środa, 30 lipca 2014

Rozdział XXXIV - Ucieczka

            Znajduję się z mężem w sali dla mentorów. Na ekranach już pokazane są trybuny. Słońce piękne je oświetla. Po dłuższej chwili w końcu pojawiają się trybuci. Mocno ściskam dłoń Harry’ego i się w niego wtulam. Kładę swoją brodę na jego ramieniu i próbuję powstrzymać łzy. Trybuci wjeżdżają po kolei na trybuny. Oklaski nie są tak głośne jak zwykle. Wszyscy są bardzo smutni, że ich ulubieńcy mogą zginąć. Może jeszcze uda się odwołać tegoroczne igrzyska? Bardzo bym tego chciała.
            Tłumy krzyczą na widok pary z Dwunastki. Wszyscy ich kochają. W pewnym momencie ich stroje zaczynają płonąć. Wyglądają na groźnych. Katniss ma minę jakby to wszystko było poniżej jej godności. Tak właśnie jest.
            Snow wygłasza nudną przemowę na temat tegorocznych igrzysk. Głupek. Myśli, że przez to się poddamy? Tchórz.
***
            Po pokazie spotykam się z Finnickiem. Przytulam się do niego mocno.
- Jak ja ci współczuję.
- Dobrze, że ciebie nie wylosowali. Co by było z Jamesem? – widzę w jego oczach troskę.
- A co z Annie?
- Wrócę do niej – mówi pewniej. – Emily?
- Hm?
- Harry już tobie o tym mówił? – zniża głos.
- O czym? – robię zaskoczoną minę.
- Chodź. Nikt nie może usłyszeć – prowadzi mnie w kąt. – Zaczyna się bunt. Będziemy próbowali wydostać Katniss z areny. Uciekniemy do Trzynastki.
- Trzynastki? Ale przecież jej już…
- Jest. W podziemiach. Tam jest bezpiecznie. Ty i Harry macie tam się ukryć zaraz po tym jak zaczną się igrzyska. W dystryktach nie będzie już bezpiecznie.
- C-co? – jąkam się.
- Snow nam wypowiedział wojnę i my mu nią odpowiadamy.
            Robię wielkie oczy. Po chwili podchodzi do nas Johanna. Rozmawiamy chwilę o jej wylosowaniu. Zauważam Cecelię i idę w jej kierunku. Obejmuję kobietę i mówię jej, jak bardzo jej współczuję. Ta głaszcze mnie po plecach i dziękuje za troskę. Uśmiechamy się delikatnie do siebie i zauważam Katniss oraz Peetę. Z blondynem posyłamy sobie słabe uśmiechy. Bardzo żal mi wszystkich tegorocznych tybutów.
            Siedzę teraz z Harrym w naszej sypialni. Chłopak bawi się moimi włosami, ja swoimi rękoma. Po dłuższej chwili pytam się go o to, czy to co powiedział mi Finnick jest prawdą. Brunet potwierdza tę informację.
- I kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć?! – oburzam się. – Czemu dowiedziałam się tego od niego, a nie od ciebie?
- Edward mi o tym powiedział na dożynkach. Pewnie skontaktował się z Haymitchem… - ściska moją dłoń. – Widziałem jak im wszystkim współczujesz nie chciałem ci mieszać teraz w głowie.
- Jak uciekamy?
- Wylatujemy stąd poduszkowcem?
- Jak to? Tak zwyczajnie? Nie zauważą nas?
- Będziemy odlatywać z obrzeży miasta.
- A co z Jamesem i…
- Przyjadą tutaj. Już niedługo. Polecą z nami również Chris, Nelly, Darcy, Sophie, Celine i Mick. Wątpię, aby w Kapitolu było bezpiecznie.
            Kiwam głową i zastanawiam się nad tym wszystkim. Ucieczka. I jak wygląda Trzynastka? Myślałam, że już nie istnieje, a tu proszę…
***
            Dwa dni ćwiczeń mijają spokojnie. Harry informuje mnie, że dzisiaj pojawią się nasi rodzice oraz James. Będą mieszkać u Chrisa. Nie ma jakoś dużo miejsca, ale na razie musi im tyle wystarczyć. Mówi, że wieczorem możemy do nich pójść. Koniecznie. Stęskniłam się za Jamesem.
            Po pokazach indywidualnych, czekamy w piątkę na wyniki. Siedzę obok męża, tuląc się do niego, a on całuje mnie w czoło.
            Na ekranie pojawia się Caesar i zaczyna ogłaszać wyniki. Rodzeństwo z Jedynki, Enobaria, Brutus, Finnick i Chaff otrzymują wysokie noty. Edward dostaje sześć punktów, a Mia tylko cztery. Spuszczam głowę. Bardzo słabo im poszło. Kiedy pojawiają się trybuci z Dwunastki jesteśmy zaskoczeni ich wynikami. Otrzymują po dwanaście punktów. Robię wielkie oczy. Co oni pokazali? A może specjalnie przydzielili im tyle punktów, aby Zawodowcy chcieli się ich pozbyć jako pierwszych, ponieważ są zagrożeniem? Snow na pewno wszystko dokładnie przemyślał, aby pozbyć się symbolu rebelii.
            Po ogłoszeniu wyników w ciszy ubieramy się z Harrym i kierujemy do mieszkania Chrisa. Jest ciemno. Trzymamy się za ręce, a po mojej twarzy po raz kolejny spływają łzy. Boję się tego wszystkiego. A jak coś pójdzie nie tak? Nie uda im się wydostać Katniss? Jak wszyscy zginą?
- Nie martw się tak kochanie – szepcze mi do ucha loczkowaty, a ja kiwam głową i ocieram łzy.
- Kocham cię – mówię.
- Ja ciebie też – gładzi mój policzek i po chwili zatrzymuje mnie, dając całusa.
            Odwzajemniam go i, stojąc na moście, zaczynamy się namiętnie całować. To od razu poprawia nam humor. Pocałunek jest pełen bólu, troski, zmartwienia. Na mojej twarzy zaczyna pojawiać się delikatny uśmiech. Chwilę później wchodzimy do mieszkania Chrisa. Wszyscy witają nas serdecznie. James na dźwięk naszych głosów biegnie prosto na nas.
- Mama! Tata!
            Przytulam się bardzo mocno do syna. Jak się cieszę, że znowu go widzę.
- Tęskniłem za wami – mówi mocno przytulając się do mnie.
- My też skarbie – głaszczę go po głowie.
            Podnoszę się. Harry bierze małego na ręce i zaczyna z nim latać po całym domu. Chłopak zaczyna się śmiać. Obydwoje są bardzo szczęśliwi. Widzę Darcy, krzyczącą:
- Ja też tak chcę! – po chwili Chris bierze małą na ręce, a dziewczynka udaje samolot.
            Nelly się do mnie przytula i mówi, jak bardzo jej żal każdego z trybutów.
            Po przywitaniu się z każdym udajemy się do salonu i dyskutujemy o naszej ucieczce. Dzieciaki bawią się w pokoju obok. Wszyscy są ciekawi, jak wygląda to miejsce.
            Po dwudziestej drugiej postanawiamy wracać z mężem do Ośrodka Szkoleniowego. Kiedy jesteśmy gotowi do wyjścia James się do mnie przytula i mówi:
- Mamusiu mogę iść z wami?
            Patrzy po sobie z zielonookim i po chwili stwierdzamy, czemu nie? Nic złego mu się tam nie stanie. Będzie spał razem z nami. Mały zaczyna się ubierać z wielkim uśmiechem na twarzy i opuszczamy mieszkanie przyjaciela.
            Wracając zatrzymujemy się przy fontannie na życzenie syna. Harry trzyma za ręce Jamesa, chodzącego po murku niedaleko fontanny. Kiedy prawie spada ten go łapie i zaczyna nim tarmosić. Ja do nich podchodzę i zaczynam krytykować ich nieuwagę.
- Spokojnie. Byłem przy nim – śmieje się.
- Mamo. Przecież umiem pływać – jęczy mały, a ja wzdycham.
- Tak. Ja po prostu się o ciebie martwię – przytulam syna.
            Każdy z nas po kolei bierze prysznic i kiedy jesteśmy gotowi kładziemy się. James leży pomiędzy mną, a Harrym i prosi, abyśmy mu coś opowiedzieli. Zaczynam opowiadać o swoich zabawach z bratem. James jest zaskoczony tym, że ma tak samo na imię.
- Co ty myślałeś? Że tylko ty możesz mieć tak na imię? – śmieję się.
- Nie – kręci głową. – A gdzie on teraz jest?
- W lepszym świecie – uśmiecham się do małego, poprawiając mu włosy.
- Jest tam szczęśliwy?
- Na pewno – całuję go w czoło i zauważam, jak Harry patrzy na nas z uśmiechem. – Teraz idź już spać.
- Dobranoc – ziewa.
- Dobranoc – odpowiadamy z mężem i po chwili zasypiamy w trójkę.
***
            Śniadanie jest bardzo miłe. James zadaje różne pytania Edwardowi, a mnie po cichu pyta się, czemu Mia jest taka dziwna. Odpowiadam, że to wina igrzysk, a wtedy on stwierdza:
- Skoro igrzyska sprawiają, że ludzie są smutni albo chorują przez nie to po co je urządzają?
- Nie wiem skarbie. Naprawdę, nie wiem – głaszczę go po głowie.
***
            Zbliża się godzina wywiadów. Sophie i James cały czas ze sobą rozmawiają. Mniejsza, kopia Harry’ego bardzo ją lubi, dlatego spędza przy niej teraz tyle czasu. Razem z mężem przyglądamy się trybutom. Każda dziewczyna wygląda prześlicznie. Wywiady już się zaczynają, a wśród nas nadal nie ma Katniss. Wszyscy trybuci mówią cokolwiek, aby odwołać igrzyska. Płaczą, krzyczą – w przypadku Johanny. Kapitolińczycy również nie są zadowoleni z tegorocznych igrzysk. Mogą zginąć ich ulubieńcy.
            Przychodzi pora na Katniss i ujawnia nam się ona w pięknej, ślubnej sukni, w której zapewnie miała być w ten piękny dzień. Dokładnie pamiętam wieczór przed telewizorem, kiedy pokazywali ich oświadczyny. Wszyscy witają ją gorącymi oklaskami.
            W pewnym momencie dziewczyna zaczyna kręcić się wokół własnej osi, a jej sukienka ze ślubnej zmienia się na czarną. Brunetka rozkłada ręce, do których przyczepione są skrzydła. Wygląda jak… kosogłos. Symbolem rebelii jest… Katniss - kosogłos. Wszyscy to zapamiętają. Każdy zachwyca się jej sukienką. Gorące oklaski otrzymuje jej stylista, Cinna. Zasługuje na nie. Wykonał kawał dobrej roboty. Jamesowi bardzo się ona spodobała. „Ciociu! Ona wygląda jak ptak!”.
            Następnie na scenie pojawia się Peeta. Jak rok temu wywiad przebiega im bardzo dobrze. Lecz chłopak mówi pewną rzecz, która zaskakuje wszystkich. Mówi, że Katniss jest w ciąży. Co? Robię wielkie oczy. Wszyscy są w szoku i krzyczą, aby odwołać igrzyska. Zapada chaos. Brunetka oraz Peeta stają obok pozostałych trybutów, którzy łapią się za ręce. Po chwili gaśnie światło. Na sali nadal słychać protesty.
            Wieczorem siedzimy w salonie. Gdyby nie James na pewno panowałaby grobowa cisza. Ten co chwile się zachwyca sukienką Katniss i pyta, czemu wszyscy są tacy smutni i co na znaczeniu miało to nagłe zgaszenie świateł. Uśmiechamy się i odpowiadamy na jego pytania razem z Sophie. Tylko Edward i Mia nie włączają się w rozmowę.
***
            Już dzisiaj wyjeżdżamy. Rozpoczynają się igrzyska. Jestem ciekawa jak to wszystko będzie wyglądać. Czy nam się powiedzie?
            James ciągnie nas za ręce, abyśmy wstali.
- Edward dzisiaj wyjeżdża. Chodźcie się pożegnać – mówi, a jego oczy błyszczą.
            Jest pełen energii. Niczego nie rozumie. Jak ja bym chciała być na jego miejscu.
            Po chwili podnosimy się z zielonookim i zaczynamy ubierać. James zaczepia loczkowatego, a ten zaczyna się z nim szarpać.
- Mieliśmy się pożegnać, a nie bawić – unoszę brew.
- Przestań być taka poważna – Harry zaczyna mnie łaskotać, a ja niekontrolowanie się śmieję.
            James dołącza do mojego męża.
- Dwóch na jedną? To nie fair! – śmieję się.
            Opadam na łóżko, a dwójka na mnie. Nadal się śmiejemy. Tak samo kiedyś bawiłam się ze swoim bratem. Szkoda, że już go nie zobaczę. W pewnym momencie Harry zaczyna mnie całować i zasłania przy tym oczy Jamesa.
- Tato! Daj popatrzeć! – jęczy.
- Za młody jesteś – mówi między naszymi pocałunkami.
            Uśmiechamy się do siebie. Nie możemy się za długo całować, bo James się niecierpliwi i jęczy, że Harry zasłonił mu oczy.  Po chwili wychodzimy z pokoju. Podchodzę do siostry Edwarda razem z Jamesem, który mocno się do niej przytula, a ta lekko zdezorientowana odwzajemnia uścisk. Unoszę kąciki swoich ust i tulę się mocno z kobietą, klepiąc ją po plecach.
            Teraz podchodzimy do Edwarda, który szepcze coś małemu do ucha, a ten kiwa głową. Mężczyzna podchodzi do mnie i mocno się ściskamy.
- Trzymajcie się – mówi szeptem. – Mam nadzieję, że dokopiemy Snowowi.
            Po mojej twarzy zaczynają spływać łzy. Tak bardzo żal mi Edwarda. Był cudowny. Nauczył Harryego go tak wiele. I jeszcze tyle przeżył. Cała rodzina Montane wyginie? Został już tylko on i Mia, a właśnie idą na pewną śmierć. Są zbyt słabi. Mężczyzna ociera moje łzy i mówi, że mam być silna. Po chwili opuszczają salon i w czwórkę zaczynamy się ubierać. James wypytuje, gdzie wychodzimy.
- Tutaj nie jest bezpiecznie – informuje Harry.
- Co się dzieje? – pyta.
            Zielonooki kuca i patrzy prosto w oczy małego.
- Wojna.
            Chłopiec robi poważną minę. Posłusznie zakłada ubrania, bierze swój plecaczek na plecy i opuszczamy pomieszczenie.
***
            Spotykamy się z rodzicami, Chrisem, Nelly i Darcy na obrzeżach Kapitolu. Dzieci się witają, a James udaje żołnierza. Uśmiecham się na widok tej uroczej dwójki. Pamiętam jak Nelly żartowała, że oni ze sobą będą. Kto wie? Może jak podrosną coś do siebie poczują? A może będę tylko najlepszymi przyjaciółmi? Ale… nie ma co kocham tą dwójkę!
            Pojawia się poduszkowiec. Łapię za rękę Harry’ego i wołam syna, aby do nas podszedł. Wszyscy wchodzimy do środka i opuszczamy Kapitol, kierując się do dystryktu trzynastego.
---
I jak rozdział? Jakieś błędy? Pewnie tak. Eee… nie wiem co jeszcze napisać, więc tyle.
CZYTASZ = SKOMENTUJ

Pozdrawiam. xx

7 komentarzy:

  1. Cudnie :* Fajnie to wszystko opisujesz, tylko jakoś za szybko :c ( jak dla mnie )
    James jak zwykle słodziutki :* Ma dopiero cztery lata, a już taki dojrzały... Emily i Harry są wspaniałymi rodzicami c: Jestem ciekawa co chcesz zrobić z całą tą trójką... Zabijesz ich czy będą żyć długo i szczęśliwie ?
    Czekam na następny rozdział :D
    Weny ;3
    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stwierdziłam, że przygotowanie do igrzysk będą nudne, dlatego tak szybko.
      Dzięki za komentarz! :3

      Usuń
  2. James ma bogate słownictwo xD Rozdział świetny, idę czytać ten o aniołach! :'3 Też jestem ciekawy, czy ich zabijesz czy nie.
    PS: Rozdział na Glimm :'3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny ten rozdział.
    Podoba mi się, że wplątałaś tu też bohaterów takich jak Katniss, Peeta, Johanna, Finnick.
    Dobrze rozkminiłaś, że powinni uciekać do Trzynastki.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny boski bombastyczny zajebiasty rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziś znalazłam tego bloga i przeczytałam wszystkie rozdziały. Nie podoba mi się, że Emily tak szybko zapomniała o śmierci człowieka, którego kochała i wyszła za mąż za drugiego. Ale w czasie czytania zmieniłam troche zdanie, bo często o nim wspominała. Nie przepadam za bardzo za Seleną Gomez i Harrym Stylesem, ale jak się uprzeć, to mogę sobie wyobrazić, że kto inny jest bohaterem.
    Czyli, tak podsumowując, czepiam się głupot.
    Twoje opowiadanie trafia u mnie na Listę Blogów, Które Bardzo Lubię. Lubię dużo blogów, ale jest tylko kilka takich, które odwiedzam nawet kilka razy dziennie i twój blog już się w nie wlicza.
    [oddech-dementora.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. Nawet nie wiesz, jak mi miło, że spodobał Ci się mój blog. Jak przeczytałam drugie zdanie już myślałam, że cały komentarz będzie negatywny, ale jednak się pomyliłam.
      Bardzo dziękuję za opinię i miłe słowa. xx

      Usuń