Kiedy się podnoszę z łóżka idę do kuchni, gdzie znajduję
tatę szykującego śniadanie. Na widok tego co robi mówię z uśmiechem:
- O jajecznica! Tato nie
musiałeś.
- Skąd mam mieć pewność,
że mnie dziś nie opuścisz? Chcę, abyś właśnie dzisiaj zjadła swoje ulubione
śniadanie.
- Dzięki – odpowiadam i
całuję go w policzek. Jest taki kochany.
Po śniadaniu idę do swojego pokoju się przebrać w jakąś
sukienkę. Nie mam ich za wiele. Mam białą w koronkę na plecach, długą, zieloną
i krótką do kolan czerwoną. Po dłużej chwili wybieram białą. Pamiętam jak mama
mi ją dała kiedy odchodziła. Miałam ją na sobie chyba tylko raz. Myślę, że
dzisiaj to raczej odpowiedni dzień, aby ją założyć.
Schodzę na dół, a na mój widok tato mówi:
- Moja córeczka. Jesteś
najpiękniejsza na świecie.
Uśmiecham się i mówię:
- Tak sobie myślałam czy
dzisiaj nie pójść do mamy. Nie widziałam jej tyle czasu…
- Idź. Wypadałoby. Pogadacie
trochę. Ona pewnie bardzo za tobą tęskni.
Wychodzę z domu i udaję się do mamy. W drodze do niej
widzę Tannera. Patrzy na mnie z podziwem i uśmiecha się uwodzicielsko, a ja idę
dalej. Kiedy dochodzę chwilę stoję przed drzwiami i pukam. Otwiera mi wysoka,
wychudzona kobieta. Wygląda strasznie. Jedyne co potrafię zrobić to się do
niej przytulić.
- Cześć skarbie – mówi do
mnie. – Długo się zbierałaś na odwiedziny. Chyba z dwa lata.
- Przepraszam mamo –
płaczę. – Nie wiem czemu wcześniej cię nie odwiedzałam.
- No nic. Ważne, że w
ogóle do mnie dotarłaś – odpowiada z lekkim uśmiechem co podnosi mnie na duchu.
– Opowiadaj co tam u ciebie słychać?
- Nic się nie zmieniło.
Nadal ta sama, cicha, niewychylająca się Emily jaką znasz.
- Jak się czujesz przed
dożynkami?
- Zwyczajnie.
- Mam nadzieję, że mi
ciebie nie odbiorą jak Jamesa.
Nie odpowiadam. Nie mogę jej tego obiecać.
- No nic. Dziewczyno
twoje włosy są koszmarne! Chodź zaraz to poprawię – zażartowała i szybko
doprowadziła mnie do porządku – O wiele lepiej!
- Mamo. Kojarzysz
takiego chłopaka, Tannera?
- To jest ten chamski
kretyn? – żartuje. Zawsze tak jej o nim opowiadałam.
- Tak to on – śmieję się.
– Przedwczoraj do mnie podszedł i się pytał co u mnie słychać, a dzisiaj się
mnie przyglądał… Co o tym myślisz?
- Cóż… Może zauważył, że
jesteś wyjątkowa? Ale czemu mnie o to pytasz? Zawsze mówiłaś, że on cię nie
interesuje.
- Nie wiem…
- Kochana. Już czas. Idź
na te dożynki.
- Papa – odpowiadam i
mocno się przytulam.
Kiedy dochodzę pod Pałac Sprawiedliwości wszystko robię
machinalnie. Zupełnie jakbym była w transie. Nie wiem co się dzieje. Chwilę
później już znajduję się w tłumie i widzę Harry'ego oraz opiekunkę naszego
dystryktu, Sophie. Jak na osobę z Kapitolu wygląda w miarę normalnie. Ma bardzo
jasne włosy i często ubiera się na różowo.
Jak zwykle oglądamy film o Mrocznych Dniach i słyszę głos
Sophie:
- Czas na losowanie
trybutów. Oczywiście damy mają pierwszeństwo.
Jej ręka zanurza się w szklanej kuli, łapie kartkę z
imieniem trybuta i czyta:
- Emily Ature
Przyznam jestem trochę tym zaskoczona. Nagle wszystkich
wzrok skupia się na mnie. Ja idę spokojnie przed siebie. Tak jak myślałam. To
już nie jest takie strasznie jak kiedyś. Sophie oczywiście mi gratuluje i prosi
o oklaski.
- A teraz czas na
mężczyzn! – chwilę później mówi – Tanner Bel.
Jest w szoku. W tym roku dożynki wyszły ciekawie. Wylosowano
najbardziej lubianego chłopaka w szkole i osobę, która nic nie znaczy, jest
najgorsza. Zobaczymy co będzie dalej. Jaki jest prawdziwy Tanner?
***
Udaję się do pokoju, aby pożegnać się z rodziną. Najpierw
wchodzi tato.
- Kochanie. Masz mi
wygrać te igrzyska. Masz wrócić. Rozumiesz?
- Dobrze tato. Postaram
się – mówię oschle.
Mocno się do mnie przytula i wtedy wchodzi moja mama.
Spoglądają na siebie chłodno i mój tata wychodzi.
- Jak się czujesz mała?
- Szczerze? Nie
najgorzej.
- Tak myślałam. W twoich
oczach w ogóle nie widać było strachu. Zupełnie inaczej było z twoim kolegą.
- Nie sądzisz, że
dożynki w tym roku były dość ciekawe?
- Oj owszem. Wyszłaś na
odważniejszą od chłopaka. Jestem ciekawa jak pójdą wam igrzyska. Oczywiście
stawiam na ciebie. No i jak każda matka się o ciebie martwię. Nie chcę stracić
drugiego dziecka w ten sam sposób, więc masz mi jedno obiecać. Wrócisz.
- Obiecuję.
Przytulamy się i moja mama wychodzi, a ja zbieram się do
pociągu.
---
Perspektywa Harry’ego:
Super! Następny please :3
OdpowiedzUsuńSzybko dawaj kolejny, bo czuję że będzie ciekawie. Twoje opowiadanie, wnioskując po dwóch rozdziałach, będzie wciągało jak sama trylogia Igrzysk. Super, naprawdę super rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, weny życzę i czekam na kolejny ^^
Elfik Elen
PS. Jakbyś chciała poczytać moje wypociny to zapraszam http://in-the-circle-of-secrets.blogspot.com/ oraz http://kingdomofspells.blogspot.com/. Oba blogi nie mają nic wspólnego z igrzyskami ale wierząc innym ludziom, są ciekawe więc zapraszam.
PSS. Twój blog tak mi się spodobał że dodałam go do czytanych przeze mnie :D To nie jest jakieś nadzwyczajne wyróżnienie tylu Liebster Award, ale odwiedzajcy mojego bloga zauważą także twój :D
Dziękuję <333
UsuńChętnie poczytam Twoje blogi, ale dzisiaj nie mam czasu. Postaram się jakoś niedługo na nich zagościć. :)