Rozdział
zawiera sceny erotyczne, które są nieodpowiednie dla niepełnoletnich.
Leżę
w łóżku już od ponad tygodnia. Nie jestem w stanie się ruszyć. Strasznie bolą
mnie brzuch i głowa. Harry cały czas mi pomaga. Dodaje otuchy, przynosi
jedzenie, picie, rozmawia ze mną. Czasem wystarcz tylko jego obecność. W środku
czuję różne emocje. Jest mi smutno, a za chwilę robię się szczęśliwa. Zdarza mi
się krzyknąć na zielonookiego tak bez powodu. Musi się strasznie ze mną męczyć.
- Harry, zimno mi –
jęczę.
Chłopak podnosi się ze swojego miejsca i kładzie na mnie
koc.
- Chcesz się napić
czegoś ciepłego? – kiwam głową.
- I przynieś jakieś
ciasteczka! – krzyczę.
Uśmiecha się delikatnie i posłusznie udaje się do kuchni.
Siedzę w ciszy, bawiąc się swoimi rękoma. Uruchamiam telewizję. Nadal
przeżywają zwycięstwo dziewczyny z Jedynki. Jest bardzo ładna, a w jej oczach
widać, że jest w rozsypce. Na pewno czuje się okropnie. Przeżywa to. Może faktycznie
łączy ją coś z Harrym? Chciałabym się dowiedzieć co robił po zwycięstwie. Jakie
było jego cierpienie. Chciałabym to zrozumieć, ale jak będę kazała mu o tym
wspominać na pewno będzie go to bardzo bolało.
***
Ktoś lekko szturcha moim ramieniem, a ja posyłam tej
osobie groźne spojrzenie, ponieważ przerwała mi sen. Patrzę na sprawcę. To
loczkowaty, patrzący na mnie z troską.
- Przyniosłem kakao i
ciasteczka. Jak prosiłaś – uśmiecha się słabo.
- Dziękuję – ściskam
jego dłoń.
- Wszystko w porządku?
- Nie. Harry ja
niedługo będę rodzić. Czuję to.
- Będzie dobrze –
gładzi mnie po policzku.
- Boję się.
***
Jest już wieczór. Mój mąż zaczyna gasić światła, a ja
wtedy czuję skurcze. Jęczę i mocno ściskam rękę Harry’ego.
- To już niedługo –
ledwo wypowiadam te słowa.
Loczkowaty podnosi się z miejsca i zaczyna siebie
ubierać. Następnie bierze dla mnie kurtkę i pomaga mi wstać. To naprawdę zaraz się
wydarzy. Jest mi ciężko, robi mi się cieplej. Cieplej? Jest mi gorąco. Oddycham
głośniej, serce bije mi szybciej, a skurcze strasznie bolą. Harry prowadzi mnie
do samochodu i parę chwil później jesteśmy na miejscu. Cały czas krzyczę,
dyszę. Jak ja współczuję swojemu mężowi, że musi teraz tego wszystkiego
słuchać.
Wchodzimy do szpitala i tam wszyscy szybko się mną
zajmują. Ląduję na porodówce. Harry informuje mnie, że już powiadomił o tym
swoich rodziców i mojego tatę. Zaraz tutaj będą. Uśmiecham się do niego słabo.
Po chwile pojawiają się lekarze. Skurcze są już naprawdę silne. Boli mnie to.
Panikuję. Boję się. Harry mocno ściska moją dłoń. Lekarze każą mi rozłożyć
nogi, a po chwili słyszę, że mam przeć. Zaczynam krzyczeć i głośno oddycham
Wypuszczam i wpuszczam powietrze jak każe mi to robić mój mąż. Ból jaki teraz
przeżywam jest nie do opisania. Mocno ściskam dłoń chłopaka. Nie wiem czy nie
za mocno. Cały czas mnie uspokaja, ale to nic nie daje. Nie ma pojęcia jak to
boli, jakie to męczące. Są momenty, że chcę się poddać, ale mówi, że nie mogę
zasnąć, mam na niego patrzeć. I wtedy moje tęczówki zatrzymują się na jego.
Zaczynam mocniej przeć, krzyczeć i po chwili słyszę płacz dziecka. Mój wzrok
kieruje się na pielęgniarkę, która oczyszcza dziecko z krwi. Lekarz informuje mnie,
że wszystko poszło pomyślnie. Głęboko oddycham, a loczkowaty mówi:
- Już po wszystkim –
uśmiecha się.
Pielęgniarka do mnie podchodzi i wręcza mi dziecko. Jest
malutki. Płacze i zaczynam go uciszać. Głaszczę go po główce. Taki uroczy,
kochany. Ściska swoje malutkie piąstki. Harry przykłada swoją głowę do mojej i
teraz obydwoje przyglądamy się naszemu dziecku.
- Cześć James – mówię
cichutko, kołysząc nim.
Po chwili się uspokaja. Otwiera swoje zielone oczka i
przygląda się nam.
- Cześć kochany. To ja
twój tata – mówi loczkowaty i łapie go za rączkę, którą teraz delikatnie macha.
Uśmiecham się.
- Jest cudowny – mówię.
- Bo nasz – całuje mnie
w policzek.
Cały czas patrzymy na nasz skarb. Jest kochany. Nie
możemy się nim nacieszyć. Musiałam tyle przejść, ale warto było dla niego.
Osiemnastoletni rodzice. Śmieję się.
Po chwili pojawiają się moi teściowie oraz tato.
Podchodzą do nas i patrzą się na Jamesa.
- Jest uroczy – słyszę mamę
Harry’ego i posyłam do niej uśmiech.
- On ma oczy Harry’ego –
komentuje mój ojciec.
- Wykapany tatuś! –
śmieje się pani Joven.
Rozmawiamy na temat malucha bardzo długo. O moich
męczarniach, skurczach, porodzie. Teoretycznie jestem zmęczona, ale nie jestem
w stanie zostawić teraz dziecka i pójść spać, odpocząć. Chcę się nim nacieszyć.
Po paru godzinach żegnamy się z naszymi rodzicami i
zostajemy w dwójkę rozmawiając raz o Jamesie, a raz do niego. Daję go na chwilę
loczkowatemu na ręce. Na jego twarzy pojawia się ogromny uśmiech. Trzyma go w
swoich objęciach. Jednym palcem zaczyna gładzić policzek malucha.
Nie wiem kiedy zasnęłam, ale budzę się na płacz dziecka.
Harry jest o mnie oparty. Trzymamy się za ręce, a teraz chcę podejść do Jamesa,
choć wiem, że nie mogę. Szturcham swojego męża.
- Dziecko płacze, a ty
nic – śmieję się.
Chłopak pociera dłońmi swoją twarz i po chwili dobiega go
płacz dziecka. Szybko się podnosi i do niego podchodzi. Bierze go na ręce i
zaczyna uciszać, kojącymi ruchami.
- Ciii. Tatuś już jest –
szepcze.
Po chwili maluch się ucisza. Harry podchodzi do mnie i
wręcza mi Jamesa.
- Cześć mały – mówię przesłodzonym
głosem. – Jak się spało?
James się wierci i chwyta mojego palca, którym się teraz
bawi. Razem z Harrym jesteśmy w niego wpatrzeni jak w obrazek. Śmieję się.
***
Minęły już dwa tygodnie od porodu. Jestem w salonie z
Jamesem, karmiąc go. Zielonooki jest w kuchni, szykując nam obiad. Mały zasypia
w moich objęciach i udaję się do naszej sypialni, gdzie już znajduje się dla
niego łóżeczko. Owijam go w ciemnoniebieską kołderkę i głaszczę go po główce.
Po chwili czuję, jak Harry mnie obejmuje i całuje w policzek.
- Jestem taki
szczęśliwy – mówi.
- Ja też – kładę swoje
dłonie na jego.
- Obiad czeka.
Opuszczamy sypialnię i kierujemy się do jadalni. Zjadamy
szybko posiłek, a po chwili postanawiamy pójść z małym na krótki spacer. Przy
okazji odwiedzimy nasze rodziny. Zakładamy kurtki, buty. Ja idę po Jamesa, a Harry
szykuje dla niego wózek. Ubieram małego w cieplejsze rzeczy, a po chwili kładę
w pojeździe. Ma twardy sen. Tak jak mój mąż. Są do siebie bardzo podobni.
Ciekawa jestem czy w ogóle coś po mnie ma.
Idziemy w ciszy w kierunku rynku. Czasem podchodzą do nas
ludzie. Z początku chcą tylko zdjęć albo autografów, ale kiedy zauważają
malucha zadają pytania czy to nasz i zaczynają się nim cieszyć.
W pewnym momencie spotykamy się z rodziną Tannera.
Podchodzą do nas i zapraszają na obiad. Informujemy ich, że już po nim
jesteśmy. Rozmawiamy chwilę o Jamesie, a ten się przebudza i zaczyna wydawać
dźwięki niezadowolenia. Biorę go na ręce i zaczynam nim kołysać. Harry kładzie
swoją dłoń na moim ramieniu i daje całusa w policzek. Mały łapie mnie za pierś.
- Chyba jest głodny –
śmieje się loczkowaty.
- Jest takim samym
łakomczuchem jak ty – spoglądam na zielonookiego przymrużając oczy.
- Nic nie poradzisz, że
jest taki jak ja.
- Twoi rodzice też się
tak z tobą męczyli?
- Mi mówili, że byłem
aniołkiem – informuje niewinnym głosem.
- Wątpię – wystawiam do
niego język.
- Czego ty uczysz
Jamesa! Jeszcze będzie niegrzeczny przez ciebie!
- Oj przestań – jęczę mu,
a po chwili zaczynamy się śmiać.
Uświadamiamy sobie, że nie jesteśmy sami i nadal obok nas
jest rodzina Tannera. Przepraszamy ich i udajemy się w kierunku domu rodziców
mojego męża.
Rozmawiamy długo o dziecku. Już nie jeden raz przerwał mi
mój sen, a Harry w ogóle nie reagował. Nie wiem jak go te krzyki nie mogły
budzić. Zawsze musiałam go szturchać, aby się przebudził. Zdarzyło mi się już
go ochrzanić za to, że to wiecznie ja wstaję po małego.
Pani Joven prowadzi mnie do pokoju loczkowatego. Siadamy
na jego łóżku. Kładzie swoją dłoń na moim kolanie:
- Jesteś silna.
Będziesz cudowną matką, Emily.
- Dziękuję – uśmiecham się.
– Mam do pani pytanie… Jak bardzo się męczyliście z Harrym?
- Ach! On był taki
uroczy jak się urodził! – wzdycha. – Ale co chwilę płakał, wiercił się. Kiedy zaczął
chodzić trzeba było cały czas go pilnować. Miał manię dotykania wszystko. Zbił
parę talerzy, przewracał zdjęcia. Co? James go przypomina?
- Tak – śmieję się.
- Powodzenia.
- Przyda się – robię wielkie
oczy, a po chwili się śmieję.
- Jak chcesz możemy go
dzisiaj przygarnąć.
Z początku myślę. Nie. Mojego Jamesa? Chcę mieć go cały
czas przy sobie, a z drugiej strony myślę. Miło byłoby spędzić wieczór z
brunetem sam na sam.
- Jest tego pani pewna?
- Spędzę trochę czasu z
wnukiem. Powspominam jak to było z Harrym… A wy posiedzicie w dwójkę,
porozmawiacie, będziecie mieć jedną, spokojną noc…
- Dziękuję – przytulam się
mocno do kobiety.
Schodzimy na dół. Podchodzi do nas loczkowaty. Jego mama
informuje o tym, że porywa Jamesa na tą noc. Zielonooki chciał powiedzieć, że
jego ojciec zaoferował mu to samo. Śmiejemy się. Rozmawiamy jeszcze chwilę i
jeszcze raz dziękujemy za chęć opieki nad Jamesem. Podchodzimy do małego, aby
się z nim pożegnać. Zajmuje nam to parę minut.
W
ciszy wchodzimy do domu. Jest już późno. Długo siedzieliśmy u rodziców
loczkowatego. Drapię się po głowie. Wchodzę powoli po schodach i nagle czuję jak ręce Harry’ego obejmują mnie
w tali, a jego nos łaskocze mnie po szyi. Chłopak mnie odwraca i łączy nasze
usta. Języki toczą ze sobą walkę. Niektórym może się to wydawać ohydne, ale dla
mnie jest to wspaniałe uczucie. Nie przerywając pocałunków wchodzimy po
schodach, obijając się o ścianę. Zwalamy parę zdjęć, ale jesteśmy zbyt zajęci
sobą, aby zwrócić na to uwagę. W pewnym momencie czuję dotyk zielonookiego na
mojej pupie. Następnie przechodzi on pod moją koszulką na plecy. Dostaję
dreszczy. Loczkowaty mi ją zdejmuje i na chwilę odrywamy od siebie usta. Harry
przygląda się mojej klatce piersiowej, po której właśnie wędruje swoimi dłońmi.
Masuje moje piersi, a ja wydaję z siebie jęki. Po chwili znowu całujemy się
niekontrolowanie. Teraz to moje ręce wędrują pod jego koszulką, którą mu
ściągam. Kierujemy się do naszej sypialni. Kiedy dochodzimy do drzwi chłopak
nerwowo szuka klamki. Znajdując ją, pospiesznie otwiera drzwi i wpadamy do
środka. Uderzamy o ścianę i ręce loczkowatego znajdują się przy dolnej części
mojego ciała. Zdejmuje mi spodnie. Ja czynię to samo. Chłopak przywiera do mnie
swoim ciałem. Ja pojękuję, a następnie opadamy na łóżko. Teraz całusy Harry’ego
przechodzą na moją szyję, obojczyk, przerwę między piersiami. Następnie zdejmuje
ze mnie stanik. Na naszych ciałach
zostaje już ostatnia część garderoby, która zaraz znika. Czuję jak chłopak
delikatnie zaczyna się we mnie wsuwać. Wydajemy z siebie jęki. Ruchy chłopaka
przyspieszają. Nasze ciała łączą się w jedno. Dopiero teraz zdaję sobie sprawę
jak bardzo mi tego brakowało. Seks z Harrym to jedna z moich ulubionych
czynności. O mój Boże. To jest cudowne. To uczucie jest nie do opisania.
Oddycham dwa razy głośniej i szybciej. Serce wali mi jak szalone. Czasami
drapię plecy swojego męża. Obydwoje wydajemy z siebie jęki, wypowiadamy nasze
imiona. W pokoju nic innego nie słychać. Zapominamy o otaczającym nas świecie.
***
Budzę
się naga i objęta lewą ręką bruneta w tali, a jego prawa spoczywa na mojej
piersi. Dotykam opuszkami swoich palców jego prawej dłoni. Słyszę jego
mruczenie i szepcze mi uwodzicielskim głosem:
- Kocham cię.
Ja również mruczę i mówię:
- Ja ciebie też.
Moglibyśmy tak leżeć cały dzień, ale słyszymy hałasy
dobiegające z dołu. Zrywamy głowy z poduszek. Rozpoznajemy te głosy. To rodzice
zielonookiego. Harry ubiera czarne bokserki i schodzi na dół. Ja zakładam
jasnoniebieski top i czarne spodnie. Wychodzę z pokoju i zbieram nasze koszulki
z podłogi. Schodząc po schodach podnoszę zdjęcia, które opadły podczas naszej
wczorajszej zabawy.
W salonie zastaję zielonookiego robiącego śniadanie i
jego rodziców z Jamesem. Jego matka na mój widok się uśmiecha. Idę w jej
kierunku i mówię do syna, którego trzyma na rękach:
- Cześć James –
uśmiecham się. – Kto jest kochaniutki? – zmieniam głos na przesadnie słodki i
łaskoczę go.
Biorę chłopca na ręce, cały czas się do niego
uśmiechając. Kieruję się z nim do Harry’ego.
- A co robi tatulek? –
pytam bobasa. – Śniadanko dla mamusi.
Loczkowaty odwraca się w naszym kierunku z promiennym
uśmiechem.
- A ty jesteś głodny? –
pytam syna.
Harry zbliża swoje usta do mojego ucha i szepcze:
- Ja jestem głodny – a
na jego twarzy pojawia się chytry uśmieszek.
- Słyszałeś? – pytam z
oburzeniem Jamesa. – Tatuś chce ci zabrać jedzenie. Nie podzielimy się z nim
prawda? – uśmiecham się do męża łobuzersko.
Siadam na kanapie i opuszczam ramiączka topu i stanika.
Dziecko przykleja się do mojej piersi i ssie pokarm.
Dowiaduję się od teściowych, że chłopak był wyjątkowo
grzeczny. Nie płakał w nocy. Jestem tym zaskoczona, ale się uśmiecham i chwalę
malucha.
- Nie męczyłeś
dziadków. Takie dobre dziecko – łaskoczę go.
Po chwili podchodzi do mnie Harry ze śniadaniem.
Zaczynamy je spożywać i rozmawiamy z rodzicami loczkowatego. Od czasu do czasu
na siebie spoglądamy uśmiechając się łobuzersko. Na pewno on też wspomina teraz
naszą noc. Tego czego nam tak bardzo brakowało. A jemu to już w ogóle. Często
mi o tym mówił…
---
Już niedługo zakończę
tego bloga… Jeju. Jak ten czas szybko mija…
Podobał wam się
rozdział?
I jeszcze taka
informacja. W przyszłym tygodniu wyjeżdżam (22.07-25.07), więc rozdziałów wtedy
nie będzie!
I pytanko… Może
polecacie jakieś fajne filmy? Chętnie bym coś obejrzała. :)) A może ktoś wie,
gdzie za darmo (bez zakładania jakiś kont itd.) mogę obejrzeć Pretty Little
Lies? Mam ochotę na ten serial już od paru tygodni po zakończeniu oglądania
American Horror Story. Moje życie wtedy straciło sens. ;-; Byłabym bardzo
wdzięczna za parę tytułów filmów albo za informację, gdzie mogę obejrzeć ten
serial.
Pozdrawiam. xx
Rozdział świetny! Podziwiam talent opisywania scen erotycznych XD Ogólnie masz talent do pisania. Trochę takie dziwne uczucie, gdy czyta się o małym dziecku(nie lubię małych dzieci, wybacz ;c). I wspomniałaś o dziewczynie z Jedynki <3 Uwielbiam ją <3 Hmmm... nie wpada mi nic do głowy, gdzie mogłabyś obejrzeć ten serial. Może cda? :D A filmy to np. Marley i Ja! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
weny!
No nie ! Jak możesz... Nie przeżyję bez tego bloga, on jest genialny ! Nie kończ go ! Wymyśl coś dalej, cokolwiek...
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to jest świetny :D Tyle się dzieje... Harry i Emily rodzicami takiego słodziutkiego bobaska :*
Sory za taki krótki kom, ale się śpieszę :( Pozdrawiam ! Weny ;3
Małe dzieci to skaranie boskie jest. Ja nie chce dziecka xD To mi przypomniało, że jestem głodna, a nie mogę nic zjeść. Dzięki. Weny życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ja </3