okazję porozmawiać z Harrym sam na sam.
- Cieszę się, że ci się polepszyło - informuje loczkowaty, oplątując mnie ramieniem. Wtulam się w niego mocno i rozkoszuję się jego zapachem.
- Ja też się cieszę - mówię. - Nie chciałabym, abyś przeze mnie cierpiał...
   Zapada cisza. Mocno ściskam jego koszulkę, a chłopak zaczyna gładzić moje plecy.
-Wszystko będzie dobrze - mówię.
- Tak... 
***
   Mijają kolejne dni. Między nami znowu są Peeta i Johanna, ale nie tacy jacy byli zawsze. Johanna wygląda na trochę wystraszoną, a Peeta myśli, że Katniss jest jego wrogiem. Chciał ją zabić, kiedy ją zobaczył. Próbują mu przywrócić pamięć. Chłopak często zadaje pytania na które odpowiadają albo prawda albo fałsz. To pomoże mu przypomnieć sobie niektóre wydarzenia. 
   Razem z Harry spędzamy wspólnie mnóstwo czasu. Próbujemy nie myśleć o tym gdzie jesteśmy i co się dzieje. Nie chcemy czuć smutku, więc robimy wszystko, aby zapomnieć o bólu i strachu.
   Popołudniu, kiedy spaceruję z mężem po Trzynastce, a James zostaje na noc u Darcy, rozmawiamy o wszystkim co się wydarzyło. W pewnym momencie skarżę się na bóle brzucha. Czuję się lekko osłabiona. Razem z brunetem kierujemy się do lekarza. Znowu spotykam się Kaylem. Uśmiecha się do mnie promiennie, a Harry informuje go o moim stanie. Domyślam się co to może być, ale mam nadzieję, że się mylę. Nie w takich okolicznościach. Proszę. Nie.
   ***
   Po badaniach, USG moje przypuszczenia okazują się prawdziwe. Jestem w ciąży. Nie żebym miała coś przeciwko kolejnemu dziecku, ale nie chciałam, aby właśnie teraz się ono pojawiało. Nie wiadomo jak się to wszystko potoczy, czy będzie dobrze, czy już będzie po wojnie. Nie chcę, aby urodził się w takich okolicznościach. Przecież nie wiemy ile to może trwać.
   W pomieszczeniu pojawiają się Harry z Jamesem. Uśmiecham się na ich widok i siadam na łóżku. Nie jest ze mną tak źle. Czuję się na siłach. 
   Mały szybko znajduje się obok mnie i pyta o mój stan.
- Hm... James... jakby ci to powiedzieć - śmieję się. - Będziesz miał rodzeństwo.
- Naprawdę? - Robi wielkie oczy.
- Tak - uśmiecham się do niego i głaszczę po głowie.
   Harry patrzy na mnie lekko zaskoczony.
- Jesteś w ciąży? - Pyta.
- Przed chwilą to powiedziałam głuptasie - śmieję się. Mam naprawdę dobry humor mimo wszystko.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę - informuje i się do mnie przytula.
   Wieczorem wypuszczają mnie i kieruję się z moimi chłopcami do pokoju ojca, gdzie znajdują się również rodzice Harry'ego. Zajmujemy miejsca i informujemy ich o ciąży. Gratulują nam drugiego dziecka i przechodzimy do tematów mojej pierwszej ciąży itd. Spędzamy miło czas na różnego typu rozmowach, zapominając o tym w jakich okolicznościach się teraz znajdujemy.
   Kiedy zbliża się dwudziesta trzecia postanawiamy wracać z Harrym do pokoju. James marudzi, że chce zostać na noc u Darcy tak jak było to planowane. Śmiejąc się, odprowadzamy chłopca do przyjaciół u których na chwilę zostajemy, aby poinformować o ostatnich zdarzeniach. 
- Nie mogłeś sobie odpuścić stary - śmieje się Chris, mówiąc do mojego męża.
 Jego komentarz sprawia, że cała nasza czwórka wybucha śmiechem, a dzieci patrzą na nas z niezrozumieniem. Nelly szturcha Chrisa, przypominając mu o obecności dzieci.
- Przestań kochanie. To przecież część życia. One same kiedyś to będą robić - uspokaja ją, ale te słowa sprawiają, że jest odwrotnie. 
   Postanawiamy z Harrym opuścić pokój, aby nie powodować u naszych przyjaciół kłótni i po chwili jesteśmy u siebie. Siadamy na łóżku, opierając się o wezgłowie i przytulając do siebie.
- Jesteś w ciąży... - Wzdycha.
- Tak. Coś nie pasuje? - Śmieję się, a on do mnie dołącza.
- Nie - gładzi mnie po brzuchu. - Ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. 
- Będzie - mówię choć sama nie jestem tego pewna. Przecież w mojej głowie pojawiały się najgorsze scenariusze na wieść o ciąży.
   Brunet nachyla się, aby pocałować mnie w brzuch. Uśmiecham się i zaplątuję dłonie w jego włosy lekko pociągając do tyłu, powodując tym powarkiwanie chłopaka z aprobatą. 
- Wiesz, że lubię, jak to robisz - śmieje się.
- Wiem - dołączam do niego, mówiąc niewinnym głosem.
- Jak myślisz? Będzie to dziewczynka czy chłopiec?
- Em... dziewczynka?
- Mam nadzieję - mówi surowiej. - Masz być dziewczynką, rozumiesz? - Mówi do mojego brzucha, a ja wybucham śmiechem.
- Ono nie ma na to wpływu - bawię się lokami męża.
- Wiem, ale ostatnio byłem rozczarowany Jamesem - śmieje się.
- Ej. Chyba tak źle nie jest. 
- Tak. James jest świetny - mówi, uśmiechając się.
- I taki dojrzały...
- Wolałbym, aby taki nie był. Nie może nacieszyć się dzieciństwem... - Wzdycha.
- Zmieńmy temat - mówię, widząc smutek na jego twarzy. Jeszcze przed chwilą tak się śmialiśmy, było dobrze. 
- Skoro James jest u Darcy, co rzadko się zdarza... może wykorzystamy jakoś ten czas? - Patrzy na mnie z nutką pożądania.
- Patrz do czego doprowadziłeś tą ostatnią propozycją - śmieję się.
- Ale przecież dziecko ci nie przeszkadza, więc w czym problem?
   Zaczyna mnie całować po brzuchu, przenosząc się coraz wyżej. Jego dłonie wędrują pod moją koszulką, która po chwili ze mnie znika. Zaplątuję swoją dłoń w jego włosy i delikatnie pociągam do tyłu. Po raz kolejny spotykam się z powarkiwaniem z aprobatą. Jego usta znajdują się teraz niedaleko moich piersi. Przestaje całować, aby gładzić mnie nosem po niezakrytych stanikiem częściach mojego ciała. Spotyka się to również z łaskotaniem mojej nagiej skóry przez jego urocze loki. Po chwili chłopak wraca do całowania po obojczyku, zagłębieniu między ramieniem a szyją, po szczęce i dochodzi do ust. Wkładamy w ten pocałunek wiele miłości, pożądania, zapominając o tym, gdzie jesteśmy.
   Teraz to moja dłoń wędruje po jego plecach, aby za chwilę schować się pod jego koszulką. Po krótszym czasie ujawnia mi się wyrzeźbiona klatka piersiowa mojego męża. Za każdym razem powala tak samo. Przejeżdżam dłonią po odkrytej części ciała, nie przestając całować się z loczkowatym. Wzdryga się, kiedy dotykam kciukiem jego sutka. Śmieję się i z powrotem kieruję dłoń na jego kark.
   Brunet ciągnie mnie za kostki i znajduję się teraz w pozycji leżącej. Zaś chłopak siedzi pomiędzy moimi nogami i przygląda mi się z pożądaniem.
- Musisz mi pomóc uświadomić sobie, że niedługo znowu nie będę miał kontaktu z twoim ciałem przez parę miesięcy - mówi pociągającym głosem, przejeżdżając dłonią po mojej lewej nodze. Jego dotyk sprawia, że przez całe moje ciało przechodzą przyjemne prądy.
   Dłonie zielonookiego znajdują się obok mojego miejsca intymnego i powoli rozpinają rozporek spodni. Czuję się taka bezbronna, ale nie przeszkadza mi to. Harry to jedyna osoba, która może mieć nade mną kontrolę.
   Ciągnie moje spodnie w dół i pomaga wyplątać się z ubrania. Brunet się nade mną nachyla, aby złożyć pocałunek na ustach, które już zdążyły się stęsknić. Całujemy się bardzo namiętnie. Moje dłonie teraz znajdują się na jego ramionach i nie pozwalają oddalić się chłopakowi.
   Po chwili jedną z nich zjeżdżam niżej, po plecach, aby za chwilę pojawiła się na brzuchu. Zahaczam nią o jego spodnie. Próbuję jedną dłonią rozpiąć guzik, ale trochę mi to nie wychodzi, co spotyka się ze śmiechem ze strony chłopaka, który teraz pomaga mi pozbyć się z niego odzieży.
    Brunet wisi nade mną. Jesteśmy w samej bieliźnie i chyba obydwoje nie możemy już się doczekać tego co zaraz się wydarzy.
    Harry zaczyna całować mnie po szyi. Przysysa się do mnie co oznacza, że zostanie tam ślad, a w tym momencie sprawia, że wydaję z siebie jęknięcie i ciągnę męża za włosy. Śmieje się gardłowo, a ja powoli tracę zmysły. Pragnę go, tak bardzo.
    Kiedy odczepia się od mojej szyi przechodzi coraz niżej, zatrzymując się przy piersiach. Przecież nie może sobie odpuścić zabawy z nimi. Nie byłby sobą, gdyby ich nie dotknął, co właśnie teraz robi, sprawiając, że wydaję z siebie kolejne jęki.
- Jesteś taka piękna - mruczy, zdejmując ze mnie stanik i zaczynając składać pocałunki na nowo odkrytych częściach ciała.
   Jęczę głośniej, kiedy przygryza mój sutek. Czuję, jak całe moje ciało szaleje, pod dotykiem jego ust. Przechodzą mnie przyjemne dreszcze. Pieści moje piersi, jakby już nigdy nie miał się z nimi zobaczyć.
   Po paru minutach zaczyna mnie irytować, że chłopak skupia całą swoją uwagę na moich piersiach, więc przejeżdżam swoimi dłońmi wzdłuż jego pleców, wydając z siebie jęki pod wpływem czynów bruneta. Zahaczam opuszkami palców o jego bokserki. Słyszę jego pomruki z aprobatą, ale nadal nie przestaje zajmować się moją klatką piersiową. Powoli ciągnę jego bokserki w dół i kiedy nie jestem w stanie dokończyć zdejmowania ich, chłopak sam się tym zajmuje.
   Dzieli nas tylko jeden materiał, znajdujący się na mojej kobiecości. Jesteśmy już tak blisko do odczucia najlepszego.
   Głowa Harry'ego zjeżdża niżej, zostawiając pojedyncze pocałunki na moim ciele. Zahacza nosem o pasek mojej bielizny i łaskocze mnie w pobliżu intymnego miejsca, co sprawia, że w dole brzucha mam dziwne, przyjemne uczucie. Chłopie ja tu zaraz orgazmu dostanę jeszcze zanim zaczniemy.
    Czuję, jak całuje mnie nad paskiem majtek, które po chwili ściąga. Jego głowa nadal znajduje się w dole, a jego loki łaskoczą mnie po udach.
    Po chwili wraca do mnie, aby złożyć kolejny, namiętny, czuły, troskliwy pocałunek w usta.
- Kocham cię - mówi pomiędzy całunkami.
- Też cię kocham.
---
Trochę długi chyba wyszedł... Mam nadzieję, że Wam się podoba. Przepraszam, że akcja przebiega tak szybko. Ja nie mam pomysłu, jak to opisać, dlatego powoli zbliżamy się do końca...
Dziękuję za wyświetlenia. Ostatnio jest ich dość sporo, co rzadko się zdarza na tym blogu. Ale zachęcam do komentowania. Nie sądzę, aby napisanie nawet jednego słowa było takie trudne.
CZYTASZ = SKOMENTUJ
Pozdrawiam. xx

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział ale... Ciąża!!! Serio?!?! Trochę mnie to wybiło z rytmu ale poza tym to super :) Bałam się tylko że serio straciła pamięć... Pisz tak dalej! Do następnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chłopie ja tu zaraz orgazmu dostanę jeszcze zanim zaczniemy. - mój ulubiony cytat. XD Tak bardzo dziękuje za dedyk :'3 James będzie pieprzył się z Darcy... Ech, to życie.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Poza tym że wgl nie pamiętasz jakie zwyczaje były w Trzynastce i że skoro nie wychodziła to automatycznie nie mogła jeść i spełniać swoich obowiązków które mieli na rękach wytatuowane to było spoko. Ja nie wiem.jak można być tak słabym psychicznie... a propos za dużo Darka wyczuwam... weny.
    Pozdrawiam,
    Ja.

    OdpowiedzUsuń