Informacja
do wszystkich czytających tego bloga. Bardzo proszę o skomentowanie tego
rozdziału. Chciałabym wiedzieć ile osób to czyta. Nawet jak nie masz konta –
pisz z anonima. Proszę.
---
Minęły
niecałe cztery lata od narodzin Jamesa. Przez ten czas przeżywaliśmy jego
pierwsze kroki, słowa. Oczywiście wygrałam zakład z loczkowatym i jego
pierwszym słowem było: „mama”. Obraził się wtedy na Jamesa. Co do malucha… Tak.
Wygląda zupełnie jak Harry. Jest brunetem o lokach i pełnej zieleni oczach.
Jest ogromną gadułą. Co chwile do nas mówi. Jest też bardzo ciekawski jak ja.
Kiedy mój mąż wyjeżdżał do Kapitolu z trybutami ciągle zadawał pytania: „Gdzie
pojechał tatuś?”, „Jak długo go nie będzie?”, „Co to igrzyska śmierci?” itd.
Kiedy spytał o igrzyska płakałam w nocy. Przeżywałam, że on kiedyś też będzie
miał swoje dożynki, może zostanie wylosowany. To było okropne.
Zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że nie wracają trybuci
z naszego dystryktu. Już za nimi nie płakałam jak za Noah i Jessicą.
Poznaliśmy również Chloe Murray. Tą trybutkę z Jedynki,
co wygrała siedemdziesiąte pierwsze igrzyska. Od zwycięstwa jej stan psychiczny
się pogorszył, ale wiem, że w głębi duszy jest dobrą osobą i żałuje swoich
czynów.
Tegoroczne siedemdziesiąte czwarte igrzyska były bardzo
wyjątkowe, ponieważ mają one dwóch zwycięzców – Katniss Everdeen, która
uznawana jest za oznakę buntu, oraz Peeta Mellark. Kiedy dowiedzieli się, że
może wrócić tylko jeden z nich wyciągnęli łykołaki. Już chcieli wsadzić je do
ust i postanowiono uczynić ich zwycięzcami. Od tamtego czasu ludzie zaczęli
wierzyć, że jeszcze wszystko może się zmienić. Poznaliśmy tę dwójkę. Są bardzo
mili. Ale Katniss wydaje się taka tajemnicza, niechcąca zawierać przyjaźni.
Dużo łatwiej rozmawiało mi się z Peetą.
Niedługo po narodzinach Jamesa zostaliśmy zaproszeni z
Harrym na ślub Chrisa i Nelly. Było miło, zabawnie. Oczywiście mój mąż się upił
do nieprzytomności. Były z nim małe problemy, ale wszystko się dobrze skończyło.
Teraz siedzę razem z Nelly, przyglądając się naszym
maluchom. James bawi się z jej córką, Darcy. Dziewczynka ma niebieskie oczy jak
Chris i brązowe włosy. Za to uśmiech ma taki sam jak Nelly.
Chris i Harry poszli na motory, a my pilnujemy młodszych,
aby nie nabroili. Zajmują się rysowaniem. Chwilę później podchodzą do nas i
pokazują swoje dzieła. Uśmiechamy się na widok małych twarzyczek, które chcą
się nam pochwalić swoją pracą. Na kartce, którą dostaję od małej wersji
Harry’ego znajduję się ja, mój mąż i James. Trzymamy się za ręce na zielonej
łące w słońcu. Oczywiście wszystko jest nieproporcjonalne jak wszystkie rysunki
dzieci. Ale dla mnie to jest najpiękniejsze co widziałam. Gładzę chłopca po
policzku.
- Podoba ci się
mamusiu? – pyta z nadzieją.
- Jest piękne kochanie!
– mówię, cały czas patrząc w rysunek.
Jestem taka szczęśliwa. Mam cudownego syna. Często w
trójkę w cieplejsze dni chodzimy na spacery po lesie, kąpiemy się w jeziorze.
Spędzamy czas jak typowa rodzina. Jest cudownie.
***
W tym roku odbędzie się trzecie ćwierćwiecze
poskromienia. Z tej okazji pojawiają się nowe zasady na dane igrzyska.
Siedzę na kanapie z Harrym, które mnie obejmuje. James
bawi się w swoim pokoju. Włączamy telewizję i przysłuchujemy się temu co ma do
powiedzenia prezydent Snow. Po dłuższej przemowie słyszymy nową zasadę na
tegoroczne igrzyska:
- W siedemdziesiątą
piątą rocznicę, dla przypomnienia buntownikom, że nawet najsilniejsi z nich nie
mogą pokonać potęgi Kapitolu, trybuci obojga płci zostaną wylosowani z puli
dotychczasowych zwycięzców w dystryktach.
Robię wielkie oczy. Co? Dotychczasowych zwycięzców. Ale
jak? Nie. Nie wierzę w to. Zakładam, że mam nieobecny wyraz twarzy, ponieważ
Harry mną szturcha.
- Emily, Emily.
Na mojej twarzy pojawiają się łzy. Wtulam się w
zielonookiego i płaczę mu w ramię. Mieliśmy być bezpieczni od momentu wygranej.
O igrzyska miałam się dopiero martwić, jak James będzie miał dwanaście lat, a
teraz ja i loczkowaty znowu jesteśmy zagrożeni. Słyszę małego Jamesa,
zadającego pytanie:
- Tatusiu? Czemu mamuś
płacze?
Harry nic nie odpowiada tylko głaszcze mnie po plecach.
James się do nas przybliża i się do mnie przytula.
- Nie płacz mamusiu –
odgarnia moje włosy.
- Chodź do mnie
kochanie – owijam go swoim ramieniem i całuję w czoło.
Drzwi do naszego domu się otwierają, a w środku pojawiają
się rodzice Harry’ego. James od razu do nich leci krzycząc: „Dzidziuś!
Babcia!”. Po chwili również pojawia się mój ojciec do którego podchodzę i mocno
się przytulam.
- Spokojnie. Wszystko
będzie dobrze – mówi kojącym głosem.
To jakiś koszmar. Czemu my? Czemu znowu jesteśmy narażeni
na takie niebezpieczeństwo? To pewnie wina tego, że Katniss się zbuntowała. Nie
mam jej tego za złe. Właśnie dzięki niej pojawiła się jakakolwiek nadzieja na
nowe jutro. Zawsze są jakieś ofiary, ale nie chcę, aby James stracił swoich
rodziców.
Spędzamy cały wieczór razem z rodzicami. Po dwudziestej
dołącza do nas Edward, który jest oburzony tymi zasadami.
- Na pewno te słowa nie
były zapisane siedemdziesiąt pięć lat temu. Wymyślili to, aby zemścić się na
Katniss.
Wieczorem żegnamy się ze wszystkimi. Czochram małego
Jamesa po głowie, kiedy chce wybiec za gośćmi.
- Zobaczysz się z nimi
jeszcze wiele razy – mówię.
- Wiem – obejmuje moje
nogi. – Kocham cię mamusiu.
Czuję ciepło w środku. Każda matka pewnie tak ma, kiedy
jego dziecko wypowiada te słowa. Kocham Jamesa całym sercem. Zdarza się, że
Harry bywa o niego zazdrosny, ponieważ poświęcam mu więcej uwagi. Kiedy mi to
mówi od razu próbuję się mu jakoś zrewanżować.
Idę z młodym do jego ciemnozielonego pokoju. Wchodzimy do
łazienki i wspólnie myjemy zęby. Następnie James przebiera się w piżamę i
układam go do snu. Głaszczę go po głowie, a chłopczyk zadaje pytania na temat
taty, czy naprawdę są do siebie tacy podobni.
- Jesteś jego klonem
jeśli chodzi o wygląd – śmieję się.
- A zachowanie?
- Masz też coś ode mnie
– uśmiecham się delikatnie.
- Chciałbym być taki
jak ty, mamo.
Przytulam się do syna bardzo mocno. Nie chcę go
opuszczać. Za bardzo go kocham. Spędzałam z nim każdą noc, kiedy był mniejszy,
każdą chorobę. Nie będę w stanie go zostawić.
Kiedy zasypia udaję się do swojej sypialni, gdzie już
czeka na mnie mój mąż. Podchodzę do łóżka, a on łapie mnie za rękę i ciągnie do
siebie. Opadam na niego. Chłopak owija swoje ręce na mojej tali, a nasze usta łączą
się w namiętnym pocałunku, pełnym bólu, smutku.
- Harry, boję się –
szepczę.
- Wszystko będzie
dobrze – uspokaja mnie i daje kolejnego całusa, nie przestając się uśmiechać.
- Wiesz jak bardzo cię
kocham? – po mojej twarzy spływa łza szczęścia. Tak bardzo go kocham. Jestem mu
wdzięczna za to, że zawsze przy mnie jest, pociesza mnie.
- Wiem.
***
Zaprowadzamy Jamesa do rodziców Harry’ego. Mały
oczywiście wypytuje co się dzieje. Nie ma co owijać w bawełnę. Mówimy mu, że idziemy
na dożynki. Możemy długo nie wracać. Wszystko zależy od tego czy zostaniemy
wylosowani. James kiwa głową wyrozumiale i mówi, że już za nami tęskni.
Czochram jego włosy, a po chwili całuję w czółko. Harry trochę się z nim
szarpie. Następnie żegnamy się z jego rodzicami.
- Trzymaj się – mówi do
mnie jego matka, a po mojej twarzy zaczynają spływać łzy.
- Jak nie wrócę… zajmij
się Jamesem tak jak Harrym – ściskam jej dłonie.
- Przestań tak mówić!
Wrócisz – podnosi lekko na mnie głos i klepie po plecach.
Wychodzimy z loczkowatym, aby pożegnać się z moim ojcem.
Dodaje mi trochę otuchy.
***
Znajdujemy się już na scenie. Ja stoję obok siostry
Edwarda, a Harry obok niego. Dziewczyna wygląda naprawdę bardzo źle. Nie wie co
się dzieje i mówi coś sama do siebie. Jest mi jej naprawdę żal.
Sophie patrzy na nas ze smutkiem. Bardzo się ze sobą
zżyliśmy. Jest matką chrzestną Jamesa. Nelly miała mi to z początku za złe, ale
ja tak postanowiłam. Za to Edward jest jego ojcem chrzestnym. To jest smutne.
Bardzo smutne.
Opiekunka posyła mi słaby uśmiech, a po chwili mówi o
rozpoczęciu losowania. Zanurza dłoń w szklanej kuli i po chwili odczytuje
nazwisko:
- Mia Montane.
Dziewczyna unosi głowę na dźwięk swoje imienia. Rozgląda
się dookoła, a po mojej twarzy spływają łzy. Sophie podchodzi do brunetki i
prowadzi ją na środek i prosi o oklaski, których oczywiście nie dostaje. Widzę
jak paru mieszkańców płacze razem ze mną.
Sophie po raz kolejny zanurza rękę w kuli i wyczytuje
nazwisko mężczyzny:
- Harry Joven – moje
serce staje.
Nie. Tylko nie Harry. Bez niego nie przeżyję. Zaczynam
jeszcze bardziej płakać. Bez niego nie będzie tak samo. Co ja powiem Jamesowi?
Jak on będzie się czuć bez ojca? Po chwili słyszę głos Edwarda:
- Zgłaszam się na
trybuta!
Biegnę na swojego męża i rzucam się na niego. Mocno go
przytulam i płaczę mu w ramię. On również mnie obejmuje. Spoglądam na Edwarda i
mówię do niego:
- Dziękuję.
Ten delikatnie się uśmiecha. Podchodzi do Harry’ego i
szepcze mu coś do ucha, a ten kiwa głową wyrozumiale. Po chwili trybuci oraz
Sophie opuszczają scenę, a ja z loczkowatym nadal na niej stoimy wtulając się w
siebie. Jestem taka szczęśliwa, że zielonooki i ja nie jesteśmy trybutami. Ale
kiedy usłyszałam jego nazwisko czułam się okropnie. Bałam się, że go stracę. To
było straszne.
- Emily musimy przygotować
naszych trybutów – szepcze.
Kiwam głową i powoli udaję się wtulona w męża do pociągu.
Zajmujemy miejsca i oglądamy dożynki z innych dystryktów.
W Jedynce wylosowano rodzeństwo, które wygląda na bardzo
niebezpieczne i są bardzo pewni siebie. W Dwójce widzę Enobarię, która
spiłowała sobie zęby, aby wyglądać groźniej oraz Brutusa, który zgłasza się na
ochotnika. Przyglądam się Edwardowi. On ich zna lepiej niż ja czy Harry. Wie
jakie ma szanse i jak na razie nie widzę zadowolenia na jego twarzy. Mój wzrok
znowu wraca na ekran na którym pojawia się Wiress i Beetee. Obydwoje są drobni
i bardzo inteligentni. Miałam kiedyś przyjemność ich poznać. Naprawdę bardzo
mili ludzie. Szkoda mi ich. W Czwórce zostaje wylosowany Finnick. Naprawdę? Na
mojej twarzy pojawia się łza. To jest taki cudowny chłopak. On nie zasługuje.
Wylosowana zostaje również Annie, za którą zgłasza się osiemdziesięcioletnia
Mags. Naprawdę jest mi jej żal. Zginie jako jedna z pierwszy. Nie ukrywajmy. W
Piątce nie ma nikogo specjalnego. Za to w Siódemce wylosowano Johannę. Harry mi
o niej opowiadał. Jak dzięki niej się ogarnął podczas tournee. Miałam okazję
raz z nią porozmawiać. Jest dziwna, ale mimo wszystko wiem, że jest dobra. Z
jej dystryktu wylosowano również Blighta. W Ósemce na trybutkę idzie Cecelia,
która jest matką trójki dzieci. Ja bałam się wylosowania, mając jedno dziecko.
Jak ona się teraz musi czuć? Wylosowano również staruszka o uszkodzonym uchu,
Woofa. W Dziewiątce, Dziesiątce nic ciekawego. Za to w Jedenastce wylosowano
Chaffa i sześćdziesięcioletnią Seeder. Obydwoje wyglądają na silnych
przeciwników. W Dwunastce trybutką jest Katniss oraz Peeta, który zgłasza się
za Haymitcha.
Kiedy dożynki się kończą długo wpatruję się w ekran.
Przeciwnicy są naprawdę silni, a niektórym z nich naprawdę współczuję. Żal mi
starszych trybutów oraz Ceceli, która jest matką. W ogóle okropne jest to, że
oni jeszcze raz wylądują na arenie. Przeżyć taki koszmar jeszcze raz od
początku? Snow jest bezduszny.
Harry mną szturcha, pytają czy jest okay.
- Tak, tak. Tylko… ci
wszyscy ludzie… Edward, Mia, Finnick, Johanna, Katniss, Peeta, Cecelia… Jak ja
im wszystkim współczuję. Oni zasłużyli na dużo lepszy los – szlocham, a
zielonooki gładzi mnie po plecach.
- Edward obiecaj mi, że
wrócisz – mówi do niego loczkowaty.
- Niestety nie mogę
tego zrobić. Przeciwnicy są naprawdę silni.
Wieczorem udajemy się do swoich przedziałów. Razem z
mężem układamy się do snu. Gaszę światło i kładę głowę na jego torsie, a on
obejmuje mnie swoim ramieniem. Mocno się w niego wtulam. Te igrzyska będą
okropne. Czuję, że będę przeżywała je jeszcze bardziej od tych, w których brali
udział Noah i Jessica.
---
Wróciłam z Warszawy!
Było super. ^^
A co do rozdziału… Jak
wam się podoba? Dobry jest ten pomysł z ćwierćwieczem poskromienia? I co
myślicie o Jamesie?
Zapraszam na nowego bloga:
http://lightanddarkangels.blogspot.com/
I oczywiście na nowy
rozdział na Młodych i Walecznych (w poniedziałek już kolejny!): http://mlodziiwaleczni.blogspot.com/
Pozdrawiam. xx
Omg. Nie wiem czemu, ale prawie się poryczałam na wspomnienie o Katniss i Peecie. To takie tragiczne jest ;_: James jest słodki. Ogółem rozdział bardzo fajny, czekam na następny ;3 Weny!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ja <3
Wow, nie spodziewałam się, że nawiążesz do ćwierćwiecza poskromienia *.* Rozdział jest świetny :)) Czekam na next :D Weny, pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńKomentuje dopiero teraz, gdyż jestem strasznie wkurzony. Ale uspokoiłem się czytając. ;-; Fajnie opisałaś małego Jamesa. Trochę szkoda mi było niektórych trybutów. Ciekaw jestem, czy zabijesz Edwarda i Mie od razu, tak jak w książce, czy pod koniec. Już myślałem, że wylosują Emily albo ona zgłosi się za Mie. Albo, że Edward nie zgłosi się za Jovena. Szkoda mi tej siostry Edwarda, ona nawet nie wiedziała o co chodzi. Ciekaw jestem, czy rebelianci zabiją Emily i Jovena, bo będą posądzani o współpracę z Kapitolem, czy Kapitol ich zabije. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńweny!
Super rozdział!! :D
OdpowiedzUsuń