Znajduję się z mężem w sali dla mentorów. Na ekranach już
pokazane są trybuny. Słońce piękne je oświetla. Po dłuższej chwili w końcu
pojawiają się trybuci. Mocno ściskam dłoń Harry’ego i się w niego wtulam. Kładę
swoją brodę na jego ramieniu i próbuję powstrzymać łzy. Trybuci wjeżdżają po kolei
na trybuny. Oklaski nie są tak głośne jak zwykle. Wszyscy są bardzo smutni, że
ich ulubieńcy mogą zginąć. Może jeszcze uda się odwołać tegoroczne igrzyska?
Bardzo bym tego chciała.
Tłumy krzyczą na widok pary z Dwunastki. Wszyscy ich
kochają. W pewnym momencie ich stroje zaczynają płonąć. Wyglądają na groźnych.
Katniss ma minę jakby to wszystko było poniżej jej godności. Tak właśnie jest.
Snow wygłasza nudną przemowę na temat tegorocznych
igrzysk. Głupek. Myśli, że przez to się poddamy? Tchórz.
***
Po pokazie spotykam się z Finnickiem. Przytulam się do
niego mocno.
- Jak ja ci współczuję.
- Dobrze, że ciebie nie
wylosowali. Co by było z Jamesem? – widzę w jego oczach troskę.
- A co z Annie?
- Wrócę do niej – mówi
pewniej. – Emily?
- Hm?
- Harry już tobie o tym
mówił? – zniża głos.
- O czym? – robię
zaskoczoną minę.
- Chodź. Nikt nie może
usłyszeć – prowadzi mnie w kąt. – Zaczyna się bunt. Będziemy próbowali wydostać
Katniss z areny. Uciekniemy do Trzynastki.
- Trzynastki? Ale
przecież jej już…
- Jest. W podziemiach.
Tam jest bezpiecznie. Ty i Harry macie tam się ukryć zaraz po tym jak zaczną
się igrzyska. W dystryktach nie będzie już bezpiecznie.
- C-co? – jąkam się.
- Snow nam wypowiedział
wojnę i my mu nią odpowiadamy.
Robię wielkie oczy. Po chwili podchodzi do nas Johanna.
Rozmawiamy chwilę o jej wylosowaniu. Zauważam Cecelię i idę w jej kierunku.
Obejmuję kobietę i mówię jej, jak bardzo jej współczuję. Ta głaszcze mnie po
plecach i dziękuje za troskę. Uśmiechamy się delikatnie do siebie i zauważam
Katniss oraz Peetę. Z blondynem posyłamy sobie słabe uśmiechy. Bardzo żal mi
wszystkich tegorocznych tybutów.
Siedzę teraz z Harrym w naszej sypialni. Chłopak bawi się
moimi włosami, ja swoimi rękoma. Po dłuższej chwili pytam się go o to, czy to
co powiedział mi Finnick jest prawdą. Brunet potwierdza tę informację.
- I kiedy zamierzałeś
mi o tym powiedzieć?! – oburzam się. – Czemu dowiedziałam się tego od niego, a
nie od ciebie?
- Edward mi o tym
powiedział na dożynkach. Pewnie skontaktował się z Haymitchem… - ściska moją
dłoń. – Widziałem jak im wszystkim współczujesz nie chciałem ci mieszać teraz w
głowie.
- Jak uciekamy?
- Wylatujemy stąd
poduszkowcem?
- Jak to? Tak
zwyczajnie? Nie zauważą nas?
- Będziemy odlatywać z
obrzeży miasta.
- A co z Jamesem i…
- Przyjadą tutaj. Już
niedługo. Polecą z nami również Chris, Nelly, Darcy, Sophie, Celine i Mick.
Wątpię, aby w Kapitolu było bezpiecznie.
Kiwam głową i zastanawiam się nad tym wszystkim.
Ucieczka. I jak wygląda Trzynastka? Myślałam, że już nie istnieje, a tu proszę…
***
Dwa dni ćwiczeń mijają spokojnie. Harry informuje mnie,
że dzisiaj pojawią się nasi rodzice oraz James. Będą mieszkać u Chrisa. Nie ma
jakoś dużo miejsca, ale na razie musi im tyle wystarczyć. Mówi, że wieczorem
możemy do nich pójść. Koniecznie. Stęskniłam się za Jamesem.
Po pokazach indywidualnych, czekamy w piątkę na wyniki.
Siedzę obok męża, tuląc się do niego, a on całuje mnie w czoło.
Na ekranie pojawia się Caesar i zaczyna ogłaszać wyniki.
Rodzeństwo z Jedynki, Enobaria, Brutus, Finnick i Chaff otrzymują wysokie noty.
Edward dostaje sześć punktów, a Mia tylko cztery. Spuszczam głowę. Bardzo słabo
im poszło. Kiedy pojawiają się trybuci z Dwunastki jesteśmy zaskoczeni ich
wynikami. Otrzymują po dwanaście punktów. Robię wielkie oczy. Co oni pokazali?
A może specjalnie przydzielili im tyle punktów, aby Zawodowcy chcieli się ich
pozbyć jako pierwszych, ponieważ są zagrożeniem? Snow na pewno wszystko
dokładnie przemyślał, aby pozbyć się symbolu rebelii.
Po ogłoszeniu wyników w ciszy ubieramy się z Harrym i
kierujemy do mieszkania Chrisa. Jest ciemno. Trzymamy się za ręce, a po mojej
twarzy po raz kolejny spływają łzy. Boję się tego wszystkiego. A jak coś
pójdzie nie tak? Nie uda im się wydostać Katniss? Jak wszyscy zginą?
- Nie martw się tak
kochanie – szepcze mi do ucha loczkowaty, a ja kiwam głową i ocieram łzy.
- Kocham cię – mówię.
- Ja ciebie też –
gładzi mój policzek i po chwili zatrzymuje mnie, dając całusa.
Odwzajemniam go i, stojąc na moście, zaczynamy się
namiętnie całować. To od razu poprawia nam humor. Pocałunek jest pełen bólu,
troski, zmartwienia. Na mojej twarzy zaczyna pojawiać się delikatny uśmiech.
Chwilę później wchodzimy do mieszkania Chrisa. Wszyscy witają nas serdecznie.
James na dźwięk naszych głosów biegnie prosto na nas.
- Mama! Tata!
Przytulam się bardzo mocno do syna. Jak się cieszę, że
znowu go widzę.
- Tęskniłem za wami –
mówi mocno przytulając się do mnie.
- My też skarbie –
głaszczę go po głowie.
Podnoszę się. Harry bierze małego na ręce i zaczyna z nim
latać po całym domu. Chłopak zaczyna się śmiać. Obydwoje są bardzo szczęśliwi.
Widzę Darcy, krzyczącą:
- Ja też tak chcę! – po
chwili Chris bierze małą na ręce, a dziewczynka udaje samolot.
Nelly się do mnie przytula i mówi, jak bardzo jej żal
każdego z trybutów.
Po przywitaniu się z każdym udajemy się do salonu i
dyskutujemy o naszej ucieczce. Dzieciaki bawią się w pokoju obok. Wszyscy są
ciekawi, jak wygląda to miejsce.
Po dwudziestej drugiej postanawiamy wracać z mężem do
Ośrodka Szkoleniowego. Kiedy jesteśmy gotowi do wyjścia James się do mnie
przytula i mówi:
- Mamusiu mogę iść z
wami?
Patrzy po sobie z zielonookim i po chwili stwierdzamy,
czemu nie? Nic złego mu się tam nie stanie. Będzie spał razem z nami. Mały
zaczyna się ubierać z wielkim uśmiechem na twarzy i opuszczamy mieszkanie
przyjaciela.
Wracając zatrzymujemy się przy fontannie na życzenie
syna. Harry trzyma za ręce Jamesa, chodzącego po murku niedaleko fontanny.
Kiedy prawie spada ten go łapie i zaczyna nim tarmosić. Ja do nich podchodzę i
zaczynam krytykować ich nieuwagę.
- Spokojnie. Byłem przy
nim – śmieje się.
- Mamo. Przecież umiem
pływać – jęczy mały, a ja wzdycham.
- Tak. Ja po prostu się
o ciebie martwię – przytulam syna.
Każdy z nas po kolei bierze prysznic i kiedy jesteśmy
gotowi kładziemy się. James leży pomiędzy mną, a Harrym i prosi, abyśmy mu coś
opowiedzieli. Zaczynam opowiadać o swoich zabawach z bratem. James jest
zaskoczony tym, że ma tak samo na imię.
- Co ty myślałeś? Że
tylko ty możesz mieć tak na imię? – śmieję się.
- Nie – kręci głową. –
A gdzie on teraz jest?
- W lepszym świecie –
uśmiecham się do małego, poprawiając mu włosy.
- Jest tam szczęśliwy?
- Na pewno – całuję go
w czoło i zauważam, jak Harry patrzy na nas z uśmiechem. – Teraz idź już spać.
- Dobranoc – ziewa.
- Dobranoc –
odpowiadamy z mężem i po chwili zasypiamy w trójkę.
***
Śniadanie jest bardzo miłe. James zadaje różne pytania
Edwardowi, a mnie po cichu pyta się, czemu Mia jest taka dziwna. Odpowiadam, że
to wina igrzysk, a wtedy on stwierdza:
- Skoro igrzyska
sprawiają, że ludzie są smutni albo chorują przez nie to po co je urządzają?
- Nie wiem skarbie.
Naprawdę, nie wiem – głaszczę go po głowie.
***
Zbliża się godzina wywiadów. Sophie i James cały czas ze
sobą rozmawiają. Mniejsza, kopia Harry’ego bardzo ją lubi, dlatego spędza przy
niej teraz tyle czasu. Razem z mężem przyglądamy się trybutom. Każda dziewczyna
wygląda prześlicznie. Wywiady już się zaczynają, a wśród nas nadal nie ma
Katniss. Wszyscy trybuci mówią cokolwiek, aby odwołać igrzyska. Płaczą, krzyczą
– w przypadku Johanny. Kapitolińczycy również nie są zadowoleni z tegorocznych
igrzysk. Mogą zginąć ich ulubieńcy.
Przychodzi pora na Katniss i ujawnia nam się ona w
pięknej, ślubnej sukni, w której zapewnie miała być w ten piękny dzień.
Dokładnie pamiętam wieczór przed telewizorem, kiedy pokazywali ich oświadczyny.
Wszyscy witają ją gorącymi oklaskami.
W pewnym momencie dziewczyna zaczyna kręcić się wokół
własnej osi, a jej sukienka ze ślubnej zmienia się na czarną. Brunetka rozkłada
ręce, do których przyczepione są skrzydła. Wygląda jak… kosogłos. Symbolem rebelii
jest… Katniss - kosogłos. Wszyscy to zapamiętają. Każdy zachwyca się jej
sukienką. Gorące oklaski otrzymuje jej stylista, Cinna. Zasługuje na nie.
Wykonał kawał dobrej roboty. Jamesowi bardzo się ona spodobała. „Ciociu! Ona
wygląda jak ptak!”.
Następnie na scenie pojawia się Peeta. Jak rok temu
wywiad przebiega im bardzo dobrze. Lecz chłopak mówi pewną rzecz, która
zaskakuje wszystkich. Mówi, że Katniss jest w ciąży. Co? Robię wielkie oczy.
Wszyscy są w szoku i krzyczą, aby odwołać igrzyska. Zapada chaos. Brunetka oraz
Peeta stają obok pozostałych trybutów, którzy łapią się za ręce. Po chwili
gaśnie światło. Na sali nadal słychać protesty.
Wieczorem siedzimy w salonie. Gdyby nie James na pewno
panowałaby grobowa cisza. Ten co chwile się zachwyca sukienką Katniss i pyta,
czemu wszyscy są tacy smutni i co na znaczeniu miało to nagłe zgaszenie
świateł. Uśmiechamy się i odpowiadamy na jego pytania razem z Sophie. Tylko
Edward i Mia nie włączają się w rozmowę.
***
Już dzisiaj wyjeżdżamy. Rozpoczynają się igrzyska. Jestem
ciekawa jak to wszystko będzie wyglądać. Czy nam się powiedzie?
James ciągnie nas za ręce, abyśmy wstali.
- Edward dzisiaj
wyjeżdża. Chodźcie się pożegnać – mówi, a jego oczy błyszczą.
Jest pełen energii. Niczego nie rozumie. Jak ja bym
chciała być na jego miejscu.
Po chwili podnosimy się z zielonookim i zaczynamy
ubierać. James zaczepia loczkowatego, a ten zaczyna się z nim szarpać.
- Mieliśmy się
pożegnać, a nie bawić – unoszę brew.
- Przestań być taka
poważna – Harry zaczyna mnie łaskotać, a ja niekontrolowanie się śmieję.
James dołącza do mojego męża.
- Dwóch na jedną? To
nie fair! – śmieję się.
Opadam na łóżko, a dwójka na mnie. Nadal się śmiejemy.
Tak samo kiedyś bawiłam się ze swoim bratem. Szkoda, że już go nie zobaczę. W
pewnym momencie Harry zaczyna mnie całować i zasłania przy tym oczy Jamesa.
- Tato! Daj popatrzeć!
– jęczy.
- Za młody jesteś –
mówi między naszymi pocałunkami.
Uśmiechamy się do siebie. Nie możemy się za długo całować,
bo James się niecierpliwi i jęczy, że Harry zasłonił mu oczy. Po chwili wychodzimy z pokoju. Podchodzę do
siostry Edwarda razem z Jamesem, który mocno się do niej przytula, a ta lekko
zdezorientowana odwzajemnia uścisk. Unoszę kąciki swoich ust i tulę się
mocno z kobietą, klepiąc ją po plecach.
Teraz podchodzimy do Edwarda, który szepcze coś małemu do
ucha, a ten kiwa głową. Mężczyzna podchodzi do mnie i mocno się ściskamy.
- Trzymajcie się – mówi szeptem. – Mam nadzieję, że dokopiemy Snowowi.
Po mojej twarzy zaczynają spływać łzy. Tak bardzo żal mi
Edwarda. Był cudowny. Nauczył Harryego go tak wiele. I jeszcze tyle
przeżył. Cała rodzina Montane wyginie? Został już tylko on i Mia, a właśnie idą
na pewną śmierć. Są zbyt słabi. Mężczyzna ociera moje łzy i mówi, że mam być
silna. Po chwili opuszczają salon i w czwórkę zaczynamy się ubierać. James
wypytuje, gdzie wychodzimy.
- Tutaj nie jest
bezpiecznie – informuje Harry.
- Co się dzieje? –
pyta.
Zielonooki kuca i patrzy prosto w oczy małego.
- Wojna.
Chłopiec robi poważną minę. Posłusznie zakłada ubrania,
bierze swój plecaczek na plecy i opuszczamy pomieszczenie.
***
Spotykamy się z rodzicami, Chrisem, Nelly i Darcy na
obrzeżach Kapitolu. Dzieci się witają, a James udaje żołnierza. Uśmiecham się
na widok tej uroczej dwójki. Pamiętam jak Nelly żartowała, że oni ze sobą będą.
Kto wie? Może jak podrosną coś do siebie poczują? A może będę tylko najlepszymi
przyjaciółmi? Ale… nie ma co kocham tą dwójkę!
Pojawia się poduszkowiec. Łapię za rękę Harry’ego i wołam
syna, aby do nas podszedł. Wszyscy wchodzimy do środka i opuszczamy Kapitol,
kierując się do dystryktu trzynastego.
---
I jak rozdział? Jakieś
błędy? Pewnie tak. Eee… nie wiem co jeszcze napisać, więc tyle.
CZYTASZ = SKOMENTUJ
Pozdrawiam. xx