Budzę się o siódmej. Słyszę chrapanie
Harry’ego i wtedy biorę poduszkę w rękę i uderzam nią w jego twarz. Chłopak
nadal śpi. Przykładam swoje usta do niego i mówię:
- Wstawaj niedźwiedziu
– chichoczę.
Podziałało, bo loczkowaty przestaje chrapać, a na jego
twarzy pojawia się ogromny uśmiech.
- Czemu niedźwiedź?
- Nawet nie wiesz jak
chrapiesz – przewracam oczami i podnoszę się z łóżka.
- Ja chrapię?
- Wyobraź sobie, że
tak. I to już nie pierwszy raz.
Chłopak się śmieje i również podnosi się z łóżka.
Ubieramy się, myjemy razem zęby, łaskocząc siebie nawzajem i idziemy do
jadalni, gdzie czeka już na nas śniadanie. Widzimy samotną Sophie, która na
nasz widok się uśmiecha. Rozmawiamy chwilę i ujawnia nam się Noah.
- Jak się spało? –
pytam.
- Nie mogłem zasnąć –
ziewa. – Czuję, że dzisiejszy dzień nie będzie najlepszy.
- Stresowałeś się czymś
może? – pyta Harry.
- Nie. Chyba… -
odpowiada niepewnie.
Rozmowę przerywa Jessica. Wygląda podobnie do Noah. Siada
obok blondyna i zaczyna szykować sobie śniadanie. Siedzimy w ciszy i spożywamy
posiłek. Następnie para idzie na drugi dzień szkolenia, a ja z mężem
stwierdzamy, że moglibyśmy się przejść. Żegnamy się z Sophie i wychodzimy na
świeże powietrze. Od czasu do czasu zatrzymuje nas parę osób po autografy.
Irytuje mnie dziewczyna, która podrywa zielonookiego. On ma obrączkę! I stoi
obok ciężarnej kobiety! A ty śmiesz go przy niej podrywać?! Cały czas groźnie
na nią patrzę, a Harry stara się jak najszybciej zakończyć z nią rozmowę, lecz
dziewczyna nie daje za wygraną. W końcu zirytowana ciągnę chłopaka za rękę, a
ten się śmieje.
- Kocham jak jesteś o
mnie zazdrosna.
Przewracam oczami.
- A ja kiedy ty jesteś
– puszczam mu oko.
- Niektórzy twierdzą,
że to zła cecha. Jak ty to oceniasz?
- Myślę, że zazdrość to
chyba dobra cecha. W końcu wtedy wiadomo, że danej osobie na nas bardzo zależy.
Chłopak zatrzymuje mnie i patrzy prosto w moje oczy.
- Emily Joven.
Cholernie mi na tobie zależy.
- A mi na tobie –
całuję go w nos, a chłopak łapie mnie za brzuch.
Nasze twarze są blisko siebie. Obydwoje wystawiamy swoje
zęby i patrzymy sobie prosto w oczy. Po chwili nasze usta się spotykają, a
języki ze sobą rywalizują. To jest wspaniałe!
Trzymamy
się za ręce i wspominamy moje igrzyska. Harry cały czas o mnie wtedy myślał. To
urocze, że już od pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy, wiele dla niego
znaczyłam. Po godzinie mam już dość. Jestem zmęczona i namawiam bruneta do
powrotu. Chłopak patrzy na mnie z troską i prowadzi do Ośrodka Szkoleniowego.
***
Jest już po siedemnastej do salonu pierwsza wchodzi
Jessica. Ma szklane oczy i szybko udaje się do swojego pokoju i trzaska
drzwiami. Zaraz za nią wpada Noah w podobnym nastroju. Patrzymy się po sobie z
Harrym i zaczynamy działać. Ja idę do dziewczyny, a on do chłopaka. Pukam do
drzwi.
- Jessica zechcesz mnie
wpuścić?
Słyszę tylko płacz. Postanawiam wejść. Dziewczyna leży
twarzą w poduszkach. Siadam obok niej i kładę rękę na jej ramieniu.
- Jessica co się stało?
- Nic – szlocha.
- To coś z Noah,
prawda?
Dziewczyna podnosi głowę i spogląda na mnie. Ociera łzy z
twarzy i siada.
- Okay. Mówiłam ci, że
on mi się bardzo podoba – kiwam głową. – Wiesz. Powiedział mi dzisiaj, że ja
jemu również. Żartowałam, że pomylił adresy, a ten się razem ze mną śmiał.
Pocałował mnie w policzek i powiedział, że jestem urocza…
- Jak na razie wszystko
w porządku – zauważam.
- Tak, ale ustaliliśmy,
że będziemy ze sobą szczerzy – bierze oddech. – I zadawaliśmy sobie różne
pytania i odpowiadaliśmy na nie zgodnie z prawdą. Nie wiem jak, ale doszło do
pytania „Co sądzisz o naszych mentorach?”. Ja odpowiedziałam, że jesteście
bardzo uroczy i bardziej mówiłam o tobie, bo z Harrym nie rozmawiam… Noah
mówił, że Harry udziela całkiem niezłych rad, a ty jesteś najcudowniejszą
dziewczyną jaką miał okazję w życiu spotkać. To mnie zabolało. Ja jestem tylko
drugą opcją. Jakbyś ty i Harry nie byli małżeństwem i nie byłoby widać, że
siebie naprawdę kochacie pewnie by o ciebie walczył, a mnie by nawet nie
zauważył. Powiedziałam mu to. Zaczął mnie przepraszać. Stwierdził, że mógł przy
tym skłamać, ale ja już nie chciałam go słuchać – znowu płacze, a ja ją do
siebie przytulam.
Trzeba przyznać. W tej sytuacji chłopak mógł skłamać.
Byłoby lepiej dla ich dwójki. I co to teraz zrobić? Jak ją pocieszyć?
- Jessica, wszystko
będzie dobrze.
Blondynka nadal płacze w moje ramię, a ja jej na to
pozwalam. Nic do siebie nie mówimy, ale dziewczynie chyba moja obecność
wystarcza. Kiedy zbliża się dwudziesta podopieczna dziękuje mi za to, że do
niej przyszłam. Pytam się czy idzie na kolacje, ale odmawia. Woli posiedzieć
sama w pokoju. Kiwam głową i wychodzę z pokoju, mówiąc, aby już nie płakała.
W jadalni nikogo nie ma. Zaglądam do mojej sypialni. Tam
też pusto. Czyli zielonooki nadal rozmawia z Noah. Wiem, że nie powinnam, ale
ciekawość jest ode mnie silniejsza. Podchodzę do drzwi do pokoju blondyna i
przykładam do nich ucho.
- Rozumiemy się? –
słyszę swojego męża.
- Chyba tak, ale
myślisz, że to pomoże? – pyta blondyn.
- Na pewno – mówi z
przekonaniem Harry.
Kiedy słyszę, że rozmowa dobiega końca szybko siadam na
kanapie i bawię się rękoma. Zamykają się drzwi i się odwracam. Patrzymy się na
siebie i w końcu pytam się jak rozmowa z Noah.
- Wiesz co on o tobie
powiedział? – kiwam głową. – Więc przejdźmy do części, gdzie chłopak mówił, że
jest głupi i nie powinien jej tego mówić.
- Bo nie powinien.
- To samo mu
powiedziałem, ale jakąś radę musiałem udzielić.
- Jaka ona jest?
- Czy ja wiem czy chcę
ją zdradzać – kręci głową.
- Powiedz. Wiesz, że
nie wytrzymam, jak się nie dowiem.
Chłopak się śmieje.
- Jutro rano jeszcze
przed piątą idziemy do sklepu kupić jej bukiet róż. Następnie przyrządzimy jej
razem śniadanie, a o siódmej pójdzie do jej pokoju to zanieść i przeprosi ją za
to. Powie, że mu naprawdę na niej zależy, a
ty się dla niego nie liczysz jak ona.
- Miejmy nadzieję, że
pomoże.
Następnego ranka budzi mnie Harry, który potyka się o
walizkę stojąca na środku. Przeprasza mnie za to, a ja się tylko uśmiecham i
mówię, że nic się nie stało. Podnoszę się z łóżka i również się ubieram. Siadam
w salonie i przyglądam się jak zielonooki z blondynem wychodzą. Mija pół
godziny i wracają z wielkim bukietem róż, który pachnie przecudnie. Następnie
chłopaki idą do kuchni i robią jajecznicę. Noah wycina chleb w kształt serca.
Ja cały czas się im dokładnie przyglądam. Blondyn chyba trochę się boi. Kiedy
wybija siódma Noah bierze tacę z jedzeniem w jedną rękę, a w drugą bukiet.
Trochę się chwieje. Harry puka za niego w drzwi. Słychać: „Proszę” i wtedy mój
mąż naciska klamkę. Dalszego przebiegu nie widzimy. Niech sami załatwią sprawy
między sobą. Brunet idzie do kuchni i wraca do mnie z tacą na której znajdują
się dwie miski z płatkami z mlekiem. Przy jednej jest karteczka: „Dla mojej najcudowniejszej
żony xoxo” oraz mniejszym drukiem: „I Jamesa :)”. Uśmiecham się do męża i biorę
miskę w rękę.
Parka długo nie wychodzi z pokoju. Szczerze mają czas dla
siebie do 17.00. Dopiero wtedy zaczyna się ocena indywidualna. Idziemy z Harrym
do naszej sypialni i siadamy na łóżku.
- Chyba się udało –
mówi zielonooki z uśmiechem.
- Jak zwykle wszystko
musiało pójść zgodnie z twoim planem – czochram jego włosy.
- Ja się po prostu
dobrze znam na dziewczynach.
- Tak? – unoszę brew.
- Inaczej byś tu koło
mnie nie siedziała – łaskocze mnie.
O piętnastej postanawiam zajrzeć do Jessiki. Zbliżam się
do drzwi do jej pokoju i słyszę dyszenie dziewczyny i Noah dopytującego czy to
na pewno nie boli. O mój boże. Oni to teraz robią. W popłochu oddalam się od
drzwi, a Harry marszczy czoło.
- Co się dzieje?
- Harry oni tam teraz…
- Gadasz! – śmieje się.
- No, ale naprawdę.
- Niezły jest. Niech
korzysta. Innej okazji już nie będzie miał.
- Joven!
- No co?
Macham ręką i idę na dach Ośrodka Szkoleniowego.
Przyglądam się Kapitolowi. Wspominam sobie dzień w który wróciłam do domu po
igrzyskach. Harry wtedy został na noc. Wtedy spanie obok niego było spełnieniem
moich marzeń. Teraz to jest bardzo miłe zakończenie każdego dnia. Uśmiecham się
sama do siebie. Albo moment kiedy mi się oświadczył. Dzień naszego ślubu.
Poranek w jego domu. Gdyby nie jego rodzice może doszłoby do seksu tuż przed
ślubem? Nie przeszkadzałoby mi to. Ale z drugiej strony wtedy ta noc nie byłaby
taka wyjątkowa… Jego dotyk, wędrówki ustami po moim ciele. To uczucie. Połączenie
się naszych ciał w jedno. To było coś pięknego. Szczerze to nawet za tym
tęsknię. A słowa zielonookiego miały sens. „Innej okazji już nie będzie miał”.
Przecież jak wygra to oczywiste, że Jessica nie będzie wtedy żyć. Albo obydwoje
zginą. Brrr…
Zjeżdżam na nasze piętro. Patrzę na zegarek. Jest już po
siedemnastej. Harry wygląda z kuchni.
- Gdzie byłaś?
- Na dachu.
Zbliża się do mnie, łapie mnie za ręce i opiera czoło o
moje.
- O czym myślałaś?
- O nas.
- O nas?
- O naszych pierwszych
wspólnych nocach.
Chłopak się uśmiecha łobuzersko.
- Żebyś słyszała jak
ona w pewnym momencie się wydarła – śmieje się loczkowaty.
- Mogłeś też gdzieś
uciec i dać im trochę prywatności – przewracam oczami i dołączam do niego.
Wieczorem para
wchodzi do salonu trzymając się za ręce. Wyglądają na bardzo szczęśliwych.
Chwalą się, że pokazy im bardzo dobrze poszły. Zaraz się to okaże. Wszyscy
siadamy na kanapie. Dołącza do nas Sophie. Chwilę później na ekranie pojawia
się Caesar i zaczyna przedstawiać wyniki. Trybut z Jedynki, umięśniony brunet o
groźnym wyrazie twarzy otrzymuje 10 punktów. Jego towarzyszka o długich
czarnych włosach dostaje taką samą ilość punktów. Chłopak z Dwójki z blizną na
twarzy zyskuje 11, a dziewczyna 9. Blondyn o promiennym uśmiechu z Czwórki
dostaje również 11, a czternastoletnia dziewczynka 5 punktów. Nareszcie na
ekranie ujawnia się Noah. Przy jego zdjęciu pojawia się 10! Wszyscy mu
gratulujemy, ale nie za długo, bo teraz pojawią się wyniki Jessiki. Dostaje 11!
Naprawdę dobrze im poszło. Postanawiamy to uczcić i Harry wyjmuje wino z
szafek. Ja oczywiście nie mogę nic wypić, ale cała reszta bawi się na całego.
Niech się cieszą. Nie wiele zostało im szczęśliwych chwil w życiu.
Po dwudziestej drugiej biorę prysznic. Narzucam na siebie
długą, czarną koszulkę i wchodzę do sypialni. Chowam się pod kołdrę i pojawia
się pijany Harry, który krzyczy, że mnie kocha najbardziej na świecie i zawsze
będzie mnie bronić. Śpiewa różne piosenki i całuje mnie mimo moich protestów.
Trochę się przy tym śmieję. Na szczęście chłopak nie robi nic głupiego. Kładzie
się obok mnie i zasypia w błyskawicznym tempie. Odgarniam włosy z jego twarzy i
całuję w policzek.
- Śpij dobrze wariacie
– uśmiecham się i również zasypiam.
---
Co myślicie o
rozdziale? Piszcie w komentarzach!
Nie wiem czy to jest
dobre. Sami oceńcie… Nowy blog! ---> www.mlodziiwaleczni.blogspot.com
Pozdrawiam xx
Świetne! Lol XD Od razu po pogodzeniu się już ten... lol XD I takie wysokie wyniki z pokazów indywidualnych <3 Uwielbiam zawodowców, tyle osób dostało po 11 pkt. Czy w twoim opowiadaniu Dystrykt Czwarty też jest zawodowy?:D
OdpowiedzUsuńNie. U mnie jest jako zwykły dystrykt.
UsuńRany, ale słodko! ;) Tyle miłości co na żadnym innym blogu, którego czytałam (ale to nic złego, żeby nie było niejasności c:). No, to tyle, co ja myślę o rozdziale, bo na błędy, nawet jeśli jakieś są, to nie zwróciłam uwagi. Chętnie zerknę na nowego bloga, pozdrawiam i weny na pisanie! ;)
OdpowiedzUsuńJEZUS MARIA JAK TO CZYTAŁAM TO MIAŁAM JEDNO WIELKIE "WTF" XD Kobieto, łogarnij że się xD Dobra, ja tam ryczałam ze śmiechu, ale wiesz, że ja mam taką reakcję (szczególnie na wspomnienie ślubu XD).
OdpowiedzUsuńWeeeny!
Pozdrawiam,
Ja <3
Uuuuuuu! Ale się działo! Śmiałam się praktycznie cały czas. A najbardziej z Jessiki i Noaha. XD O mój Boże! Hahahaha! Nie no kocham twój blog, kocham!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i powodzenia w dalszym pisaniu!