poniedziałek, 5 maja 2014

Rozdział XVIII - Powrót do dystryktu

          Budzę się. Lekarze wyprowadzają Harry’ego i każą mi się ubrać. Muszę dokończyć tournee, a dopiero jesteśmy w ósmym dystrykcie. Tak mi się nie chce. Jestem zmęczona. Mogłabym wrócić do domu. A wszystko przedłuża moja ciąża.
            Szybko się ubieram i biegnę do pociągu. Nadal nie wierzę w to, że będę miała dziecko, ale jestem jednocześnie szczęśliwa. Rozmawiamy z Harrym o tym wszystkim i śmiejemy się z tego jak mówiłam, że nie chcę mieć dziecka, a teraz tak się z tego powodu cieszę. I opowiadam swojemu mężowi o tym jak zemdlał.
- A ja chciałem wyjść na takiego twardego – mówi.
- Dla mnie jesteś idealny – uśmiecham się i całuję go w policzek.
            Dojeżdżamy do dystryktu siódmego. Poznaję Johannę. Jest bardzo agresywna, ale jakoś się dogadujemy. Nie podoba nam się to co wyprawia Snow, ale nie możemy nic z tym z robić, a przynajmniej ja. Johanna mimo wszystko jest bardzo miła. Szkoda mi jej. Straciła wszystkich, których kochała.
            Teraz udaję się pod Pałac Sprawiedliwości. Czytam przemowę i szybko biegnę do pociągu. Musimy wszystko nadrobić, a ja nawet nie mam sił na dłuższe siedzenie w tych dystryktach.
***
            Jesteśmy już w czwórce. Jest tu przepięknie. Morze jest cudowne. Czuję się już lepiej. Jest piąta rano. Mamy jeszcze dużo czasu. Harry co chwile kuca i podnosi muszelki. Podczas spaceru spotykamy Finnicka. Jest bardzo przystojny. Wygrał igrzyska w wieku czternastu lat. To jest straszne. W tak młodym wieku brać udział w igrzyskach. Na pewno był w okropnym stanie po wygranej. Chociaż w telewizji tego nie było widać. Rozmawiamy o naszych igrzyskach, o moim tournee. Na wiadomość o mojej ciąży, gratuluje mi. Jest bardzo miły. Zaprasza nas do siebie na śniadanie. Zgadzamy się. Tam poznaję jego rodziców. Również są mili. Kiedy kończę jeść śniadanie podchodzi do mnie Harry i daje mi naszyjnik z muszelek, które zbierał na plaży. Przytulam się do niego mocno, a wszyscy wokół się uśmiechają i mówią, że jesteśmy słodką parą.
            Wybija godzina dziesiąta. Zbieramy się pod Pałac Sprawiedliwości. Nie znałam nikogo z tego dystryktu, ale po rozmowie z Finnickiem zrobiło mi się żal tych wszystkich ludzi. Lecą łzy po mojej twarzy. Podchodzi do mnie Harry z Finnickiem i mnie uspokajają. Nie jestem w stanie się ruszyć. Nie wiem co się ze mną dzieje. Może to przez ciążę? Nie wiem… Musimy zostać tutaj dzień dłużej niż planowaliśmy.
            Nocujemy u Finnicka. Wieczór spędzamy bardzo miło. Opowiadamy o naszym ślubie, pogrzebie mojej matki, spotkaniu Edwarda, o wszystkim. Finnick zaś zwierza nam się z tego co zrobił Snow. Wykorzystał go dla własnych celów. Do pokoju wchodzi jakaś dziewczyna. Ma na imię Annie. Wygrała 68 igrzyska. Jest chora psychicznie. Była w szoku po tym co się wydarzyło na arenie, a igrzyska wygrała tylko dlatego, bo jako jedyna umiała pływać. Masakra.
***
            Jest już poranek. Żegnam się z Finnickiem, jego rodziną i Annie. Dopiero dzisiaj zauważam, że on ją bardzo kocha. Mam nadzieję, że wszystko się im dobrze ułoży. To cudowni ludzie.
            Wsiadamy z Harrym do pociągu i jedziemy do dystryktu trzeciego. Tam zajmują się elektryką.
- Harry? – patrzy na mnie. – Jak ty to wszystko wytrzymywałeś? Twarze tych ludzi sprawiają, że chce mi się płakać.
- Ej nie płacz kochana – mówi, przytulając się do mnie. – Pamiętaj, że wszystko zależy od ciebie. To co robisz jest cudowne. Ja nie chodziłem po domach biednych jak to teraz robię z tobą. Jesteś wyjątkową i bardzo dobrą osobą. Nie masz powodów do płaczu – całuje mnie w głowę.
            Ja nie przestaję płakać. Jest mi tak smutno. Tych wszystkich ludzi spotykają takie okropne rzeczy. Oni nic złego nie zrobili. A ta Annie? Jest taka śliczna i co z nią zrobiły igrzyska? Doprowadziły do okropnego stanu. To jest straszne. Cieszę się, że ze mną tak nie było, ale to pewnie tylko dzięki Harry’emu, chociaż Annie już znała Finnicka… Nie wiem… Ale w każdy razie jestem zadowolona z tego, że miałam takie wsparcie od niego i nadal mam. I szkoda, że wszyscy nie mogą mieć tak dobrze jak ja. Dlatego płaczę. Wszystkim im współczuję i chciałabym jakoś pomóc. Harry ma rację i tak już dużo robię. Chodzę po domach i ich wspieram, nawet daję jedzenie. Robię wszystko co mogę, aby mieli lepiej, ale według mnie to i tak za mało.
            Jesteśmy w trójce. Czytam przemowę. Znowu płaczę. Ludzie mnie rozumieją. Niektórzy nawet podchodzą po przemówieniu. Mówią mi, że jestem cudowna, a ja się do nich przytulam i bardzo im współczuję. Harry cały czas jest przy mnie i mnie pociesza na różne sposoby, ale nie daje to za wielkich efektów…
            Jutro będę w dwójce. Boję się. Zadaję parę pytań na temat tego dystryktu. Harry mówi, że tutaj nie ma co się rozklejać. Oni na to nie zasługują. Ma rację. Nie witają mnie miło. Krzyczą, że jestem okropna. Nawet czuję się trochę jak w szkole, zanim wyjechałam na igrzyska. Rzucają we mnie kamieniami. Mam tutaj dwa razy więcej ochroniarzy niż w poprzednich dystryktach. Wszyscy są tu bardzo agresywni. Po przemowie od razu uciekam do pociągu i odjeżdżamy. W jedynce klimat jest mniej więcej podobny.
            No i ostatnim przystankiem jest Kapitol. Jest ogromne przyjęcie. Znowu spotykam się z Finnikiem i Johanną. Opowiadam im o tym co działo się w dwójce i jedynce. „Oni wszystkich nie lubią. Na mnie tak samo reagowali.” mówi Johanna. Myślę, że powinni wziąć się w garść. To co robią jest złe. Nie widzą tego? Jakbyśmy się wszyscy sprzeciwili tym igrzyskom to może już by ich nie organizowali?
            Podchodzi do mnie Harry i ciągnie za sobą. Nie wiem gdzie mnie prowadzi. Przepychamy się przez tłum dziwnie ubranych ludzi. Jest tutaj tak kolorowo i głośno. Szczerze nawet czuję się gorzej. Dobrze, że Harry mnie stąd zabiera. Chwilę później jesteśmy sami w pociągu.
- Jak się czujesz? – pyta.
- Dobrze. Jestem zmęczona po tym całym tournee.
- Okropnie cię potraktowali w jedynce i dwójce. Powinni mieć więcej szacunku do młodej dziewczyny w ciąży.
- Myślę, że przez to jeszcze bardziej stali się agresywni.
            Patrzymy się na siebie. Chcę tego tak bardzo. Myślę, że brunet również.  Powoli się do mnie zbliża. Przejeżdża swoją ręką po mojej twarzy. Później po ramieniu i daje krótki pocałunek w usta. Patrzy się na mnie pytająco, a ja kiwam głową. Wtedy ściąga koszulkę, a ja opadam na kanapę. Oddycham szybciej, Harry spaceruje pocałunkami po moim ciele. Ja tylko głaszczę go po włosach i się uśmiecham. Noc znowu mija cudownie.
            Budzę się rano wtulona w nagiego Harry’ego. Ten na mój widok się uśmiecha i proponuje, abyśmy się ubrali. Wychodzimy razem z kocem do łazienki. Śmiejemy się z siebie. Zakładam długą, ciemnoniebieską bluzkę i białe spodnie. Harry zaś nakłada na siebie czarne spodnie i czarny sweter. Wychodzimy na śniadanie. Sophie i Mick wyglądają okropnie. Chyba nieźle wczoraj balowali.
            Jesteśmy znowu w domu. Nasz dystrykt wita nas gorąco. Żegnam się z Sophie i Mickiem. Zobaczymy się dopiero na dożynkach. Jeszcze trochę czasu zostało do tych dni. Biegnę do taty, aby się z nim przywitać. Obok niego widzę też rodziców Harry’ego, rodzinę Tannera i Edwarda. Wszyscy czekali na mój powrót. Razem z moim mężem zapraszamy ich na kolację do siebie. Opowiadamy im o czasie spędzonym podczas tournee, o ciąży. Wszyscy mi gratulują. Jestem szczęśliwa. Jest cudownie. Wieczór jest jak najbardziej udany.
            Po dwudziestej drugiej wszyscy wracają do domów. Jestem wykończona po całej podróży. Idę się wykąpać, a później szybko kładę się spać. Dużo się wydarzyło podczas tournee. Poznałam wielu cudownych ludzi, Finnicka, Annie i Johannę, urządzono mi wspaniałe urodziny i zaszłam w ciążę. Ciekawie…
------------------------------------------------------------------
Wiem, krótkie, ale nie miałam pomysłu i chciałam szybko skończyć tournee (nie wiem czemu). Czekam na komentarze i zapraszam tu -----> www.harryjoven.blogspot.com
Pozdrawiam xx

4 komentarze:

  1. A mi się podobało.
    I długość też w sam raz. Co ty chcesz, kurde?!
    Widzę że miłość młodego małżeństwa coraz bardziej rozkwita... i dobrze :D
    Dystrykt pierwszy i drugi to skończone chamy i ulubieńcy Kapitolu, więc nie dziwmy się że tak zareagowali na Emily. Są wściekli bo żaden trybut z ich dystryktu nie wygrał.
    Opiszę wszystko jednym słowem, ZAJEBISTE!
    Pozdrawiam i weny,
    Elfik Elen
    PS. Zapraszam do siebie na konkurs ---> http://akademiadlautalentowanejmlodziezyy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. wcale nie takie krótkie, wręcz idealne ^^ to słodziutkie, że oni się tak kochają, rozdział ogólnie mi się podobał ;) weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. ŚWIETNE! JEDYNKA I DWÓJKA <3 Moja krew, bo ja jestem z Jedynki <3 Taak <3 Zawodowcy <3 Trochę tak dziwnie, że Emily i Harry cały czas to robią xDDDD Wgl rozdział jest super i przepraszam, ale nie stać mnie na dłjuższego koma

    OdpowiedzUsuń
  4. To ja, again.
    Nowe rozdziały. Zapraszam.
    http://akademiadlautalentowanejmlodziezyy.blogspot.com/
    http://in-the-circle-of-secrets.blogspot.com/
    http://kingdomofspells.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń