poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział III - Pierwszy dzień w Kapitolu

            Siedzę sama w ciszy w jednym z przedziałów. Nagle wchodzi Tanner. Po chwili się odzywa:
- Jak się czujesz?
- Dobrze. A ty?
- Dziwnie. Nie sądziłem, że będę wylosowany. Nie wiem czemu tak myślałem…
- Może i jesteś najbardziej lubiany w szkole, ale to cię nie chroni przed igrzyskami.
- Tak, wiem. Boisz się choć trochę?
- Jak na razie nie odczuwam strachu.
            Naszą rozmowę przerywa wchodzący Harry. Bardzo się cieszę, że jest moim mentorem.
- Wszyscy jesteśmy tacy młodzi, a spotkał nas tak okropny los.
- Ty wygrałeś – mówi Tanner. – Ja spróbuję zrobić to samo.
- Widzę, że jesteś dobrze nastawiony. A jak twoja koleżanka? Też chce wygrać?
- Oczywiście. Nie chcę, aby moja mama znowu straciła dziecko na igrzyskach.
- Ach tak. Miałaś brata! James?
- Tak.
- Był bardzo dobrym zawodnikiem. Oglądałem jego igrzyska – mówi. – Chcecie obejrzeć dożynki w innych dystryktach?
- Tak – odpowiadamy jednocześnie z Tannerem.
            Jakoś nikt mi nie zapada w pamięć. Większość zawodników ma ponad 14 lat. Nie będzie łatwo. Trybuci z 1 i 2 mają po 17, 18 lat. Są umięśnieni i wyglądają na bardzo doświadczonych. Ich mogę się obawiać… Para z 7 wydaje się też dobrym przeciwnikiem. Są w naszym wieku i wyglądają podobnie jak zawodowcy. Nikogo więcej nie pamiętam.
- I co myślicie? Według mnie powinniście dać radę.
- Bardzo w nas wierzysz – mówi Tanner.
- Trzeba do wszystkiego podchodzić pozytywnie!
- Nawet jeśli jeden z nas może umrzeć? – pytam.
- Tak – odpowiada z przekonaniem. – Na ostatnich igrzyskach tak robiłem i pomogło.
            Idę spać. Jestem trochę zmęczona całym tym dniem. Harry wydaje się naprawdę miły i godny zainteresowania. Tanner tutaj jest zupełnie inny niż w szkole. Wydaje się inteligentny i delikatny.
            Kiedy się budzę idę na śniadanie. Chyba po raz pierwszy widzę tyle jedzenia na stole. Jem tak długo aż dostaję bólu brzucha. Dojeżdżamy na miejsce i udaję się do swoich stylistów. Niedługo otwarcie.
            Wszyscy tutaj, w Kapitolu wyglądają dziwacznie. Wysokie, kolorowe fryzury, dziwne stylizacje. Moja ekipa przygotowawcza zalicza się do nich. Jedna dziewczyna ma krótkie, zielone włosy i bardzo długie rzęsy, druga zaś ma bardzo długie, czerwone włosy i brwi, których praktycznie nie widać oraz chłopak, który ma pomalowane oczy. Dla mnie to nie jest normalne. Doprowadzają mnie do porządku. Podcinają włosy, depilują, obcinają paznokcie itd. Później udaję się do swojego stylisty, kiedy wchodzę wita się ze mną:
- Cześć. Jestem Mick. Jak się czujesz?
- Dobrze. W ogóle się nie boję – uśmiecha się.
- Miło mi, że mogę z tobą współpracować Emily. Myślę, że wszystko się dobrze ułoży. Wasz dystrykt zajmuje się produkcją transportów. Długo się zastanawiałem jak powinien wyglądać wasz strój. Oto mój pomysł. Będziecie ubrani jak konduktorzy, ale w o wiele ładniejszej wersji – pokazuje mi moją granatową sukienkę i kapelusz do kompletu. Wygląda zwyczajnie. Ma tylko małe ozdobienia. – Podoba się?
- Tak. Dobrze, że nie muszę wyglądać jak pociąg. Parę lat temu widziałam parę tak przepraną.
- Pamiętam to – śmieje się, a ja razem z nim. – Ja nigdy bym was w coś takiego nie wcisnął.
- To dobrze – odpowiadam z uśmiechem.
- Idź i zachwyć Panem.
- Postaram się.
            Stoję już na rydwanie. Czekam na Tannera i rozglądam się. Wszyscy wyglądają ślicznie. Każda dziewczyna ma sukienkę podkreślającą jej kształty. Ja nie mam co podkreślać. Wyglądam zwyczajnie. Podchodzi do mnie Tanner i mówi:
- Ślicznie wyglądasz.
- Nie kłam. Wyglądam jak zwykle.
- Nie. Do szkoły nie zakładasz sukienek i nie masz tak poukładanych włosów. Dlatego nikt na ciebie nie zwraca uwagi.
- A jednak ty to zauważyłeś – odpowiadam oschle.
            Przestaje rozmawiać, a chwilę później wyjeżdżamy. Widownia oczywiście piszczy na widok trybutów i rzuca kwiatami. Zaczynam uśmiechać się. Muszę jakoś zdobyć sponsorów. Prędzej ich zdobędę będąc uroczą dziewczynką. Tanner zaś ma cały czas poważny wyraz twarzy. Udaje, że się nie boi, ale ja wiem, że jest inaczej.
***
            Kiedy już jest po wszystkim udaję się do swojego mieszkania. Mamy je na szóstym piętrze. W środku już jest Harry i Sophie. Mówią, że wypadłam świetnie, zaś Tannera trochę krytykują. Twierdzą, że powinien zachowywać się jak ja.
            Siedzimy jeszcze długo i rozmawiamy. Harry zaczyna opowiadać o swoich igrzyskach. Ja słucham z zaciekawieniem. Tanner w połowie opowiadania wychodził. Kiedy nasz mentor dochodzi do momentu jak musi zabić swoich przyjaciół Sophie szybko opuszcza pokój i zostajemy w dwójkę.
- Wytrwasz do końca? – pyta się ze śmiechem. Ma taki śliczny uśmiech.
- Pewnie. Jestem ciekawa – odpowiadam.
            Dowiaduję się co czuł, myślał. Było mu bardzo ciężko kiedy musiał zabić dziewczynę z naszego dystryktu. „Bardzo ją lubiłem, ale sama mnie do tego zmusiła”, mówi. Starał się jak najmniej zabijać. Kiedy był już w finale odegrała się wielka walka. Został ranny. Nadal ma bliznę na ręce. Na szczęście wygrał.
- I tak to wyglądało. Mam nadzieję, że ciebie spotka inny los. Jak tam w szkole? Nadal się naśmiewali?
- Tak, ale mnie to nie obchodziło za bardzo.
- Tanner w szkole wydawał się inny niż jest tutaj.
- Oooo tak. Ale to pewnie przez te igrzyska. On bardzo się boi. Widać to po nim.
- Nie spodziewał się, że go wylosują.
- Dokładnie.
- No cóż nie wszystko musi się układać po jego myśli. Nie powinnaś iść spać? – mówi patrząc na zegarek.
- Może, ale mi się nie chce – odpowiadam.
- Mnie też – śmieje się.
            Siedzimy w ciszy. Patrzymy się na siebie i Harry mówi:
- Masz bardzo ładne oczy. Pewnie każdy ci to mówi.
- Tak… Za to ty masz urocze loczki – śmieję się.
- Nie uwierzysz, ale jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi. Wszyscy zawsze zwracają uwagę na moje mięśnie. To jest trochę denerwujące. Wiele razy słyszałem, że to mi pomoże wygrać, a ja uważam, że gdybym był tylko silny nie wygrałbym tych igrzysk.
- No tak. Trzeba być też bardzo inteligentnym i ty taki jesteś.
- Dziękuję. Ty też jesteś, ale teraz chyba powinnaś jednak iść spać. Musisz się wyspać.
- Dobrze.
            Odprowadza mnie do pokoju i życzy mi kolorowych snów. Jest taki miły. Chyba mnie polubił. W brzuchu czuję motyle. Jestem szczęśliwa. A więc to jest zakochanie. Nigdy się tak jeszcze nie czułam. To jest dziwne, ale bardzo przyjemne. Idę z uśmiechem na twarzy pod prysznic, biorę szybką kąpiel i chowam się pod kołdrą. 
---
Perspektywa Harry’ego:
------------------------------------------------------
Jeszcze chciałabym was zaprosić na dwie świetne stronki dla fanów Igrzysk Śmierci:
Myślę, że następny rozdział powinien pojawić się w środę ;3

2 komentarze:

  1. Genialne!! Bardzo mi się podobał i nie czekałam długo, haha.
    Szybko dodajesz rozdziały patrzę. Kolejny już w środę, masz tempo kobieto!
    No więc mówisz że Emily zakochała się w Harrym? No, nie dziwię się. Ale Tanner też wydaje się fajny.
    Pozdrawiam i czekam oraz weny życzę,
    Elfik Elen

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Czekam na następny i przy okazji zapraszam na Igrzyska Śmierci z perspektywy Liszki :)
    PS: Jeśli nie wyłączyłaś weryfikacji obrazkowej to wyłącz jeśli możesz.
    http://liszkablog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń