środa, 12 marca 2014

Rozdział IV - Szkolenie

            Rano budzi mnie pukanie w drzwi. To Harry. Wita mnie z uśmiechem na twarzy i zaprasza na śniadanie. Idę szybko się przebrać i wchodzę do jadalni. Tanner już kończy jeść.
- Długo spałaś – mówi mój mentor.
- Serio? Która jest godzina?
- Dobrze po dziesiątej. Za parę minut musisz iść na szkolenie.
- Nie mogłeś mnie wcześniej obudzić?
- Nie mogłaś się wcześniej położyć?
- Dobrze, dobrze. Wygrałeś – śmiejemy się, a Tanner dziwnie nas obserwuje.
            Szybko zjadam śniadanie i wybieram się do sali szkoleniowej. Przyszliśmy jako ostatni. Znowu wszyscy się na mnie patrzą. No tak. Mam potargane włosy i nikt mi nie raczył o tym powiedzieć. Harry mi za to zapłaci.
- Nie masz grzebienia? – śmieje się jakaś dziewczyna.
- Jest zbyt biedna. Ona nie wie co to jest! – odpowiada chłopak z dwójki.
            Ignoruję ich. W szkole spotykałam się z podobnymi sytuacjami. W ogóle mnie to nie rusza. Tanner szepcze mi do ucha:
- Dla mnie wyglądasz cudownie. Zresztą na igrzyskach to nie wygląd jest najważniejszy.
            Uśmiecham się do niego. Muszę przyznać, że ten nowy Tanner wydaje się być porządną osobą. Może powinnam być dla niego milsza niż do tej pory byłam.
            Całe szkolenie spędzam z Tannerem. Trochę się lepiej poznajemy. Rozmawiamy o naszych rodzinach. Tak, Tanner jest miły, ale podczas naszych rozmów zachowuje się tak jak w szkole. Przez chwilę wrócił próżny i egoistyczny chłopak. Jednak widzę, że stara się zachowywać w moim towarzystwie jak najlepiej. Chce się ze mną zaprzyjaźnić. Osobiście uważam, że na arenie każdy powinien zadbać o siebie. Przecież przeżyć może tylko jedna osoba.
- Emily? Możemy być razem w sojuszu? – pyta.
- Em… - zastanawiam się. – Dobrze, ale obiecaj, że jak zostanie nas mniej niż dziesięciu na arenie to rozwiążemy sojusz i każdy z nas uda się w swoją stronę.
- Dobrze – odpowiada z uśmiechem, a ja go odwzajemniam.
            Po całym dniu szkolenia jestem trochę zmęczona. Rozpalałam ogień, rzucałam oszczepem, próbowałam sił w strzelaniu z łuku i rozpoznawałam jadalną żywność, co chyba najlepiej mi poszło. Jutro chyba się wezmę za rzucanie nożami. Nie wiem tylko co mogłabym pokazać na pokazie indywidualnym. Nie jestem w niczym najlepsza, a przydałoby się zdobyć przynajmniej 7 punktów.
            Kiedy wchodzę do naszego mieszkania zastaję Micka.
- Jak pierwszy dzień szkolenia? – pyta.
- Myślę, że dobrze, ale nie wiem co mogłabym pokazać na pokazie indywidualnym. Nie jestem w niczym najlepsza. Wszystko wychodzi mi mniej więcej podobnie.
- A w czym czujesz się najlepiej?
- Nie wiem… - długo się zastanawiam. – Chyba w rzucie oszczepem…
- No to już wiesz co możesz pokazać – uśmiecha się. – Potrenuj jeszcze trochę jutro.
            Do salonu wchodzi rozmawiający Harry z Tannerem.
- Oto nasza mistrzyni w rzucie oszczepem! – krzyczy uradowany mój mentor.
- Co? Nie myślę, żebym była taka dobra. Po raz pierwszy w życiu nim rzucałam – śmieję się.
- Nie kłam. Świetnie ci to wychodziło. Widziałem. Wszyscy się na ciebie patrzyli z podziwem. W tym ja – mówi Tanner.
- Ale naprawdę. Nigdy nie miałam w ręku oszczepu.
- To najwidoczniej wrodzony talent – śmieje się Tanner.
- Być może. A tobie co najlepiej wychodzi?
- Chyba strzelanie z łuku.
- Ja ledwo go utrzymałam!
- No jak jesteś taka wychudzona. Oszczep też do lekkich nie należy.
- Niby tak.
- No cóż. Cieszę się, że odkryliście w czym jesteście najlepsi – mówi Harry.
- A ty? Co pokazałeś na swoim pokazie indywidualnym?
- Ja strzelałem z łuku jak Tanner.
- Ile wtedy dostałeś punktów? Dziesięć? – pytam.
- Tak. Nie miałem z tym jakiś problemów. Mam nadzieję, że wam pójdzie podobnie lub nawet lepiej. 
- Postaramy się – mówię równocześnie z Tannerem.
            Rozmawiamy tak jeszcze długo. Mick również dzieli się tym jak spędził dzień. Do rozmowy dochodzi też Sophie, która opowiada nam o swojej przygodzie w centrum handlowym. Wychodzi na to, że dla każdego ten dzień był udany.
            Wieczorem stwierdzam, że muszę wyjść na świeże powietrze. Wychodzę na dach. Kapitol jest ogromny. Nocą wygląda prześlicznie. Migoczące światełka dodają uroku temu miejscu. Jedyne co mi przeszkadza to szum, który robią mieszkańcy. Niestety na niebie nie widać, ani jednej gwiazdy. Jest tu za jasno… W moim dystrykcie całe niebo jest w gwiazdach. Często z bratem robiliśmy zawody kto naliczy więcej w ciągu minuty, mówiliśmy co widzimy. Nagle słyszę głos Tannera:
- Jak się czujesz? – pyta, a ja podskakuję ze strachu.
- Wystraszyłeś mnie! – krzyczę na niego, a ten się uśmiecha. – Czuję się dobrze. Nie uważasz, że Kapitol nocą wygląda ślicznie?
- Tak – odpowiada zapatrzony w miasto. – Chodź na kolacje. Wszyscy cię szukają.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę?
- Strzelałem. Ostatnio sam tu byłem. Pomyślałem, że może chciałaś posiedzieć sama, a to jest najlepsze miejsce.
            Udajemy się w ciszy do salonu. Szybko zjadam kolację i uciekam do swojego pokoju z milionami myśli. Teraz już sama nie wiem co czuję. Jeszcze wczoraj byłam pewna, że między mną a Tannerm nic nie ma. Dzisiaj jest trochę inaczej. A  co z Harrym? Też go bardzo lubię. Mam nadzieję, że niedługo wszystko jakoś sobie poukładam.
***
            Budzę się jakoś o piątej rano i nie mogę zasnąć, więc wychodzę z pokoju. W salonie zastaję Harry'ego. Ten na mój widok się uśmiecha.
- Czemu nie śpisz mała?
- Nie mogę zasnąć.
- Jakieś problemy?
- Nie wiem. Może. A ty czemu nie śpisz?
- Musiałem coś załatwić i już nie mogłem zasnąć, więc siedziałem i czytałem książkę do momentu aż weszłaś.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. Nie przepadam za czytaniem – śmieje się. – Teraz przynajmniej nie będę się nudził.
            Rozmawiamy długo o różnych rzeczach. I znowu mam to dziwne uczucie jak ostatniego wieczoru, kiedy odprowadzał mnie do drzwi. Motyle, radość bez powodu. To wszystko mnie męczy. Nie mogło być prościej? Czemu Tanner tutaj zachowuje się inaczej niż w szkole. Zaczęłam go naprawdę lubić. To wbrew moim słowom. Zawsze mówiłam, że z nim się nie zaprzyjaźnię, a teraz jak widzę jego starania to żal mi go tak samego zostawić. Jest słodki.
            Chyba zasnęłam, bo jakoś o ósmej słyszę głos Tannera:
- Wstawaj kochana. Już nowy dzień. Czemu nie jesteś w swoim pokoju?
- Nie mogłam zasnąć i wyszłam na chwilę…
- Chyba zanudziła ją historia o książce, którą czytałem – śmieje się Harry.
- Siedzieliście tutaj razem? – pyta.
- Tak. Nie mogliśmy zasnąć to razem porozmawialiśmy.
            Tanner robi skwaszoną minę. Chyba jest zazdrosny. Nie ma o co. To była zwykła rozmowa. Chyba… Zjadamy śniadanie w ciszy. Kończę najszybciej. Idę się wykąpać, a później rzucam się na łóżko się zdrzemnąć.
            Dzisiaj za dużo z Tannerem nie rozmawiamy. Myślę, że nie spodobało mu się to, że mam tak dobry kontakt z Harrym. Z drugiej strony to dobrze. Mogłam się skupić na sobie. Rzut oszczepem wychodzi mi teraz perfekcyjnie. W pewnym momencie podchodzi do mnie dziewczyna z dwunastki. Bardzo miła osoba. Pyta się mnie jak ja to robię. Próbuję ją nauczyć, ale ona chyba nie ma do tego talentu. Za to widzę, że jest świetna w rzutach nożami. Pytaam się jej czy chce być ze mną w sojuszu. Zgadza się pod warunkiem, że chłopak z jej dystryktu również będzie mógł być z nami.
- Czyś ty oszalała?! Przecież ich dystrykt jest słaby! Z nimi sobie nie poradzimy! – krzyczy Tanner na wieść o tym co zrobiłam
- Nie obrażaj nas. Nie jesteśmy aż tacy słabi! – mówi Ellie. Tak właśnie ma na imię dziewczyna z dwunastki.
- Tanner ja widziałam jak ona rzuca nożami. Jest naprawdę dobra – mówię.
- Ale chłopak z jej dystryktu jest do niczego!
- Nieprawda! On potrafi robić świetne pułapki i doskonale rozpoznaje jadalną żywność. Pomoże nam zdobyć pożywienie – przekonuje mojego towarzysza, Ellie.
            Tanner jeszcze długo ma krzywą minę. Myślałam, że lepiej zareaguje na tą wiadomość. Najwidoczniej nie jest taki jak mi się wydawał wczoraj. To nadal ten sam egoistyczny chłopczyk, który martwi się tylko o sobie.
- No dobrze – odpowiada z niezadowoleniem.
            Ja się tylko sztucznie uśmiecham i odchodzę z Ellie. Jeszcze trochę rozmawiamy i udajemy się do swoich mieszkań. W salonie nikogo nie zastaję i dobrze. Chcę posiedzieć sama. Szybko zmykam do swojego pokoju i kładę się w łóżku. Dzisiaj nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Chyba nawet nie pójdę na kolację. Zostanę tutaj. Nie mam zamiaru być obserwowana przez tego idiotę Tannera. Pewnie znowu by się tak na mnie patrzył z wyrzutem jakbym rozmawiała z Harrym. Dzisiaj pokazał, że przez ten cały czas tylko udawał. Nie wiem jak ja z nim wytrzymam na arenie. Powinnam rozwiązać z nim sojusz i zostać tylko z Ellie i chłopakiem z jej dystryktu. Może nawet tak zrobię, ale jutro...
---
Perspektywa Harry'ego:
http://harryjoven.blogspot.com/2014/06/rozdzia-xviii-wariuje-ze-szczescia.html

2 komentarze:

  1. Ooo... robi się ciekawie. Z ciekawością i podekscytowaniem czekam na kolejny. A co do rozdziału to naprawdę super! Oby tak dalej!
    Pozdrawiam,
    Elfik Elen :*

    OdpowiedzUsuń