sobota, 19 lipca 2014

Rozdział XXXII - Jest już nas trójka

Rozdział zawiera sceny erotyczne, które są nieodpowiednie dla niepełnoletnich.

Leżę w łóżku już od ponad tygodnia. Nie jestem w stanie się ruszyć. Strasznie bolą mnie brzuch i głowa. Harry cały czas mi pomaga. Dodaje otuchy, przynosi jedzenie, picie, rozmawia ze mną. Czasem wystarcz tylko jego obecność. W środku czuję różne emocje. Jest mi smutno, a za chwilę robię się szczęśliwa. Zdarza mi się krzyknąć na zielonookiego tak bez powodu. Musi się strasznie ze mną męczyć.
- Harry, zimno mi – jęczę.
            Chłopak podnosi się ze swojego miejsca i kładzie na mnie koc.
- Chcesz się napić czegoś ciepłego? – kiwam głową.
- I przynieś jakieś ciasteczka! – krzyczę.
            Uśmiecha się delikatnie i posłusznie udaje się do kuchni. Siedzę w ciszy, bawiąc się swoimi rękoma. Uruchamiam telewizję. Nadal przeżywają zwycięstwo dziewczyny z Jedynki. Jest bardzo ładna, a w jej oczach widać, że jest w rozsypce. Na pewno czuje się okropnie. Przeżywa to. Może faktycznie łączy ją coś z Harrym? Chciałabym się dowiedzieć co robił po zwycięstwie. Jakie było jego cierpienie. Chciałabym to zrozumieć, ale jak będę kazała mu o tym wspominać na pewno będzie go to bardzo bolało.
***
            Ktoś lekko szturcha moim ramieniem, a ja posyłam tej osobie groźne spojrzenie, ponieważ przerwała mi sen. Patrzę na sprawcę. To loczkowaty, patrzący na mnie z troską.
- Przyniosłem kakao i ciasteczka. Jak prosiłaś – uśmiecha się słabo.
- Dziękuję – ściskam jego dłoń.
- Wszystko w porządku?
- Nie. Harry ja niedługo będę rodzić. Czuję to.
- Będzie dobrze – gładzi mnie po policzku.
- Boję się.
***
            Jest już wieczór. Mój mąż zaczyna gasić światła, a ja wtedy czuję skurcze. Jęczę i mocno ściskam rękę Harry’ego.
- To już niedługo – ledwo wypowiadam te słowa.
            Loczkowaty podnosi się z miejsca i zaczyna siebie ubierać. Następnie bierze dla mnie kurtkę i pomaga mi wstać. To naprawdę zaraz się wydarzy. Jest mi ciężko, robi mi się cieplej. Cieplej? Jest mi gorąco. Oddycham głośniej, serce bije mi szybciej, a skurcze strasznie bolą. Harry prowadzi mnie do samochodu i parę chwil później jesteśmy na miejscu. Cały czas krzyczę, dyszę. Jak ja współczuję swojemu mężowi, że musi teraz tego wszystkiego słuchać.
            Wchodzimy do szpitala i tam wszyscy szybko się mną zajmują. Ląduję na porodówce. Harry informuje mnie, że już powiadomił o tym swoich rodziców i mojego tatę. Zaraz tutaj będą. Uśmiecham się do niego słabo. Po chwile pojawiają się lekarze. Skurcze są już naprawdę silne. Boli mnie to. Panikuję. Boję się. Harry mocno ściska moją dłoń. Lekarze każą mi rozłożyć nogi, a po chwili słyszę, że mam przeć. Zaczynam krzyczeć i głośno oddycham Wypuszczam i wpuszczam powietrze jak każe mi to robić mój mąż. Ból jaki teraz przeżywam jest nie do opisania. Mocno ściskam dłoń chłopaka. Nie wiem czy nie za mocno. Cały czas mnie uspokaja, ale to nic nie daje. Nie ma pojęcia jak to boli, jakie to męczące. Są momenty, że chcę się poddać, ale mówi, że nie mogę zasnąć, mam na niego patrzeć. I wtedy moje tęczówki zatrzymują się na jego. Zaczynam mocniej przeć, krzyczeć i po chwili słyszę płacz dziecka. Mój wzrok kieruje się na pielęgniarkę, która oczyszcza dziecko z krwi. Lekarz informuje mnie, że wszystko poszło pomyślnie. Głęboko oddycham, a loczkowaty mówi:
- Już po wszystkim – uśmiecha się.
            Pielęgniarka do mnie podchodzi i wręcza mi dziecko. Jest malutki. Płacze i zaczynam go uciszać. Głaszczę go po główce. Taki uroczy, kochany. Ściska swoje malutkie piąstki. Harry przykłada swoją głowę do mojej i teraz obydwoje przyglądamy się naszemu dziecku.
- Cześć James – mówię cichutko, kołysząc nim.
            Po chwili się uspokaja. Otwiera swoje zielone oczka i przygląda się nam.
- Cześć kochany. To ja twój tata – mówi loczkowaty i łapie go za rączkę, którą teraz delikatnie macha.
            Uśmiecham się.
- Jest cudowny – mówię.
- Bo nasz – całuje mnie w policzek.
            Cały czas patrzymy na nasz skarb. Jest kochany. Nie możemy się nim nacieszyć. Musiałam tyle przejść, ale warto było dla niego. Osiemnastoletni rodzice. Śmieję się.
            Po chwili pojawiają się moi teściowie oraz tato. Podchodzą do nas i patrzą się na Jamesa.
- Jest uroczy – słyszę mamę Harry’ego i posyłam do niej uśmiech.
- On ma oczy Harry’ego – komentuje mój ojciec.
- Wykapany tatuś! – śmieje się pani Joven.
            Rozmawiamy na temat malucha bardzo długo. O moich męczarniach, skurczach, porodzie. Teoretycznie jestem zmęczona, ale nie jestem w stanie zostawić teraz dziecka i pójść spać, odpocząć. Chcę się nim nacieszyć.
            Po paru godzinach żegnamy się z naszymi rodzicami i zostajemy w dwójkę rozmawiając raz o Jamesie, a raz do niego. Daję go na chwilę loczkowatemu na ręce. Na jego twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Trzyma go w swoich objęciach. Jednym palcem zaczyna gładzić policzek malucha.
            Nie wiem kiedy zasnęłam, ale budzę się na płacz dziecka. Harry jest o mnie oparty. Trzymamy się za ręce, a teraz chcę podejść do Jamesa, choć wiem, że nie mogę. Szturcham swojego męża.
- Dziecko płacze, a ty nic – śmieję się.
            Chłopak pociera dłońmi swoją twarz i po chwili dobiega go płacz dziecka. Szybko się podnosi i do niego podchodzi. Bierze go na ręce i zaczyna uciszać, kojącymi ruchami.
- Ciii. Tatuś już jest – szepcze.
            Po chwili maluch się ucisza. Harry podchodzi do mnie i wręcza mi Jamesa.
- Cześć mały – mówię przesłodzonym głosem. – Jak się spało?
            James się wierci i chwyta mojego palca, którym się teraz bawi. Razem z Harrym jesteśmy w niego wpatrzeni jak w obrazek. Śmieję się.
***
            Minęły już dwa tygodnie od porodu. Jestem w salonie z Jamesem, karmiąc go. Zielonooki jest w kuchni, szykując nam obiad. Mały zasypia w moich objęciach i udaję się do naszej sypialni, gdzie już znajduje się dla niego łóżeczko. Owijam go w ciemnoniebieską kołderkę i głaszczę go po główce. Po chwili czuję, jak Harry mnie obejmuje i całuje w policzek.
- Jestem taki szczęśliwy – mówi.
- Ja też – kładę swoje dłonie na jego.
- Obiad czeka.
            Opuszczamy sypialnię i kierujemy się do jadalni. Zjadamy szybko posiłek, a po chwili postanawiamy pójść z małym na krótki spacer. Przy okazji odwiedzimy nasze rodziny. Zakładamy kurtki, buty. Ja idę po Jamesa, a Harry szykuje dla niego wózek. Ubieram małego w cieplejsze rzeczy, a po chwili kładę w pojeździe. Ma twardy sen. Tak jak mój mąż. Są do siebie bardzo podobni. Ciekawa jestem czy w ogóle coś po mnie ma.
            Idziemy w ciszy w kierunku rynku. Czasem podchodzą do nas ludzie. Z początku chcą tylko zdjęć albo autografów, ale kiedy zauważają malucha zadają pytania czy to nasz i zaczynają się nim cieszyć.
            W pewnym momencie spotykamy się z rodziną Tannera. Podchodzą do nas i zapraszają na obiad. Informujemy ich, że już po nim jesteśmy. Rozmawiamy chwilę o Jamesie, a ten się przebudza i zaczyna wydawać dźwięki niezadowolenia. Biorę go na ręce i zaczynam nim kołysać. Harry kładzie swoją dłoń na moim ramieniu i daje całusa w policzek. Mały łapie mnie za pierś.
- Chyba jest głodny – śmieje się loczkowaty.
- Jest takim samym łakomczuchem jak ty – spoglądam na zielonookiego przymrużając oczy.
- Nic nie poradzisz, że jest taki jak ja.
- Twoi rodzice też się tak z tobą męczyli?
- Mi mówili, że byłem aniołkiem – informuje niewinnym głosem.
- Wątpię – wystawiam do niego język.
- Czego ty uczysz Jamesa! Jeszcze będzie niegrzeczny przez ciebie!
- Oj przestań – jęczę mu, a po chwili zaczynamy się śmiać.
            Uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy sami i nadal obok nas jest rodzina Tannera. Przepraszamy ich i udajemy się w kierunku domu rodziców mojego męża.
            Rozmawiamy długo o dziecku. Już nie jeden raz przerwał mi mój sen, a Harry w ogóle nie reagował. Nie wiem jak go te krzyki nie mogły budzić. Zawsze musiałam go szturchać, aby się przebudził. Zdarzyło mi się już go ochrzanić za to, że to wiecznie ja wstaję po małego.
            Pani Joven prowadzi mnie do pokoju loczkowatego. Siadamy na jego łóżku. Kładzie swoją dłoń na moim kolanie:
- Jesteś silna. Będziesz cudowną matką, Emily.
- Dziękuję – uśmiecham się. – Mam do pani pytanie… Jak bardzo się męczyliście z Harrym?
- Ach! On był taki uroczy jak się urodził! – wzdycha. – Ale co chwilę płakał, wiercił się. Kiedy zaczął chodzić trzeba było cały czas go pilnować. Miał manię dotykania wszystko. Zbił parę talerzy, przewracał zdjęcia. Co? James go przypomina?
- Tak – śmieję się.
- Powodzenia.
- Przyda się – robię wielkie oczy, a po chwili się śmieję.
- Jak chcesz możemy go dzisiaj przygarnąć.
            Z początku myślę. Nie. Mojego Jamesa? Chcę mieć go cały czas przy sobie, a z drugiej strony myślę. Miło byłoby spędzić wieczór z brunetem sam na sam.
- Jest tego pani pewna?
- Spędzę trochę czasu z wnukiem. Powspominam jak to było z Harrym… A wy posiedzicie w dwójkę, porozmawiacie, będziecie mieć jedną, spokojną noc…
- Dziękuję – przytulam się mocno do kobiety.
            Schodzimy na dół. Podchodzi do nas loczkowaty. Jego mama informuje o tym, że porywa Jamesa na tą noc. Zielonooki chciał powiedzieć, że jego ojciec zaoferował mu to samo. Śmiejemy się. Rozmawiamy jeszcze chwilę i jeszcze raz dziękujemy za chęć opieki nad Jamesem. Podchodzimy do małego, aby się z nim pożegnać. Zajmuje nam to parę minut.
W ciszy wchodzimy do domu. Jest już późno. Długo siedzieliśmy u rodziców loczkowatego. Drapię się po głowie. Wchodzę powoli po schodach  i nagle czuję jak ręce Harry’ego obejmują mnie w tali, a jego nos łaskocze mnie po szyi. Chłopak mnie odwraca i łączy nasze usta. Języki toczą ze sobą walkę. Niektórym może się to wydawać ohydne, ale dla mnie jest to wspaniałe uczucie. Nie przerywając pocałunków wchodzimy po schodach, obijając się o ścianę. Zwalamy parę zdjęć, ale jesteśmy zbyt zajęci sobą, aby zwrócić na to uwagę. W pewnym momencie czuję dotyk zielonookiego na mojej pupie. Następnie przechodzi on pod moją koszulką na plecy. Dostaję dreszczy. Loczkowaty mi ją zdejmuje i na chwilę odrywamy od siebie usta. Harry przygląda się mojej klatce piersiowej, po której właśnie wędruje swoimi dłońmi. Masuje moje piersi, a ja wydaję z siebie jęki. Po chwili znowu całujemy się niekontrolowanie. Teraz to moje ręce wędrują pod jego koszulką, którą mu ściągam. Kierujemy się do naszej sypialni. Kiedy dochodzimy do drzwi chłopak nerwowo szuka klamki. Znajdując ją, pospiesznie otwiera drzwi i wpadamy do środka. Uderzamy o ścianę i ręce loczkowatego znajdują się przy dolnej części mojego ciała. Zdejmuje mi spodnie. Ja czynię to samo. Chłopak przywiera do mnie swoim ciałem. Ja pojękuję, a następnie opadamy na łóżko. Teraz całusy Harry’ego przechodzą na moją szyję, obojczyk, przerwę między piersiami. Następnie zdejmuje ze mnie stanik.  Na naszych ciałach zostaje już ostatnia część garderoby, która zaraz znika. Czuję jak chłopak delikatnie zaczyna się we mnie wsuwać. Wydajemy z siebie jęki. Ruchy chłopaka przyspieszają. Nasze ciała łączą się w jedno. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę jak bardzo mi tego brakowało. Seks z Harrym to jedna z moich ulubionych czynności. O mój Boże. To jest cudowne. To uczucie jest nie do opisania. Oddycham dwa razy głośniej i szybciej. Serce wali mi jak szalone. Czasami drapię plecy swojego męża. Obydwoje wydajemy z siebie jęki, wypowiadamy nasze imiona. W pokoju nic innego nie słychać. Zapominamy o otaczającym nas świecie.
***
Budzę się naga i objęta lewą ręką bruneta w tali, a jego prawa spoczywa na mojej piersi. Dotykam opuszkami swoich palców jego prawej dłoni. Słyszę jego mruczenie i szepcze mi uwodzicielskim głosem:
- Kocham cię.
            Ja również mruczę i mówię:
- Ja ciebie też.
            Moglibyśmy tak leżeć cały dzień, ale słyszymy hałasy dobiegające z dołu. Zrywamy głowy z poduszek. Rozpoznajemy te głosy. To rodzice zielonookiego. Harry ubiera czarne bokserki i schodzi na dół. Ja zakładam jasnoniebieski top i czarne spodnie. Wychodzę z pokoju i zbieram nasze koszulki z podłogi. Schodząc po schodach podnoszę zdjęcia, które opadły podczas naszej wczorajszej zabawy.
            W salonie zastaję zielonookiego robiącego śniadanie i jego rodziców z Jamesem. Jego matka na mój widok się uśmiecha. Idę w jej kierunku i mówię do syna, którego trzyma na rękach:
- Cześć James – uśmiecham się. – Kto jest kochaniutki? – zmieniam głos na przesadnie słodki i łaskoczę go.
            Biorę chłopca na ręce, cały czas się do niego uśmiechając. Kieruję się z nim do Harry’ego.
- A co robi tatulek? – pytam bobasa. – Śniadanko dla mamusi.
            Loczkowaty odwraca się w naszym kierunku z promiennym uśmiechem.
- A ty jesteś głodny? – pytam syna.
            Harry zbliża swoje usta do mojego ucha i szepcze:
- Ja jestem głodny – a na jego twarzy pojawia się chytry uśmieszek.
- Słyszałeś? – pytam z oburzeniem Jamesa. – Tatuś chce ci zabrać jedzenie. Nie podzielimy się z nim prawda? – uśmiecham się do męża łobuzersko.
            Siadam na kanapie i opuszczam ramiączka topu i stanika. Dziecko przykleja się do mojej piersi i ssie pokarm.
            Dowiaduję się od teściowych, że chłopak był wyjątkowo grzeczny. Nie płakał w nocy. Jestem tym zaskoczona, ale się uśmiecham i chwalę malucha.
- Nie męczyłeś dziadków. Takie dobre dziecko – łaskoczę go.
            Po chwili podchodzi do mnie Harry ze śniadaniem. Zaczynamy je spożywać i rozmawiamy z rodzicami loczkowatego. Od czasu do czasu na siebie spoglądamy uśmiechając się łobuzersko. Na pewno on też wspomina teraz naszą noc. Tego czego nam tak bardzo brakowało. A jemu to już w ogóle. Często mi o tym mówił…
---
Już niedługo zakończę tego bloga… Jeju. Jak ten czas szybko mija…
Podobał wam się rozdział?
I jeszcze taka informacja. W przyszłym tygodniu wyjeżdżam (22.07-25.07), więc rozdziałów wtedy nie będzie!
I pytanko… Może polecacie jakieś fajne filmy? Chętnie bym coś obejrzała. :)) A może ktoś wie, gdzie za darmo (bez zakładania jakiś kont itd.) mogę obejrzeć Pretty Little Lies? Mam ochotę na ten serial już od paru tygodni po zakończeniu oglądania American Horror Story. Moje życie wtedy straciło sens. ;-; Byłabym bardzo wdzięczna za parę tytułów filmów albo za informację, gdzie mogę obejrzeć ten serial.
Pozdrawiam. xx

3 komentarze:

  1. Rozdział świetny! Podziwiam talent opisywania scen erotycznych XD Ogólnie masz talent do pisania. Trochę takie dziwne uczucie, gdy czyta się o małym dziecku(nie lubię małych dzieci, wybacz ;c). I wspomniałaś o dziewczynie z Jedynki <3 Uwielbiam ją <3 Hmmm... nie wpada mi nic do głowy, gdzie mogłabyś obejrzeć ten serial. Może cda? :D A filmy to np. Marley i Ja! :D
    Pozdrawiam,
    weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie ! Jak możesz... Nie przeżyję bez tego bloga, on jest genialny ! Nie kończ go ! Wymyśl coś dalej, cokolwiek...
    Co do rozdziału to jest świetny :D Tyle się dzieje... Harry i Emily rodzicami takiego słodziutkiego bobaska :*
    Sory za taki krótki kom, ale się śpieszę :( Pozdrawiam ! Weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Małe dzieci to skaranie boskie jest. Ja nie chce dziecka xD To mi przypomniało, że jestem głodna, a nie mogę nic zjeść. Dzięki. Weny życzę.
    Pozdrawiam,
    Ja </3

    OdpowiedzUsuń