poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział XXXVII - Przykre nowiny

   Budzę się obok Jamesa i poszukuję dłonią Harry'ego, ale go nie czuję. Podnoszę głowę i rozglądam się po pomieszczeniu. Nigdzie go nie ma. Gdzie ten idiota sobie poszedł? 
   Próbując nie obudzić Jamesa, podnoszę się ze swojego miejsca i kieruję do łazienki, aby się odświeżyć. Kiedy jestem gotowa zaczynam się ubierać i wtedy budzi się moja mała kruszyna. Przeciera swoimi piąstkami oczka, a ja uśmiecham się na ten uroczy widok. Chłopczyk rozgląda się po pokoju i kieruje na mnie wzrok.
- Gdzie tata?
- Nie wiem - kręcę głową i drapię się po karku. - Zaraz pewnie wróci - dodaję na widok zmartwionej twarzyczki.
   Pomagam małemu się przebrać i idziemy wspólnie na stołówkę. Po drodze spotykamy się z Sophie. Uśmiechamy się do siebie przyjaźnie i zaczynamy różne tematy rozmów, w które również włącza się James. 
   Po śniadaniu wracamy do naszego pokoju, w którym nadal nie mam mojego męża. Co się stało? Zaczynam się poważnie martwić. Postanawiam pójść do Chrisa. Może on wie gdzie jest Harry?
   Wołam syna i kierujemy się do pokoju przyjaciela, który znajduje się piętro niżej. Pukam do drzwi i nie słyszę odpowiedzi. Przykładam ucho do drewnianej powłoki i słyszę czyjeś szlochanie. Prawdopodobnie Nelly. Otwieram drzwi bez zastanowienia i zauważam przyjaciółkę, siedzącą na łóżku z głową schowaną w nogach. Obok niej siedzi Darcy, która pewnie próbuje ją jakoś pocieszyć. Zauważam, że Chrisa nie ma.
   Szybko podchodzę do przyjaciółki, ciągnąc za sobą syna, który po chwili puszcza moją dłoń i sam podbiega do brunetki. Siadam obok niej i chwytam za nadgarstek.
- Nelly. Co się stało? - Pytam z troską.
- Chrisa nie ma cały poranek. Martwię się - szlocha.
- Harry'ego też nie ma... Myślałam, że może Chris wie, gdzie jest...
- Jak oni mogli nas tak zostawić bez słowa? - Oburza się. 
- Nie wiem. Oby mieli poważny powód - wzdycham.
   Po paru minutach, kiedy Nelly się już uspokaja, kieruję się z Jamesem do pokoju rodziców Harry'ego. To jedyne osoby, które jeszcze mogą wiedzieć co stało się z moim mężem. Szpital to ostatnie miejsce jakie chcę odwiedzić.
   Pukam do drzwi, ale nikt nie odpowiada. Ściskam klamkę. Zamknięte. Co jest? Marszczę czoło. James wygląda na równie zdziwionego jak ja.
- Mamo, co się dzieje?
- Nie wiem - zaciskam wargi w cienką linię, zastanawiając się nad zniknięciem czterech osób.
   Chodzimy po różnych piętrach, szukając znajomych twarzy. Spotykam Finnicka. Szybko do niego podbiegam i delikatnie szarpię za ramię. Chłopak odwraca się w moją stronę z grymasem na twarzy, ale kiedy zauważa, że to ja go zaczepiam od razu się uśmiecha.
- Emily. Jak dawno się nie widzieliśmy - obejmuje mnie, co trochę wybija mnie z rytmu. Po paru sekundach się otrząsam.
- Cześć Finnick... Wiesz może gdzie jest Harry?
   Chłopak spuszcza głowę, co wprawia mnie w zakłopotanie. Co się dzieje?!
- Ech... Wiesz... Dzisiaj w nocy jego ojciec miał atak... Zmarł na zawał serca...
- Co?! - Krzyczę na tyle głośno, że cała Trzynastka jest w stanie mnie usłyszeć. Kilka głów odwraca się w naszą stronę. - Jak to możliwe? Co? Jak? Czemu? - Rzucam różnymi pytaniami i zaczynam płakać. Harry. Go na pewno to bardzo boli. 
- Ktoś jego ojca bardzo zdenerwował i jego serce nie wytrzymało emocji...
   Przykładam dłoń do ust i próbuje powstrzymać kolejne łzy. Finnick mnie obejmuje i bardzo mocno do siebie przyciska. Po paru chwilach słyszę smutny głos syna:
- Dziadek nie żyje?
   Razem z Finnickiem patrzymy na niego ze współczuciem i delikatnie kiwamy głowami. Chłopczyk się do nas przytula i wypuszcza strumień łez. Czemu to musiało się wydarzyć?
- A co z Chrisem? - Pytam po paru minutach płaczu, ocierają łzy.
- Ech... to jeszcze nie wszystko... Chris i Harry mają nam pomagać w walce ze Snowem... - mówi ciszej.
- Co?! Nie! Nie pozwolę mu! - Krzyczę. 
- Emily - wzdycha.
- Zaprowadź mnie do niego! - Oburzam się.
- Emily. Uspokój się.
   Posyłam mu surowe spojrzenie i chłopak posłusznie prowadzi mnie do szpitala, gdzie nadal na łóżku leży jego ojciec. Na jego widok robi mi się smutno i już zapominam o złości. Przy łóżku mojego teścia siedzą Harry, jego mama i Chris. Niebieskooki pociesza mojego męża, który ma spuchnięte oczy od płaczu. Jego matka wygląda o wiele gorzej i cały czas trzyma mojego teścia za dłoń. Jest to najsmutniejszy widok w moim życiu. Poza widokiem mojego ojca, kiedy mama odeszła... 
   Powoli kieruję się z synem do Harry'ego. Chris się odsuwa, dając nam do niego dostęp. Niebieskooki podchodzi do matki bruneta. To miłe z jego strony. 
   Zajmuję miejsce Chrisa i kładę swoją dłoń na ramieniu zielonookiego. Na mój dotyk chłopak odwraca wzrok ze swojego ojca i patrzy na mnie swoimi szklanymi oczami. Moje również są teraz przepełnione smutkiem, ale on cierpi. Najmocniej na świecie. Bez słowa chłopak wtula się w moją klatkę piersiową, a ja już wyczuwam jego łzy na swojej koszulce. Gładzę go po głowie, próbując w ten sposób pocieszyć. 
   James stoi obok nas i przygląda się swojemu dziadkowi. Widzę, że jest smutny. Kładzie swoją drobną dłoń na dłoni mężczyzny. Pociera ją swoimi opuszkami palców, a na jego twarzy zaczynają się pojawiać łezki. Odsuwam delikatnie Harry'ego, aby zająć się synem. Z początku mąż nie rozumie moich ruchów, ale na dźwięk szlochu chłopca odwraca się do niego i go obejmuje. Ja chciałam to zrobić, ale Harry jest ojcem, więc nie mam mu tego za złe. 
   Podnoszę się ze swojego miejsca i staję za synem, aby go objąć. Teraz ja razem z mężem przytulamy małego, aby się lepiej poczuł. Po paru minutach się uspokaja, a na twarzach moich chłopców nie ma już tak wielkiego bólu. 
   Spoglądam na teścia, bo chyba jako jedyna w tym pomieszczeniu pierwsze co zrobiłam to uspokajałam ludzi wokół. Widzę jego spokojną twarz. Ma zamknięte oczy. Wygląda jakby spał. Zapadł w sen, ale w wieczny. Po mojej twarzy spływają pojedyncze łzy, ale nie pozostają na długo. Próbuję być silna, dla Harry'ego. Tak jak sobie obiecałam.
    Popołudniu w sali pojawia się Kayle. Wyprasza nas z pomieszczenia, ponieważ będą przenosić teścia do kostnicy. Kiedy przechodzę obok blondyna ten posyła mi pocieszający uśmiech. 
   Kierujemy się do pokoju mamy Harry'ego. Doskonale wiemy, że dla niej to jest najtrudniejsze. Ból rozdziera ją od środka. Może i dobrze udaje, że wszystko jest w porządku, ale wiem, że tak nie jest.
   W ciszy siedzimy i czasem po naszych twarzach spływają pojedyncze łzy. W pewnym momencie kobieta zaczyna wspominać chwile przeżyte z mężem. Uśmiecham się delikatnie. Świadomość, że mama Harry'ego powoli próbuje się pozbierać sprawia, że czuję się lepiej. Widzę, że na twarzy loczkowatego również pojawia się leniwy uśmiech.
   Wieczorem kierujemy się niepewnie do swojego pokoju. Nie wiadomo co może zrobić mama Harry'ego, ale ta twierdzi, że nie chce zawracać nam sobą głowy, więc po długich namowach wracamy do siebie.
   Kiedy James zasypia postanawiam porozmawiać z Harrym. O jego ojcu i o jego udziału w wojnie.
- Harry? - Unosi brew. - Możemy porozmawiać?
- Jasne - mówi słabo.
- Bardzo ci współczuję śmierci ojca... - Wzdychamy. 
- Spokojnie Emily. Już wiem jak się czułaś po śmierci matki - unosi delikatnie kąciki swoich ust.
- Twój tato był cudowny.
- Twoja matka również.
   Śmiejemy się. Nie wiem dlaczego. Może to nerwowy śmiech, aby zapomnieć o smutku?
- Ach. Harry. I jeszcze jedno - patrzy na mnie podejrzanie. - Wiem, że to pewnie nie odpowiedni moment - przygryzam dolną wargę. - Może powinniśmy wyjść z pokoju. Nie chcę budzić Jamesa - informuję, zerkając na syna.
   Brunet kiwa wyrozumiale głową i opuszczamy pokój, delikatnie zamykając drzwi. Opieram się o barierki i przyglądam Trzynastce. 
- Więc... O co chodzi? - Pyta niespokojnym tonem loczkowaty.
- Em... Finnick mi powiedział, że ty i Chris... - Przełykam ślinę. - Macie zamiar brać udział w tych akcjach wojennych.
   Chłopak chowa głowę w dłoniach i wzdycha. Pewnie nie chciał, abym się o tym dowiedziała albo żebym się dowiedziała od Finnicka. Ale... To było nieuniknione. Prędzej czy później musiałabym się o tym dowiedzieć...
- Emily... - zaczyna cicho. 
- Harry, jeśli myślisz, że ja ci na to pozwolę to jesteś w ogromnym błędzie - oburzam się.
   Zielonooki próbuje mnie objąć, ale mu na to nie pozwalam.
- Nie puszczę cię tam! Możesz zginąć!
- Emily. Chcę się do tego przyczynić. Zapewnić Jamesowi dobrą przyszłość.
- Harry! Pomyślałeś o tym, że możesz zginąć i James straci ojca?! To nie będzie dla niego dobra przyszłość!
- Uspokój się!
- Nie, Harry! Nie uspokoję się! W ogóle o nas nie pomyślałeś! - Krzyczę, a w moich oczach pojawiają się łzy.
   Brunet podchodzi do mnie i unosi moją brodę, którą szarpię. Nie chcę na niego patrzeć. On chce nas zostawić i pójść tam gdzie jest najbardziej niebezpiecznie. Ja mu na to nie pozwolę. Nie puszczę go.
- Emily - mówi błagalnym tonem, a jego dłonie znowu dotykają mojej twarzy.
   Niechętnie na niego patrzę i mój wzrok skupia się na jego szklanych oczach.
- Nie obrażaj się - mówi cicho. - Ja chcę dobrze.
- Przecież jak tam pójdziesz ja zwariuję - szepczę.
- Dasz radę. Jesteś silna.
- Nie dam rady, Harry - naciskam. - Nie pamiętasz ostatnich wydarzeń? Śmierci naszych przyjaciół na arenie? Nie pamiętasz, jak popadłam w depresję? Jak sobie pójdziesz znowu wyląduję w szpitalu.
   Przyciskam głowę do jego klatki piersiowej i wybucham płaczem. Chłopak mnie mocniej ściska i słyszę, że również płacze. Łzy wychodzą strumieniami i kompletnie nie przejmuję się tym, że plamię mu koszulkę. Nie jestem w stanie nic innego zrobić. Myśl o tym, że mogę go stracić jest bardzo bolesna. Nigdy mu na to nie pozwolę.
- Kocham cię - szepczę po paru chwilach.
- Ja ciebie też - odpowiada i całuje mnie w głowę, głaszcząc moje plecy.
   Stoimy tak jeszcze z parę minut, cicho popłakując i wracamy do swojego pokoju. James jak spał tak śpi. Na całe szczęście. Bałam się, że go obudziliśmy naszymi krzykami. Dobrze, że postanowiłam porozmawiać o tym na zewnątrz.
***
   Kiedy się budzę znowu obok mnie nie ma bruneta. Denerwuję się. Nie posłuchał się mnie. Nie został. Nie.
   Zaprowadzam Jamesa do Sophie, która nie za bardzo rozumie moje zachowanie. Żegnam się z synem, całując go w głowę. Przytulam się mocno do syna, a następnie do kobiety i bez słowa wyjaśnień kieruję się na dół w poszukiwaniu swojego męża i grupy udającej się do Kapitolu.
   Nie zajmuje mi to dużo czasu. Szybko znajduję Gale'a, Katniss i Peetę. Przemykam się obok nich do sali, w której są stroje oraz broń. Rozglądam się po pomieszczeniu, ale nikogo tam nie znajduję. W pewnym momencie słyszę zaskoczony głos za sobą:
- Emily? Co ty tutaj robisz? - Pyta Finnick.
- Ja... ja... - jąkam się.
- Idziesz z nami? - Pyta lekko zaskoczony.
- Gdzie jest Harry? - Odpowiadam pytaniem na pytanie.
- Już jest gotowy. Czeka z Chrisem na Boggsa. Coś się stało? Nie wyglądasz najlepiej.
- Bo się tak nie czuję. Jak on może mi to robić? Jak?
- Co?
- Iść z wami! On powinien tu zostać, ze mną, z Jamesem!
- Emily, uspokój się - przytula się do mnie i wtedy drzwi do pomieszczenia otwierają się.
- Co tu się... - Harry przerywa swoją wypowiedź. - Co ty tu robisz? - Patrzy zaskoczony.
- Ty kretynie! - Krzyczę na niego. - Chciałeś sobie tak pójść bez pożegnania?! - Kieruję się do chłopaka ze łzami w oczach. - Nie dość, że się mnie nie słuchasz i idziesz z nimi to nawet nie miałeś zamiaru się z nami pożegnać?!
- Emily...
- Nie, Emily! - Walę swoimi dłońmi o jego klatkę piersiową. - Jak ty tak możesz? Zależy mi na tobie, kocham cię, ale się z tobą nie pożegnam, kiedy idę w miejsce, gdzie mogę zginąć! - Oburzam się.
- Ja...
- Właśnie! - Rzucam.
- Przepraszam - obejmuje mnie, a ja nie wiem czemu, ale mu na to pozwalam.
- Zostań - mówię spokojniej.
- Nie. Ja chcę iść.
- Harry - patrzę na niego błagalnie ze łzami w oczach.
- Nie płacz - ociera mokry płyn z mojej twarzy. - Wrócę - uśmiecha się, ale to nie sprawia, że czuję się lepiej. - Ty zajmij się Jamesem i odpoczywaj - gładzi mnie po brzuchu, przez co przypominam sobie o ciąży.
- Masz mi obiecać, że wrócisz.
- Obiecu... - nie pozwalam mu dokończyć i łączę nasze usta w namiętnym pocałunku, pełnym bólu i troski. Całujemy się tak z parę minut. Nie chcę teraz oderwać od niego swoich ust. Będę za nim tęsknić. Bardzo.
   W pewnym momencie Finnick odchrząkuje i odrywamy się od siebie, lekko się czerwieniąc.
- Harry chyba powinniśmy dołączyć do grupy - informuje.
- Czekaj - łapię go za ramię, a brunet patrzy na mnie, marszcząc czoło. - A James?
- Finnick - mówi błagalnym tonem.
- Pospiesz się - rzuca i razem z zielonookim udajemy się do Sophie, gdzie zostawiłam syna.
   Kobieta patrzy na nas, nadal nie rozumiejąc co się dzieje.
- Harry. Po co ci... Nie - kładzie dłoń na swoich ustach.
   Podchodzę do kobiety i ją obejmuję.
- Zostawisz ich tak..
- Wrócę - mówi stanowczo loczkowaty.
   Mąż podchodzi do syna i bardzo mocno go ściska. Szepczą coś do siebie, a następnie brunet kieruje się do mnie i do Sophie. Obydwie jesteśmy całe we łzach. Chłopak najpierw przytula się do Sophie, a teraz do mnie. Ściskamy się bardzo mocno, jakbyśmy już mieli się nigdy nie spotkać. Zaplątuję swoje dłonie w jego lokach i po raz kolejny łączę nasze usta w pocałunku. Tym razem krótszym, ale równie ważnym, jak ten poprzedni.
- Kocham cię - mówi.
- Ja też cię kocham - ocieram łzy.
   Loczkowaty jeszcze raz całuje mnie w czoło, powtarzając, że wróci. Trzymam go za słowo.
---
TAM TAM TAM.
Co czuliście podczas czytania tego rozdziału? Jak sprawdzałam błędy to samej mi się chciało płakać, że Harry ich tak zostawia (Ta głupia jestem. Sama piszę i później mówię, że ktoś jest idiotą).
Zakładka bohaterowie została zaktualizowana. Dziękuję Finnickowi za zdjęcie Jamesa. :))
Szczerze nie planowałam dodać tego rozdziału dzisiaj, ale jak zobaczyłam, że wczoraj było 100 wyświetleń, a pod ostatnim rozdziałem było ich 30 to stwierdziłam, że sobie zasłużyliście + nie ukrywam, że spieszno mi do skończenia tego bloga (później dowiecie się dlaczego). Już coś dla Was szykuję i mam nadzieję, że spodoba Wam się tak samo jak mi. ;3
Pragnę Wam powiedzieć, że na tym blogu pojawi się jeszcze jeden rozdział i epilog. Tak. Już niedługo wszystko się skończy.
Kolejny rozdział mam nadzieję, że będzie szybko. Wszystko zależy od Was ile będzie wyświetleń i komentarzy.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się podobał. ^^
CZYTASZ = SKOMENTUJ
Pozdrawiam. xx
PS Dziękuję za 7100 wyświetleń! Jesteście cudowni!

4 komentarze:

  1. Szkoda mi Emily, jednakże... Nie wiem. Rozdiał jest świetny, nie mam weny na kom. :_:

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zabijesz Harry'ego to ja zabije ciebie. Dziękuję dobranoc.
    Weny.
    Pozdrawiam,
    Ja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ! Pisz szybko następny :) Weny !

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak smutno :( Do następnego rozdziału ( skoro ma być ostatni oby był super ekstra!!)

    OdpowiedzUsuń