Jest już po ósmej. Siedzimy z tatą przed telewizorem ze
śniadaniem i oglądamy zmagania moich podopiecznych. Dziewczynka z Czwórki okazuje
się nie być taka słaba jak się wydawało. Umie zastawić różne pułapki i celnie
rzuca nożami. Razem z Jessicą byłyśmy pod wielkim wrażeniem, kiedy bez najmniejszego
problemu trafiła w zwierzynę ostrzem.
Noah przez ten cały czas idzie w ciszy i rozgląda się
dookoła siebie, czy może przypadkiem nikt na nich nie czyha. Jess cały czas
rozmawia z dziewczynką, która ma na imię Holly.
Do domu wchodzą państwo Joven i dosiadają się do nas.
Na ekranie pojawiają się zawodowcy. Gonią kogoś. Jest to
dziewczyna o ciemnej karnacji, długich, pięknych czarnych włosach. Jest z Jedenastki.
Szkoda mi jej, bo zaraz zginie. Dziewczyna się potyka, ale dalej próbuje przed
nimi uciec. W pewnym momencie pada strzał z łuku. Ciemnoskóra leży na ziemi ze
strzałą wbitą w plecy. Bum! Słychać wystrzał armaty, a na twarzach zawodowców
pojawiają się triumfalne uśmieszki. Przewracam oczami.
***
Popołudniu słyszę pukanie do drzwi. Chcę je otworzyć, ale
tato zatrzymuje mnie, a mój teściowy podchodzi do nich, aby sprawdzić kto jest
gościem.
- Jest Emily? –
rozpoznaję głos. To Chris.
- Tak, a wy kim
jesteście? – to znaczy, że Nelly też tu jest. Uśmiecham się.
- Jej przyjaciółmi –
słyszę brunetkę.
Podnoszę się z kanapy mimo protestów ojca i podchodzę do
dwójki, która również uśmiecha się na mój widok. Przytulamy się do siebie
mocno. Bardzo miło, że postanowili mnie odwiedzić.
- Harry nam wszystko
powiedział – tłumaczy niebieskooki.
- Spotkanie się z tobą
to była konieczność – informuje Nelly.
- Tak się cieszę, że
tutaj jesteście – zwierzam się.
Idziemy w trójkę do mojego pokoju i rozmawiamy o różnych
sprawach. O moich problemach z dzieckiem, o igrzyskach itd. W pewnym momencie
spokój przerywają nam nawoływania dorosłych z salonu.
- Emily chodź tu szybko
– słyszę zaniepokojony głos ojca.
Wbiegamy do salonu, a na ekranie widzę teraz swoich
podopiecznych, którzy zmierzają się z zawodowcami. Nie. Czemu?
Podchodzę do kanapy i się o nią opieram. Chris łapie mnie
za ramiona, aby nie upadła. Razem z Nelly prowadzą mnie na fotel, na którym
chwilę później zajmuję miejsce. Z przerażeniem patrzę na swoich podopiecznych i
Holly.
Dziewczyna celuje w jednego z zawodowców. Strzela do
niego z łuku, ale niestety nie trafia. Noah również próbuje swoich sił. Usiłuje
trafić w któregoś z zawodowców nożami, ale tutaj również nie ma żadnych
efektów. Ich przeciwnicy są bardzo zwinni. Szukam wzrokiem Holly. Słyszę ją,
ale nie widzę. Po dłużej chwili znajduję ją za głazem. Przygląda się
wszystkiemu i krzyczy. W pewnym momencie obok niej znajduje się jeden z
zawodowców i przejeżdża nożem po jej szyi. Bum! Jessica odwraca się, aby
zobaczyć kto zginął. Na widok martwego ciała dziewczynki na jej twarzy
pojawiają się łzy. Nie płacz głupia tylko teraz walcz! Otrząsa się, ponieważ
Noah wypowiada do niej podobne słowa do tych co siedziały teraz w mojej głowie.
Moi podopieczni robią uniki i próbują trafić w przeciwników, ale wszystko stoi
w miejscu. Ani jedna ani druga strona nie może sobie poradzić. Mija sporo czasu
zanim akcja się zmienia. Dziewczyna z Jedynki znajduje się przy Noah bardzo
blisko. Szepcze mu coś do ucha. Jessica już chce pobiec w ich stronę, ale
zatrzymują ją pozostali zawodowcy. Dziewczyna z Jedynki bawi się blondynem.
Przejeżdża nożem po jego policzku, wargach, które następnie całuje. Chłopak ją
popycha. Ta pada na ziemię. Noah już chce w nią rzucić swoim nożem, kiedy
dostaje strzałą od chłopaka z Dwójki.
- Nie! – krzyczy Jessica,
a na jej twarzy zaczynają pojawiać się łzy.
Ona musi sobie poradzić. Trzymam za nią kciuki. Szkoda mi
Noah, ale teraz najważniejsza jest ona. Wiem, trudno jest wierzyć, że przeżyje
skoro jest sama na trzech. W dodatku jest roztrzęsiona. Straciła dwójkę swoich
sojuszników, w tym chłopaka, którego kochała.
Dziewczyna nadal trzyma broń w ręku i celuje nią w
przeciwników. Ręce się jej trzęsą i nie jest w stanie powstrzymać łez.
Zawodowcy uśmiechają się chytrze i ją otaczają.
- Twoich przyjaciół
zabiliśmy – śmieje się dziewczyna. – Skończysz podobnie.
Blondynka ociera łzy, które zasłaniają jej widok. Strzela
w stronę dziewczyny, ale ta łapie strzałę w locie i podchodzi do niej. Trzyma
ostrze przy szyi mojej podopiecznej. Nie. Ona nie może zginąć. Patrzę na to
wszystko z przejęciem. Zbyt wielkim przejęciem. Nie mogę. W pokoju od samego początku
trwa cisza. Wszyscy przyglądają się tej walce z zaciekawieniem. Moje spojrzenie
znowu wraca na ekran. Przy Jessice jest już nie tylko dziewczyna z Jedynki, ale
również pozostali zawodowcy. Wszyscy śmieją się jej w twarz. Ta próbuje się
wyszarpać, ale chłopacy mocno trzymają ją za nadgarstki. Dziewczyna z Jedynki
jeszcze chwilę się nią bawi i z całej siły wbija strzałę w jej serce. Bum! Nie.
To niemożliwe. Moi podopieczni właśnie przed chwilą zginęli. Na mojej twarzy
pojawiają się łzy. Słyszę głosy wokół mnie, ale nie jestem w stanie nic odpowiedzieć.
Widzę ciemność.
***
- Jej dziecko miało
sporo szczęścia. Mogła poronić – słyszę niski głos lekarza.
Otwieram oczy i odchrząkuję, aby wszyscy w pobliżu
zorientowali się, że odzyskałam przytomność.
- Emily – łapie mnie za
rękę mój ojciec.
- C-co się stało? –
ledwo wypowiadam te słowa.
- Zemdlałaś. To pewnie
z przejęcia i może przez ten konflikt serologiczny – mówi Nelly.
Kiwam głową.
- Chcesz coś do picia? –
pyta mama Harry’ego.
- Poproszę – uśmiecham się
delikatnie i biorę od niej butelkę z wodą, której po chwili upijam łyk.
- Dzwoniłem do Harry’ego.
Już tutaj jedzie – informuje mnie Chris.
Czuję ciepło w środku. Znowu zobaczę zielonookiego.
Stęskniłam się za nim, a teraz potrzebuję go tutaj bardzo. Jestem roztrzęsiona.
Boli mnie to, że dwójka moich podopiecznych, którzy byli cudowni, zginęli na
arenie jeszcze parę chwil temu.
- A właśnie… - zaczynam.
– Ile byłam nieprzytomna?
- Niedługo. Niecałe
dwie godziny – mówi ze zmartwieniem Nelly.
Kiwam głową i patrzę na wszystkich zebranych nade mną. Nic
nie jest w stanie opisać moich uczuć. Jestem szczęśliwa, że mam ich wszystkich.
Są cudowni. Gdyby nikogo z nich przy mnie wtedy nie było kto wie co by się
stało. Ściskam dłoń ojca i się uśmiecham słabo.
- Dobrze się czujesz? –
pyta teściowa.
- Chyba tak.
Lekko kręci mi się w głowie, ale nie chcę ich zamartwiać.
Dopiero się obudziłam. Zaraz powinnam poczuć się lepiej. Siedzimy w sali w
ciszy do wieczora. Wtedy w drzwiach pojawia się Harry. Włosy ma potargane. W
oczach widzę przejęcie. Ubrany jest w biały podkoszulek, ciemnoniebieską
koszulę w kratkę oraz czarne dziurawe spodnie. Chcę się podnieść, aby się do
niego przytulić, ale nie mam siły i jestem przyczepiona do różnych rzeczy, więc
to nawet nie możliwe.
- Harry – mówię prawie
niesłyszalnie.
Chłopak idzie w moją stronę. Wszyscy się odsuwają, aby
pozwolić dojść loczkowatemu do mnie. Łapie mnie za dłoń i mocno ją ściska. Po
chwili ją całuje i mówi:
- Emily – pojawiają mu
się łzy w oczach. Ja również zaczynam płakać. Nawet nie wiem czemu. Może ze
szczęścia?
Nie umiem nic powiedzieć. Nawet jakbym znalazła teraz
jakieś dobre słowa do wypowiedzenia i tak nie mogłyby ze mnie teraz wypłynąć.
Nie wiem co się dzieje, że wszystko przychodzi mi teraz z takim trudem. Nadal
jest mi słabo. Może powinnam im o tym powiedzieć? Ale nie chcę jeszcze bardziej
martwić Harry’ego. Widać po nim, że się przejmował tym co się ze mną stało. Bał
się o mnie.
Wszyscy opuszczają pomieszczenie. Zostaję tylko ja i mój
mąż. Gładzę jego dłoń swoim kciukiem. Patrzę na nasze palce splecione razem. Po
chwili czuję dotyk zielonookiego na moim policzku.
- Wszystko w porządku? –
patrzę na jego szmaragdowe oczy. Są pełne troski.
Kiwam głową.
- Powiesz mi coś?
Ściskam jego dłoń. Nie wiem jak mu pokazać, że nie jestem
w stanie. Patrzę cały czas prosto w jego oczy, ruszam ustami, ale nie wydobywa
się z nich żadne słowo.
- Wiem, że bardzo ich
polubiłaś – mówi, a ja się do niego delikatnie uśmiecham.
Tak. Bardzo ich lubiłam. Jessica była dla mnie jak
przyjaciółka, jak Nelly. Noah za to był bardzo sympatycznym chłopakiem, który
popełniał małe błędy, ale za nie bardzo żałował. Ta dwójka była wyjątkowa.
Bardzo mi przykro, że już nie wrócą do swoich domów, że nie zobaczę ich razem z
uśmiechami na twarzy, z miłością w oczach.
Siedzimy z loczkowatym bardzo długo w ciszy. Spoglądam na
zegarek. Jest już po pierwszej. Patrzę na Harry’ego. Nie wygląda, aby mógł
teraz zasnąć. Martwi się o mnie.
- Cieszę się… że ciebie…
mam – mówię słabo.
Chłopak lekko unosi kąciki swoich ust.
- Zawsze będę przy
tobie – mówi.
Przybliżam jego dłoń do swoich ust i delikatnie muskam ją
nimi. Chłopak przybliża się do mnie i zaczyna bawić się moim włosami.
Zielonooki nachyla się i po chwili składa pocałunek na moich wargach. Miły,
spokojny, ciepły. Opiera swoje czoło o moje i patrzymy sobie prosto w oczy.
***
Budzę się, a chłopak leży obok mnie. Uśmiecham się na
jego widok i odgarniam mu loki z twarzy. Czuję jego oddech na swojej skórze.
Ciepły i bardzo przyjemny. Całuję go w czoło, a wtedy brunet zaczyna się
wiercić po czym upada na ziemię.
- Ałłłł – słyszę jego
stękanie i lekko chichoczę. – Śmieszy cię mój ból? – żartuje.
- Może – mówię niewinnym
głosem.
- Głos też już ci
wrócił? – unosi brew z chytrym uśmiechem. – Ty sobie nie myśl, że jesteś
bezpieczna. Jak James wyjdzie to już ci nie będzie tak do śmiechu – wtedy śmieję
się jeszcze głośniej.
- Co tu się dzieje? –
słyszę Chrisa.
- Nic – odpowiadamy jednocześnie.
Niebieskooki przygląda nam się podejrzanie.
- Czujesz się już
lepiej? – patrzy w moim kierunku.
- Tak.
- Na tyle dobrze, żeby
się ze mnie śmiać, kiedy cierpię – skarży się zielonooki.
W trójkę rozmawiamy, żartujemy sobie. Po chwili
przychodzi mój ojciec ze śniadaniem dla mnie i mojego męża.
- Harry może dałbyś jej
na chwilę trochę spokoju – śmieje się mój ojciec.
- Wyszła za mnie to
niech się teraz ze mną męczy – szturcham go łokciem, a ten się niewinnie
uśmiecha.
***
Popołudni pozwalają mi opuścić szpital. Loczkowaty wraca
do mnie z ubraniami. Idę do łazienki, aby się przebrać. Zakładam na siebie
czarny sweter i spodnie. Nie męczę się z włosami i z potarganymi wracam do
przyjaciół, rodziny. Brunet zauważa, że się nie uczesałam i zaczyna sobie ze
mnie żartować. Nie wiem jakim cudem to mnie nie denerwuje, a sprawia, że czuję
się lepiej.
Dzisiaj już wracam do swojego domu. Wchodzimy do niego z
Harrym i siadamy na kanapie w salonie. Nie wiemy co wydarzyło się na arenie
przez ten cały czas, ale jak widać igrzyska nadal trwają. Widzę zawodowców, ale
wśród nich nie odnajduję chłopaka z Jedynki. Albo się rozdzielili albo zginął
albo nie wiem co. Przez cały czas tylko widzę jak pokazują zawodowców i
chłopaka z Trójki. Wychodzi na to, że reszta już nie żyje.
W pewnym momencie Harry wyłącza telewizor. Unoszę brwi, a
chłopak się do mnie przybliża.
- Tęsknię Emily –
szepcze mi do ucha uwodzicielskim głosem.
---
Może i z wyświetleniami
trochę lepiej, ale komentarzy nadal jest mało. Ciągle piszą te same osoby (nie
żeby to było coś złego). Nie ukrywam, że ucieszyłabym się jakbym zobaczyła od
kogoś nowego, wiec bardzo proszę czytasz – skomentuj. To da mi uśmiech na
twarzy i większe chęci do pisania. Będę wiedziała, że mam komu pisać, że to się
komuś podoba.
Już wielkimi krokami
zbliżamy się do końca igrzysk i narodzin Jamesa. Jesteście ciekawi kto wygra? I
jak przebiegnie poród? Sama jestem ciekawa, bo jeszcze nie mam pomysłu na te
dwie rzeczy. >.>
Zapraszam również do
komentowania tego bloga, bo też tutaj mała aktywność: http://mlodziiwaleczni.blogspot.com/.
Zdajecie sobie sprawę, że im mniej komentarzy i wyświetleń tym mam mniejsze
chęci na pisanie, a rozdziały nie będą pojawiać się częściej tylko rzadziej?
Więc (nie zaczyna się zdania od „więc”) jak chcecie więcej rozdziałów to proszę
was o komentarze.
CZYTASZ = SKOMENTUJ
Pozdrawiam xx
Świetny rozdział! Co do tego braku komentarzy, ja też mam mało, spróbuje Ciebie gdzieś polecić... Nie wiem dlaczego nie komentują skoro masz takie świetne rozdziały. Najbardziej podobała mi się ta walka z zawodowcami, dziewczyna z Jedynki bardzo mi przypasowała do gustu(Tak dziwnie to zabrzmiało), ten jej wredny charakterek, całowanie Tannera :'3 To takie fajne i wredne zarazem. Szkoda mi jedynie Jessiki, bo ona jakoś fajnie została przedstawiona. Mam nadzieje, że wygra dziewczyna z Jedynki, to ta brunetka, prawda? Fajna jest. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
weny.
Na ćwierćwieczu jest nowy rozdział!
http://cwiercwieczeposkromienia1.blogspot.com/
Świetny rozdział. Rany, ale oni się kochają... słodko ;) No i niech z porodem będzie wszystko dobrze, co? No bo co za dużo cierpienia to niezdrowo XD Czemu nie wygra ta mała? :/ Ale i tak jestem ciekawa kto zwycięży. Więc mam nadzieję, że szybko będziesz miała wenę, na Młodych i Walecznych też, bo to było super ;)
OdpowiedzUsuńPozderki i weny!
Każdy twój rozdział jest świetny, masz niesamowity styl pisania :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam i życzę duużo weny ;)
OdpowiedzUsuńA ja nie skomentuję bo jestem wredna. O.
OdpowiedzUsuńSiedzę i patrzę i nie mogę uwierzyć! Tyle tu akcji i natłok zdarzeń!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że z Emily będzie wszystko w porządku. Harry tak o nią dba <3 Jest taki troskliwy.
Kocham ich, kocham :D
Świetny rozdział!
Życzę weny i powodzenia w dalszym pisaniu!
Czekam na kolejną notkę! :)