Widzę Harry'ego. Jest
cały we krwi. Nie wiem co się dzieje. Jedyne co chcę zrobić to zemścić się na
tym kto to zrobił. Próbuję zobaczyć kto jest sprawcą. Nie wierzę. To Tanner.
Rzucam się na niego z nożem i wbijam je prosto w serce. Po chwili uświadamiam
sobie co się stało. Obok mnie pojawiają się trybuci z siódemki i zapraszają do
siebie. Kiedy do nich podchodzę pojawia się białe światło.
- Emily! Emily! Co się
dzieje?! – pyta z przejęciem Tanner.
- Co? – zupełnie nie
wiem o co chodzi.
- Cała się trzęsłaś i
krzyczałaś przez sen: „Nie! Tylko nie on!”
- To był sen. Całe
szczęście – mówię sama do siebie.
- Co ci się śniło?
- Nie ważne. Mam
nadzieję, że już się nie powtórzy – odpowiadam i przytulam się do swojego
towarzysza, a ten całuje mnie w czoło.
- Zrobiłem śniadanie –
podaje mi chleb z kawałkami sarny.
- Dziękuję – uśmiecham
się i całuję go w policzek.
Jak dobrze, że to był tylko sen. Przecież to nawet niemożliwe, aby Harry się tu nagle zjawił, a Tanner na pewno by go nie zabił. Nie
zrobiłby tego. On taki nie jest. I ci trybuci z siódemki. Czemu mnie do siebie
wołali? Nie jestem taka jak oni. Nie zabijam bez powodu. Jeszcze nikogo na tej
arenie nie zabiłam.
Kończę jeść i razem z Tannerem zaczynamy się zbierać.
Wychodzimy i… bum! Słyszymy wystrzał armaty. Ilu nas zostało na tej arenie?
Dziewczyna z jedynki, para z dwójki, dziewczyna z trójki, chłopak z ósemki,
dziewczyna z dziewiątki, jedenastki, ja, Tanner i Ellie. Teraz ktoś umarł, czyli
jest nas dziewięciu. Uświadamiam sobie ilu nas zostało patrzę się na Tannera ze
strachem.
- Co jest mała? – pyta.
- Zostało nas już tylko
dziewięciu.
- I co w związku z tym?
- Nie rozumiesz? Do
finału co raz bliżej. Musimy się niedługo rozdzielić. Nie chce ciebie zabijać.
- Ja też nie, ale też
nie chcę się z tobą żegnać.
- Ale musimy.
- Dobra. Jutro rano się
rozdzielamy.
Kiwam głową na znak zgody. Teraz idziemy powoli przed
siebie. Zaczyna kropić deszczyk. Zimne krople opadają na moją twarz. Lubię
deszcz. Czuję się wtedy jakbym brała kąpiel. Jak byłam mała zawsze z Jamesem
wybiegaliśmy na dwór kiedy padało. Lataliśmy po całym dworze i wariowaliśmy.
Rodzice zawsze na nas marudzili, że jesteśmy cali mokrzy i mogliśmy zachorować.
Jakoś nigdy się to nie zdarzyło. Byliśmy okazami zdrowia. W życiu tylko raz
byłam chora. Miałam wysoką gorączkę i nie mogłam mówić. To był mój najgorszy
okres w życiu, ale James cały czas przy mnie był i mnie rozśmieszał. Och,
James. Chciałabym, żebyś teraz przy mnie był.
Widzę przed sobą zakapturzoną postać. Po chwili
uświadamiam sobie co się dzieje. Widzę jak nóż leci w moją stronę. Tanner mnie
popycha, a wtedy ostrze trafia prosto w niego. Ja szybko się podnoszę i rzucam
oszczepem w postać. Bum! Słyszę wystrzał. Podbiegam do Tannera. Leży w kałuży
krwi. Dostał w szyję. Nic nie mówi. Sprawdzam czy oddycha. Próbuję się oszukać.
Przecież to niemożliwe, aby oddychał jak dostał w szyję. Kiedy nic nie słyszę
już wiem, że nie żyje. NIE, NIE, NIE! To się nie dzieje naprawdę! Tanner nie
mógł zginąć! Nie tak sobie to wszystko wyobrażałam. On miał jeszcze dzisiaj
spędzić ze mną czas, a jutro mieliśmy się pożegnać. Nie mieliśmy nawet okazji
powiedzieć sobie słów pożegnania. Czuję się okropnie. Przytulam się do Tannera
cała we łzach. Ręce mam we krwi. Biorę wszystko co mam pod ręką i rzucam tym.
Jestem zła, załamana. To okropne uczucie. Patrzę tylko na ten nieobecny wzrok
błękitnych oczu. Całuję go w usta i zamykam mu oczy. Głaszczę go po blond
włosach. Teraz ma je we krwi. No tak muszę umyć ręce. Tak trudno jest mi odejść
od jego ciała. Już wiem jak czuła się Ellie przy Peterze. Lecz ja zbieram
się dużo szybciej. Całuję go jeszcze raz w usta, zbieram parę
potrzebnych rzeczy, biorę sarnę na plecy. Jest bardzo ciężka, ale wiem, że
bez jedzenia nie dam rady. Idę teraz przed siebie, jak najdalej od tego
miejsca.
W ciszy rozglądam się po okolicy. Tracę siłę. Ciężar
zwierzęcia mnie przerasta i po chwili opadam na ziemię.
***
Budzi mnie dźwięk hymnu. Nikt na mnie nie wpadł? Przecież
musiałam tutaj leżeć bardzo długo. Jestem bardzo zaskoczona, ale nikt mnie nie
zauważył chociaż leżałam na środku. Może pomyśleli, że nie żyję. To bardzo
możliwe. Nadal mam ręce we krwi. Patrzę na niebo, a tam pojawiają się twarze
poległych. Widzę dziewczynę z jedynki, trójki, chłopaka z ósemki i Tannera.
Ellie nadal żyje. A nas została już tylko szóstka. Coraz bardziej wierzę w to,
że mogę wygrać. Chyba teraz pójdę się umyć. Na szczęście niedaleko jest jezioro.
Obmywam się z krwi i rozpalam ognisko. Zjadam kolację i szybko gaszę ogień.
Przenoszę się z tego miejsca, ponieważ pokazałam gdzie jestem. Idę parę metrów
dalej i wspinam się na drzewo. Wyciągam z plecaka śpiwór, w który szybko się
chowam. Powinnam się czymś przywiązać do drzewa. Przecież mogę spaść jak będę
się wiercić.
Jestem już gotowa do snu. Nagle zauważam jakąś postać na
dole. Widać, że ta osoba bardzo się spieszy. Chyba przed kimś ucieka. Chwila,
chwila. To Ellie! Z trudem powstrzymuję się od wykrzyknięcia jej imienia. To
niemądre, abym teraz ją wołała kiedy zostało nas tak mało. Jesteśmy
przeciwnikami. Widzę też trybutów z dwójki. To oni ją gonią. Nie mogę się
ujawnić. Nie mogę. Lecz nie chcę, aby Ellie umarła. Ale kto ją zabije za mnie?
Ktoś musi. Przecież ja nie dam rady. Mam nadzieję, że dziewczyna jednak sobie
jakoś poradzi. Każdy teraz walczy dla siebie. Parę chwil później słyszę dwa
wystrzały armaty. Ciekawa jestem jak ta sprawa się tam potoczyła.
Chcę wrócić do domu. Jak wygram te igrzyska rzucę się na
Harry'ego jak wariatka. Tęsknię za nim i został mi już tylko on. Tanner dzisiaj
zginął. Może nawet Ellie. Ja muszę wygrać te igrzyska.
***
Rano budzi mnie krzyk i wystrzał armaty. To zostało nas
już tylko trzech… Przerażające. Czuję strach. Boję się tego z kim będę musiała
walczyć. Chwilę później słyszę głos:
- Wszystkich żyjących
trybutów prosimy o pojawienie się na Rogu Obfitości.
Tam rozegra się ostateczna walka. To już dzisiaj. Finał.
Boję się, ale zrobię wszystko, aby wrócić do domu. Chcę spojrzeć rodzicom w
oczy i powiedzieć, że dałam radę. Nie chcę ich zawieść. Szepczę: „Nie zawiodę
was”. Mam nadzieję, że właśnie teraz siedzą i na mnie patrzą.
Rozwiązuję się, wychodzę ze śpiwora i wszystko chowam do
plecaka. Właściwie… Po co to robię? Zaraz rozegra się walka. Śpiwór już mi nie
będzie potrzebny. Zjadam owoce, chleb i udaję się na Róg. Ciekawa jestem kto
został.
Wiatr delikatnie wieje. Włosy przykrywają mają twarz.
Słońce pięknie oświetla las, a patki śpiewają. Czuję się jak w raju. Jest tutaj
tak pięknie, spokojnie. Lecz przypominam sobie, że zaraz poleje się krew, a w
raju takie rzeczy się nie dzieją.
Wreszcie jestem na Rogu, lecz pozostaję w ukryciu, w
krzakach. Nie wyjdę pierwsza. Wystawię się na cel i mnie zabiją, a ja chcę
wygrać te igrzyska. Na szczęście na Rogu pojawia się dziewczyna z jedenastki.
Jak mogła tak bezmyślnie postąpić? Ale dobrze, że tak zrobiła. Inaczej ta walka
nigdy by się nie zaczęła, a teraz razem z trybutem z dwójki biegniemy w jej
stronę. Ten strzela w dziewczynę ze swojego łuku. Bum! Pada. Teraz próbuje
trafić we mnie, ale ja robię uniki. Muszę go zmęczyć. Teraz na pewno w niego nie
trafię. Chłopak się ze mnie śmieje, ale po chwili uśmiech znika z jego twarzy.
Potknął się! To idealne okoliczności dla mnie! Bez zastanowienia rzucam w niego
oszczepem, słyszę wystrzał armaty i:
- Panie i panowie oto
zwyciężczyni 70 głodowych igrzysk! Emily Ature z dystryktu szóstego!
Cieszę się. Naprawdę. Na mojej twarzy pojawia się
uśmiech. Zobaczę Harry'ego, rodziców. Nareszcie wrócę do domu! Widzę poduszkowiec
i drabinę opadającą na dół. Moje włosy latają teraz po twarzy, ale nie
przeszkadza mi to. Szybko wchodzę na górę. Jestem w białym pomieszczeniu, a tam
zauważam Harry'ego. Rzucam się na niego. Mocno się przytulamy.
-Wiedziałem, że wygrasz
– szepcze.
---
Perspektywa Harry'ego:
http://harryjoven.blogspot.com/2014/07/rozdzia-xxi-ona-do-mnie-wrocia.html
---
Perspektywa Harry'ego:
http://harryjoven.blogspot.com/2014/07/rozdzia-xxi-ona-do-mnie-wrocia.html
---
Bardzo dziękuję za
ponad 1000 wyświetleń! <3
Mam nadzieję, że
rozdział się wam podobał. Dziękuję za każdą radę. Jak zauważyliście jakieś
błędy to proszę informujcie mnie o tym. :)
A kolejny rozdział będzie albo w piątek wieczorem albo w sobotę rano. :))
A kolejny rozdział będzie albo w piątek wieczorem albo w sobotę rano. :))
ALE SUPER! ^>^>^>^>^ Nie mogę się doczekać następnego i mam nadzieje, że jakiś trup jeszcze będzie ^>^
OdpowiedzUsuńCzemu tak szybko zakonzylas zmagania na arenie?? Ja pierdole, dlaczego Tanner zginal? Myslalam ze bedzie jakis happy endzik jak w ksiazce. Chociaz z drugiej strony to i dobrze. Najwazniejsze ze Emily wygrala.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze kolejne rozdzialy sie pojawia i beda rownie ciekawe :*
Pozdrawiam,
Elfik Elen
Jeju nie sądziłam, że moje opowiadania tak grają na emocjach ;oo Ale to chyba dobrze :))
UsuńMyślę, że się nie zawiedziesz na kolejnych rozdziałach. :))
Dziękuję <333