Jest wieczór. Siedzę
sama w salonie, czytając książkę. Harry już dawno poszedł spać. Był bardzo
zmęczony po dzisiejszym dniu. Pomagał swoim rodzicom w kolejnej części remontu
ich domu. Minęło już sporo czasu od naszego pobytu w Kapitolu. Nic ciekawego
się tam więcej nie wydarzyło. Rozmawialiśmy z naszymi przyjaciółmi, którzy po
paru dniach się ze sobą złączyli i teraz są razem szczęśliwy. Trzymam kciuki za
ich związek. Jutro idę z Harrym do szpitala, aby dowiedzieć się jakiej płci
jest nasze dziecko. Właśnie dziecko. Nadal dziwnie się z tym czuję. Mam dopiero
18 lat, a już niedługo zostanę matką. A i za parę tygodni już dożynki. Boję się
kogo w tym roku wylosują i czy dam radę ich przygotować na zmagania na arenie.
Podnoszę się z kanapy i idę do łazienki na kąpiel. Nalewam wody do wanny i
ściągam ubrania. Kiedy wanna jest pełna wchodzę do niej i zanurzam się w
ciepłej wodzie. Czuję się fantastycznie. Bardzo mnie to relaksuje. Zamykam oczy
i zapominam o świecie. Kiedy mija pół godziny wychodzę z wody. Narzucam jakieś
lekkie ubrania i idę do sypialni. Patrzę na łóżko, w którym leży Harry. Tak
bardzo kocham tego bruneta. Codziennie się mnie pyta jak się czuję, martwi się
o mnie, nie pozwala mi się przemęczać. Jest kochany. Nie wyobrażam sobie życia
bez niego. On je tak bardzo zmienił. Oczywiście na lepsze. Sprawia, że
codziennie się uśmiecham nie ważne, jak okropne rzeczy mnie spotykają. Wychodzę
na balkon. Czuję chłodny powiew wiatru. Jest ciemno, ale bardzo ładnie. Księżyc
oświetla las. Widzę też mnóstwo gwiazd na niebie. To wszystko wygląda
przepięknie, ale naprawdę jest mi bardzo zimno i chwilę później schodzę z
balkonu i kładę się obok zielonookiego, wtulając się w niego.
***
- Wstawaj słońce – słyszę głos Jovena i mruczę. – Wstawaj. Nie chcesz się
dowiedzieć jakiej płci jest nasze dziecko? – uśmiecha się.
- Jakoś przeżyję bez tej informacji – odpowiadam nie podnosząc z niego
głowy, a jeszcze bardziej się wtulając.
- Emily nie ma co się bać.
- Skąd przypuszczenia, że się boję?
- Widać to po tobie. Od kilku dni chodzisz przejęta – mówi z troską i
przejeżdża kciukiem po moim policzku.
- Harry mamy dopiero 18 lat. Zero pojęcia o wychowywaniu dzieci i niedługo
będą dożynki. Jak tu się nie bać?
- Spokojnie – całuje mnie w czoło. – Nasi rodzice na pewno nam pomogą przy
wychowywaniu dziecka, a z przygotowywaniem trybutów jakoś damy radę – gładzi mnie
po włosach.
- Na pewno?
- Tak – unosi kąciki swoich ust, a ja mimowolnie robię to samo.
Wstajemy z łóżka i
schodzimy powoli po schodach do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Siadamy
obok siebie na kanapie i jemy zrobione przez nas kanapki. Żartujemy sobie i
dzięki temu jakoś zapominam o zmartwieniach. Kiedy kończymy jeść idziemy się
ubrać. Zakładam granatowy T-Shirt i czarne spodnie. Harry ma na sobie biały
sweter we wzorki i czarne spodnie. Przeczesuje swoje loki ręką i uśmiecha się
do mnie łobuzersko. Śmieję się. Chwilę później jesteśmy na dole i ubieramy kurtki.
Mimo wszystko ja i tak się boję.
Idziemy powoli w stronę
szpitala. Jest słoneczna pogoda, ale jednak jest trochę chłodno. Pocieram o
siebie ręce, a kiedy Harry to zauważa obejmuje mnie. Od razu robi mi się cieplej,
a na mojej twarzy pojawiają się rumieńce.
Jestem już u ginekologa.
Zaraz dowiem, dowiemy się, jakiej płci jest nasze dziecko. Harry cały czas mówił,
że ma nadzieję, że to dziewczynka. Nie wiem czemu akurat mu zależy na tym, aby
to właśnie była dziewczynka, a nie chłopiec, ale długo nie zaprzątam sobie tym
głowy. Lekarz wchodzi do gabinetu, a ja odkrywam brzuch. Loczkowaty podchodzi
do mnie i łapie mnie za rękę. Stres trochę opada. Lekarz smaruje mnie maścią i
po chwili przykłada urządzenie. Na ekranie pojawia się niewyraźne dziecko. Ja
niestety nie jestem w stanie zobaczyć co tam jest. Nie wiem jak lekarze to
robią. Patrzymy z mężem raz na ekran raz na lekarza. Ten nic nie mówi. Odkłada
sprzęt i nadal w gabinecie trwa cisza. Niech nas nie trzyma w napięciu tylko
wreszcie coś powie! Kiedy już chciałam coś powiedzieć z agresją, Harry pyta:
- Doktorze to jak? – mówi nadal trzymając mnie za rękę. – Chłopiec czy
dziewczynka?
Lekarz się uśmiecha, a
mi serce zaczyna bić dwa razy szybciej. Zielonooki patrzy na niego z wielką
nadzieją, a ten po chwili oświadcza, patrząc na mnie:
- Rośnie w tobie wasz zdrowy synek.
Widzę lekkie zawiedzenie
na twarzy męża, ale i tak jest zadowolony.
- Nauczysz go strzelać z łuku jak ciebie twój ojciec? – pytam z uśmiechem.
- No pewnie! Ale szkoda, że to jednak nie dziewczynka – kręci głową, ale z
jego twarzy nie znika uśmiech.
Kiedy wychodzimy z
gabinetu i udajemy się do naszego domu pytam Harry’ego czemu akurat chciał
dziewczynkę.
- Em… szczerze to sam nie wiem – kręci głową. – Ale przeszkadzało by ci mieć
drugą piękność w domu? – uśmiecha się.
- Hmm… pewnie byłabym zazdrosna – puszczam do niego oko, a chłopak się
uśmiecha.
- To samo mogę teraz powiedzieć o naszym synu.
Zjadamy obiad i
postanawiamy odwiedzić nasze rodziny, aby je poinformować o płci dziecka.
Najpierw idziemy do mojego taty. Ten bardzo się uśmiecha na nasz widok.
Zaprasza na obiad, ale mówimy mu, że już jedliśmy, więc przygotowuje dla nas
tylko herbatę. Mówimy mu o tym, że będziemy mieć syna, a ten zaczął zadawać
różne pytania, np. Jak będzie miał na imię?
- Szczerze to jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Znaczy… było coś na ten
temat jak dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży, ale decyzja jeszcze nie
zapadała – kręcę głową.
- Spokojnie to jeszcze dzisiaj przedyskutujemy – uśmiecha się Harry.
Następnie idziemy do
rodziców loczkowatego. Oczywiście jesteśmy przez nich uściskani i zaproszeni na
herbatkę. Również się cieszą na daną informację i już myślą nad prezentami dla
niego.
- Naprawdę nie musicie nic kupować – mówię, a Harry się ze mną zgadza.
- Oj przestańcie – macha ręką jego mama. – Mój pierwszy wnuczek i nic mu
nie kupię? Jaka by była ze mnie babcia? – uśmiecha się.
- A jak się z tym czujesz Emily? – pyta ojciec zielonookiego.
- Chyba dobrze – ledwo wyrzuciłam z siebie te słowa. Czuję się źle. Nadal
to do mnie nie dociera, a cała rodzina razem z Harrym zauważa, że nie jest tak
jak im mówię.
- Emily naprawdę nie ma się czym martwić – pociesza mnie teściowa. –
Pomożemy wam przy dziecku.
- A co będzie jak go kiedyś wylosują na dożynkach? – zaczęłam się poważnie
martwić o to dziecko, a wiadomo, że jego pierwsze dożynki będą dopiero za
dwanaście lat.
- Nie myśl tak daleko i źle. Na pewno go nie wylosują – uspokaja mnie ojciec
Harry’ego.
- Skąd ta pewność? To będzie dziecko zwycięzców. Na pewno coś wykombinują,
aby znalazł się na arenie – po mojej twarzy spływa łza.
- Emily – przytula się do mnie Harry. – Nie martw się tym teraz – głaszcze
mnie po głowie. – Spędzisz z nim cudowne 12 lat bez zmartwień. Jakoś damy radę.
Ocieram łzy i krzywo się
uśmiecham. Nie jest łatwo o tym nie myśleć. Przecież jak on zostanie kiedyś wylosowany
to serce mi pęknie. Czuję teraz wiele emocji. To jest okropne. Chce mi się
płakać, krzyczeć i jednocześnie śmiać. Czuję się jak wariatka. Siedzimy jeszcze
chwilę u rodziców loczkowatego i wracamy do naszego domu. Jest już po
dwudziestej drugiej. Dzisiejszy dzień minął bardzo szybko, a ja nie wiem jak
się czuję.
Siadam na kanapie. Harry
podchodzi do mnie z kubkiem z herbatą i mi ją podaje. Obejmuje mnie i zaczyna:
- To co? Jak go nazwiemy? – mówi kładąc rękę na moim brzuchu. Zerkam najpierw
na jego rękę, a następnie na jego twarz i oświadczam:
- Ja nie zmieniłam zdania. Nadal chcę go nazwać Tanner – zielonooki robi
krzywą minę.
- Jak naprawdę chcesz go tak nazwać… - kręci oczami. – Nie mogę ci
zabronić.
- Harry. To nasze dziecko. Ty też musisz się zgodzić na to imię. Jak nie
chcesz takiego możemy zawsze pójść na kompromis.
- Emily. Ty nosisz to dziecko w sobie i wiem, że Tanner wiele dla ciebie
znaczył. Niech się tak nazywa.
- Ale Harry ja widzę, że ty tego nie chcesz – patrzę na niego z troską.
- Emily. Koniec tematu. To jest Tanner – mówi patrząc na mój brzuch.
Nie jestem zadowolona z
tej rozmowy, ale chłopak nie chce jej już ciągnąć. Z jednej strony miło, że
rozumie czemu chcę nadać mu właśnie tak na imię, ale uważam, że imię naszego
dziecka powinno mu się również podobać, a nie kojarzyć z osobą, której nie
darzył jakąś wielką sympatią. Szczerze to nawet nie wiem czemu on tak bardzo
nie lubił Tannera. Wiem, że to dla niego nie jest przyjemny temat, ale ja chcę
to wiedzieć, dlatego zadaję mu to pytanie, kiedy leżymy obok siebie w łóżku.
- Czemu? Ponieważ on mi ciebie zabrał. Wiem, że gdybyście oboje przeżyli
to byłabyś z nim, a nie ze mną. To z n i
m miałabyś dziecko. To z n i m byś mieszkała. To z n i m byłabyś
szczęśliwa.
Dopiero teraz sobie
uświadamiam, że chyba właśnie taka jest prawda. Bardzo przeżywałam śmierć
Tannera. Myślałam o nim bardzo dużo i zależało mi na nim. Nic nie odpowiadam.
Nie wiem co powiedzieć, aby go nie zranić, ale nic nie mówiąc też go ranię, bo
potwierdzam jego tezę. Nie ważne co zrobię i tak go teraz zranię, więc tylko
się do niego przytulam, ale ten mnie odpycha. Robi mi się smutno, ale w pełni
go rozumiem. Wtedy przypominam sobie nasze spojrzenia jeszcze przed moimi
igrzyskami i akcje w szkole. Zawsze mnie bronił. To nie Tanner był tą osobą,
która się o mnie troszczyła tylko Harry. Czasem myślę, że zależało mi bardziej
na Tannerze niż jemu na mnie. Zielonooki nie bał się mnie bronić. Nie bał się,
że zostanie wyśmiany, bo mnie nie obraża, a mi pomaga. Czemu jestem taka
głupia? Płaczę. Wtedy loczkowaty się do mnie odwraca i ociera mi łzy, patrząc z
troską.
- Przepraszam Emily – mówi szeptem do mojego ucha. – Przestań płakać
proszę. Nie chciałem cię skrzywdzić.
- Harry to nie twoja wina – szlocham. – To ja byłam głupia i przez tak długi
czas nie zauważyłam, że to t o b i e tak bardzo na mnie zależało. To nie Tanner
mnie bronił w szkole, tylko t y. Czemu
dopiero teraz to zauważyłam? Musiałam ciebie okropnie ranić, kiedy nie mogłam się
pomiędzy wami zdecydować, kiedy całowałam się z nim na arenie i jak go
wspominałam po igrzyskach. Teraz chcę tak nazwać dziecko, a ciebie to naprawdę
rani. Go poznałam dopiero jak zostaliśmy wylosowani. I to i tak tylko ja się o
niego martwiłam. On tylko cieszył się, że jestem przy nim i o niego dbam. Sam
nic nie robił, aby mnie pocieszyć.
Loczkowaty patrzy na
mnie zaskoczeniem.
- Emily…
- Harry kocham cię.
- Ja ciebie też – mocno się do siebie przytulamy.
---
Okazuje się, że nie umiem żyć bez pisania. A dzisiaj i tak miałam w miarę
dużo czasu, bo nie poszłam do szkoły i jeszcze natchnęło mnie, a długo nie
miałam pomysłu na kolejny rozdział na tym blogu, więc stwierdziłam, że nie mogę
tego zmarnować i muszę to dzisiaj napisać. Jak wam się podoba? Co myślicie o
tym rozdziale?
Dedykuję ten rozdział Kalinie, która mnie cały czas tyrała, abym coś
napisała xx
Zrobiłam nową stronę "bohaterowie" (nudziło mi się). Możecie tam zajrzeć. :))
Zrobiłam nową stronę "bohaterowie" (nudziło mi się). Możecie tam zajrzeć. :))
Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział. Pewnie jak znowu mnie natchnie.
Pozdrawiam xx
Jest świetnie. I jeszcze wiadomośc że to będzie chłopiec, takie "Ojej, ale słodko" powiedziałam. Tylko szkoda że Harry nie jest przekonany co do imienia, ale pewnie się to niedługo zmieni.
OdpowiedzUsuńWybacz, ale dzisiaj mnie wena opuściła i nie jestem w stanie ani lepiej skomentować, tym bardziej czegokolwiek pisać a przecież mam termin z rozdziałem na środę... eh, życie jest trudne.
Ale jak pisałam wyżej, jest świetnie.
Pozdrawiam i do następnego,
Elfik Elen
PS. Pod kolejnym rozdziałem będę bardziej wylewna, obiecuję :p
hmmm powiem ci tyle, trafiłem na tego bloga przypadkiem i przeczytałem tylko ten jeden rozdział ale już biorę się do czytania następnych, i wielki plus za stronkę bohaterowie, gdy się to ma to blog lepiej wygląda :D no nic póki co czekam na następny i weny
OdpowiedzUsuńPs zapraszam do sb :** http://igrzyskakochamiszanuje.blogspot.com/
JASNE. NATCHNĘŁO CIĘ. CHYBA JA CIĘ NATCHNĘŁAM! Ale bardzo mi się rozdział podoba! Ja NIE CHCĘ TEGO TANNERA XD Pfffffffff.
OdpowiedzUsuńWeny deklu
I dzieny za dedyk xD
Pozdrawiam,
Ja
fajny rozdział, mam nadzieję, że szybko dostaniesz natchnienia, więc WENY WENY WENY! ;)
OdpowiedzUsuńJa taki spóźnialski xD Rozdział jest świetny. Podobnie jak Pomyluna - nie chcę Tannera ;_; Stworzyłaś bohaterów <3 <3 xD Lepszych ode mnie, ale ciii ;_; Wiem... to trochę głupie, ale ja taki jestem gdy jest ładna pogoda. Nienawidzę ładnej pogody. Wolę, gdy pada i wgl. jest zimno XD Ale weź... Nie wiem co już napisać. WENY! ROZDZIAŁ ŚWIETNY!
OdpowiedzUsuń