czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział XXX - To niemożliwe

            Jest już po ósmej. Siedzimy z tatą przed telewizorem ze śniadaniem i oglądamy zmagania moich podopiecznych. Dziewczynka z Czwórki okazuje się nie być taka słaba jak się wydawało. Umie zastawić różne pułapki i celnie rzuca nożami. Razem z Jessicą byłyśmy pod wielkim wrażeniem, kiedy bez najmniejszego problemu trafiła w zwierzynę ostrzem.
            Noah przez ten cały czas idzie w ciszy i rozgląda się dookoła siebie, czy może przypadkiem nikt na nich nie czyha. Jess cały czas rozmawia z dziewczynką, która ma na imię Holly.
            Do domu wchodzą państwo Joven i dosiadają się do nas.
            Na ekranie pojawiają się zawodowcy. Gonią kogoś. Jest to dziewczyna o ciemnej karnacji, długich, pięknych czarnych włosach. Jest z Jedenastki. Szkoda mi jej, bo zaraz zginie. Dziewczyna się potyka, ale dalej próbuje przed nimi uciec. W pewnym momencie pada strzał z łuku. Ciemnoskóra leży na ziemi ze strzałą wbitą w plecy. Bum! Słychać wystrzał armaty, a na twarzach zawodowców pojawiają się triumfalne uśmieszki. Przewracam oczami.
***
            Popołudniu słyszę pukanie do drzwi. Chcę je otworzyć, ale tato zatrzymuje mnie, a mój teściowy podchodzi do nich, aby sprawdzić kto jest gościem.
- Jest Emily? – rozpoznaję głos. To Chris.
- Tak, a wy kim jesteście? – to znaczy, że Nelly też tu jest. Uśmiecham się.
- Jej przyjaciółmi – słyszę brunetkę.
            Podnoszę się z kanapy mimo protestów ojca i podchodzę do dwójki, która również uśmiecha się na mój widok. Przytulamy się do siebie mocno. Bardzo miło, że postanowili mnie odwiedzić.
- Harry nam wszystko powiedział – tłumaczy niebieskooki.
- Spotkanie się z tobą to była konieczność – informuje Nelly.
- Tak się cieszę, że tutaj jesteście – zwierzam się.
            Idziemy w trójkę do mojego pokoju i rozmawiamy o różnych sprawach. O moich problemach z dzieckiem, o igrzyskach itd. W pewnym momencie spokój przerywają nam nawoływania dorosłych z salonu.
- Emily chodź tu szybko – słyszę zaniepokojony głos ojca.
            Wbiegamy do salonu, a na ekranie widzę teraz swoich podopiecznych, którzy zmierzają się z zawodowcami. Nie. Czemu?
            Podchodzę do kanapy i się o nią opieram. Chris łapie mnie za ramiona, aby nie upadła. Razem z Nelly prowadzą mnie na fotel, na którym chwilę później zajmuję miejsce. Z przerażeniem patrzę na swoich podopiecznych i Holly.
            Dziewczyna celuje w jednego z zawodowców. Strzela do niego z łuku, ale niestety nie trafia. Noah również próbuje swoich sił. Usiłuje trafić w któregoś z zawodowców nożami, ale tutaj również nie ma żadnych efektów. Ich przeciwnicy są bardzo zwinni. Szukam wzrokiem Holly. Słyszę ją, ale nie widzę. Po dłużej chwili znajduję ją za głazem. Przygląda się wszystkiemu i krzyczy. W pewnym momencie obok niej znajduje się jeden z zawodowców i przejeżdża nożem po jej szyi. Bum! Jessica odwraca się, aby zobaczyć kto zginął. Na widok martwego ciała dziewczynki na jej twarzy pojawiają się łzy. Nie płacz głupia tylko teraz walcz! Otrząsa się, ponieważ Noah wypowiada do niej podobne słowa do tych co siedziały teraz w mojej głowie. Moi podopieczni robią uniki i próbują trafić w przeciwników, ale wszystko stoi w miejscu. Ani jedna ani druga strona nie może sobie poradzić. Mija sporo czasu zanim akcja się zmienia. Dziewczyna z Jedynki znajduje się przy Noah bardzo blisko. Szepcze mu coś do ucha. Jessica już chce pobiec w ich stronę, ale zatrzymują ją pozostali zawodowcy. Dziewczyna z Jedynki bawi się blondynem. Przejeżdża nożem po jego policzku, wargach, które następnie całuje. Chłopak ją popycha. Ta pada na ziemię. Noah już chce w nią rzucić swoim nożem, kiedy dostaje strzałą od chłopaka z Dwójki.
- Nie! – krzyczy Jessica, a na jej twarzy zaczynają pojawiać się łzy.
            Ona musi sobie poradzić. Trzymam za nią kciuki. Szkoda mi Noah, ale teraz najważniejsza jest ona. Wiem, trudno jest wierzyć, że przeżyje skoro jest sama na trzech. W dodatku jest roztrzęsiona. Straciła dwójkę swoich sojuszników, w tym chłopaka, którego kochała.
            Dziewczyna nadal trzyma broń w ręku i celuje nią w przeciwników. Ręce się jej trzęsą i nie jest w stanie powstrzymać łez. Zawodowcy uśmiechają się chytrze i ją otaczają.
- Twoich przyjaciół zabiliśmy – śmieje się dziewczyna. – Skończysz podobnie.
            Blondynka ociera łzy, które zasłaniają jej widok. Strzela w stronę dziewczyny, ale ta łapie strzałę w locie i podchodzi do niej. Trzyma ostrze przy szyi mojej podopiecznej. Nie. Ona nie może zginąć. Patrzę na to wszystko z przejęciem. Zbyt wielkim przejęciem. Nie mogę. W pokoju od samego początku trwa cisza. Wszyscy przyglądają się tej walce z zaciekawieniem. Moje spojrzenie znowu wraca na ekran. Przy Jessice jest już nie tylko dziewczyna z Jedynki, ale również pozostali zawodowcy. Wszyscy śmieją się jej w twarz. Ta próbuje się wyszarpać, ale chłopacy mocno trzymają ją za nadgarstki. Dziewczyna z Jedynki jeszcze chwilę się nią bawi i z całej siły wbija strzałę w jej serce. Bum! Nie. To niemożliwe. Moi podopieczni właśnie przed chwilą zginęli. Na mojej twarzy pojawiają się łzy. Słyszę głosy wokół mnie, ale nie jestem w stanie nic odpowiedzieć. Widzę ciemność.
***
- Jej dziecko miało sporo szczęścia. Mogła poronić – słyszę niski głos lekarza.
            Otwieram oczy i odchrząkuję, aby wszyscy w pobliżu zorientowali się, że odzyskałam przytomność.
- Emily – łapie mnie za rękę mój ojciec.
- C-co się stało? – ledwo wypowiadam te słowa.
- Zemdlałaś. To pewnie z przejęcia i może przez ten konflikt serologiczny – mówi Nelly.
            Kiwam głową.
- Chcesz coś do picia? – pyta mama Harry’ego.
- Poproszę – uśmiecham się delikatnie i biorę od niej butelkę z wodą, której po chwili upijam łyk.
- Dzwoniłem do Harry’ego. Już tutaj jedzie – informuje mnie Chris.
            Czuję ciepło w środku. Znowu zobaczę zielonookiego. Stęskniłam się za nim, a teraz potrzebuję go tutaj bardzo. Jestem roztrzęsiona. Boli mnie to, że dwójka moich podopiecznych, którzy byli cudowni, zginęli na arenie jeszcze parę chwil temu.
- A właśnie… - zaczynam. – Ile byłam nieprzytomna?
- Niedługo. Niecałe dwie godziny – mówi ze zmartwieniem Nelly.
            Kiwam głową i patrzę na wszystkich zebranych nade mną. Nic nie jest w stanie opisać moich uczuć. Jestem szczęśliwa, że mam ich wszystkich. Są cudowni. Gdyby nikogo z nich przy mnie wtedy nie było kto wie co by się stało. Ściskam dłoń ojca i się uśmiecham słabo.
- Dobrze się czujesz? – pyta teściowa.
- Chyba tak.
            Lekko kręci mi się w głowie, ale nie chcę ich zamartwiać. Dopiero się obudziłam. Zaraz powinnam poczuć się lepiej. Siedzimy w sali w ciszy do wieczora. Wtedy w drzwiach pojawia się Harry. Włosy ma potargane. W oczach widzę przejęcie. Ubrany jest w biały podkoszulek, ciemnoniebieską koszulę w kratkę oraz czarne dziurawe spodnie. Chcę się podnieść, aby się do niego przytulić, ale nie mam siły i jestem przyczepiona do różnych rzeczy, więc to nawet nie możliwe.
- Harry – mówię prawie niesłyszalnie.
            Chłopak idzie w moją stronę. Wszyscy się odsuwają, aby pozwolić dojść loczkowatemu do mnie. Łapie mnie za dłoń i mocno ją ściska. Po chwili ją całuje i mówi:
- Emily – pojawiają mu się łzy w oczach. Ja również zaczynam płakać. Nawet nie wiem czemu. Może ze szczęścia?
            Nie umiem nic powiedzieć. Nawet jakbym znalazła teraz jakieś dobre słowa do wypowiedzenia i tak nie mogłyby ze mnie teraz wypłynąć. Nie wiem co się dzieje, że wszystko przychodzi mi teraz z takim trudem. Nadal jest mi słabo. Może powinnam im o tym powiedzieć? Ale nie chcę jeszcze bardziej martwić Harry’ego. Widać po nim, że się przejmował tym co się ze mną stało. Bał się o mnie.
            Wszyscy opuszczają pomieszczenie. Zostaję tylko ja i mój mąż. Gładzę jego dłoń swoim kciukiem. Patrzę na nasze palce splecione razem. Po chwili czuję dotyk zielonookiego na moim policzku.
- Wszystko w porządku? – patrzę na jego szmaragdowe oczy. Są pełne troski.
            Kiwam głową.
- Powiesz mi coś?
            Ściskam jego dłoń. Nie wiem jak mu pokazać, że nie jestem w stanie. Patrzę cały czas prosto w jego oczy, ruszam ustami, ale nie wydobywa się z nich żadne słowo.
- Wiem, że bardzo ich polubiłaś – mówi, a ja się do niego delikatnie uśmiecham.
            Tak. Bardzo ich lubiłam. Jessica była dla mnie jak przyjaciółka, jak Nelly. Noah za to był bardzo sympatycznym chłopakiem, który popełniał małe błędy, ale za nie bardzo żałował. Ta dwójka była wyjątkowa. Bardzo mi przykro, że już nie wrócą do swoich domów, że nie zobaczę ich razem z uśmiechami na twarzy, z miłością w oczach.
            Siedzimy z loczkowatym bardzo długo w ciszy. Spoglądam na zegarek. Jest już po pierwszej. Patrzę na Harry’ego. Nie wygląda, aby mógł teraz zasnąć. Martwi się o mnie.
- Cieszę się… że ciebie… mam – mówię słabo.
            Chłopak lekko unosi kąciki swoich ust.
- Zawsze będę przy tobie – mówi.
            Przybliżam jego dłoń do swoich ust i delikatnie muskam ją nimi. Chłopak przybliża się do mnie i zaczyna bawić się moim włosami. Zielonooki nachyla się i po chwili składa pocałunek na moich wargach. Miły, spokojny, ciepły. Opiera swoje czoło o moje i patrzymy sobie prosto w oczy.
***
            Budzę się, a chłopak leży obok mnie. Uśmiecham się na jego widok i odgarniam mu loki z twarzy. Czuję jego oddech na swojej skórze. Ciepły i bardzo przyjemny. Całuję go w czoło, a wtedy brunet zaczyna się wiercić po czym upada na ziemię.
- Ałłłł – słyszę jego stękanie i lekko chichoczę. – Śmieszy cię mój ból? – żartuje.
- Może – mówię niewinnym głosem.
- Głos też już ci wrócił? – unosi brew z chytrym uśmiechem. – Ty sobie nie myśl, że jesteś bezpieczna. Jak James wyjdzie to już ci nie będzie tak do śmiechu – wtedy śmieję się jeszcze głośniej.
- Co tu się dzieje? – słyszę Chrisa.
- Nic – odpowiadamy jednocześnie.
            Niebieskooki przygląda nam się podejrzanie.
- Czujesz się już lepiej? – patrzy w moim kierunku.
- Tak.
- Na tyle dobrze, żeby się ze mnie śmiać, kiedy cierpię – skarży się zielonooki.
            W trójkę rozmawiamy, żartujemy sobie. Po chwili przychodzi mój ojciec ze śniadaniem dla mnie i mojego męża.
- Harry może dałbyś jej na chwilę trochę spokoju – śmieje się mój ojciec.
- Wyszła za mnie to niech się teraz ze mną męczy – szturcham go łokciem, a ten się niewinnie uśmiecha.
***
            Popołudni pozwalają mi opuścić szpital. Loczkowaty wraca do mnie z ubraniami. Idę do łazienki, aby się przebrać. Zakładam na siebie czarny sweter i spodnie. Nie męczę się z włosami i z potarganymi wracam do przyjaciół, rodziny. Brunet zauważa, że się nie uczesałam i zaczyna sobie ze mnie żartować. Nie wiem jakim cudem to mnie nie denerwuje, a sprawia, że czuję się lepiej.
            Dzisiaj już wracam do swojego domu. Wchodzimy do niego z Harrym i siadamy na kanapie w salonie. Nie wiemy co wydarzyło się na arenie przez ten cały czas, ale jak widać igrzyska nadal trwają. Widzę zawodowców, ale wśród nich nie odnajduję chłopaka z Jedynki. Albo się rozdzielili albo zginął albo nie wiem co. Przez cały czas tylko widzę jak pokazują zawodowców i chłopaka z Trójki. Wychodzi na to, że reszta już nie żyje.
            W pewnym momencie Harry wyłącza telewizor. Unoszę brwi, a chłopak się do mnie przybliża.

- Tęsknię Emily – szepcze mi do ucha uwodzicielskim głosem.
---
Może i z wyświetleniami trochę lepiej, ale komentarzy nadal jest mało. Ciągle piszą te same osoby (nie żeby to było coś złego). Nie ukrywam, że ucieszyłabym się jakbym zobaczyła od kogoś nowego, wiec bardzo proszę czytasz – skomentuj. To da mi uśmiech na twarzy i większe chęci do pisania. Będę wiedziała, że mam komu pisać, że to się komuś podoba.
Już wielkimi krokami zbliżamy się do końca igrzysk i narodzin Jamesa. Jesteście ciekawi kto wygra? I jak przebiegnie poród? Sama jestem ciekawa, bo jeszcze nie mam pomysłu na te dwie rzeczy. >.>
Zapraszam również do komentowania tego bloga, bo też tutaj mała aktywność: http://mlodziiwaleczni.blogspot.com/. Zdajecie sobie sprawę, że im mniej komentarzy i wyświetleń tym mam mniejsze chęci na pisanie, a rozdziały nie będą pojawiać się częściej tylko rzadziej? Więc (nie zaczyna się zdania od „więc”) jak chcecie więcej rozdziałów to proszę was o komentarze.
CZYTASZ = SKOMENTUJ
Pozdrawiam xx

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Co do tego braku komentarzy, ja też mam mało, spróbuje Ciebie gdzieś polecić... Nie wiem dlaczego nie komentują skoro masz takie świetne rozdziały. Najbardziej podobała mi się ta walka z zawodowcami, dziewczyna z Jedynki bardzo mi przypasowała do gustu(Tak dziwnie to zabrzmiało), ten jej wredny charakterek, całowanie Tannera :'3 To takie fajne i wredne zarazem. Szkoda mi jedynie Jessiki, bo ona jakoś fajnie została przedstawiona. Mam nadzieje, że wygra dziewczyna z Jedynki, to ta brunetka, prawda? Fajna jest. :)
    Pozdrawiam,
    weny.
    Na ćwierćwieczu jest nowy rozdział!
    http://cwiercwieczeposkromienia1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Rany, ale oni się kochają... słodko ;) No i niech z porodem będzie wszystko dobrze, co? No bo co za dużo cierpienia to niezdrowo XD Czemu nie wygra ta mała? :/ Ale i tak jestem ciekawa kto zwycięży. Więc mam nadzieję, że szybko będziesz miała wenę, na Młodych i Walecznych też, bo to było super ;)
    Pozderki i weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Każdy twój rozdział jest świetny, masz niesamowity styl pisania :D Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam i życzę duużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie skomentuję bo jestem wredna. O.

    OdpowiedzUsuń
  5. Siedzę i patrzę i nie mogę uwierzyć! Tyle tu akcji i natłok zdarzeń!
    Mam nadzieję, że z Emily będzie wszystko w porządku. Harry tak o nią dba <3 Jest taki troskliwy.
    Kocham ich, kocham :D
    Świetny rozdział!
    Życzę weny i powodzenia w dalszym pisaniu!
    Czekam na kolejną notkę! :)

    OdpowiedzUsuń