sobota, 22 marca 2014

Rozdział VIII - Długi, ciężki dzień

       Wstaję bardzo wcześnie w ramionach Tannera. Wygląda tak niewinnie. Jego włosy delikatnie zakrywają mu oczy. Patrzę na Ellie i Petera. Też śpią, a ja już nie mogę zasnąć, więc postanawiam się wyplątać z uścisku blondyna.
            Słońce dopiero co wyjrzało, a okolica wygląda cudownie. Jest tutaj jak w bajce. Niebo jest różowe. Piękne, zielone drzewa na jego tle wyglądają wspaniale. Najpiękniejsze miejsce na świecie. Patrzę na małe źródełko i myślę, że przydałoby się wykąpać. Tak też robię. Rozbieram się do bielizny i delikatnie chlapię się zimną wodą. Czuję się wspaniale. Po małej kąpieli udaję się na krótki spacer. Wiatr wieje delikatnie. Jego chłód jest dla mnie bardzo przyjemny. Idę cały czas przed siebie rozglądając się czy przypadkiem nie ma innych trybutów w pobliżu i znowu zaczynam uciekać myślami do Tannera i Harry'ego.
            Jak ja mogłam zapomnieć o Harrym przez te dwa dni? Przecież to on cały czas był przy mnie, pomagał mi i wspierał mnie. Chciał dla mnie jak najlepiej. Ale jakby tak dłużej się zastanowić to jestem na arenie i powinnam myśleć tylko o tym co dzieje się tu i teraz. Przecież tylko to może mi pomóc, sprawić, że wrócę do domu. Czas spędzony tutaj jak na razie jest cudowny. Wiem, że w końcu to się skończy. Mam nadzieję, że to nastąpi jak najpóźniej. Nie chcę się żegnać z Ellie. A co z Tannerem? Naprawdę coś do niego czuję, zależy mi na nim. Szkoda, że dopiero na arenie to zrozumiałam. W Kapitolu traktowałam go okropnie. Cały czas widziałam w nim zakochanego w sobie chłopca ze szkoły. Nagle moje myśli przerywają krzyki. Szybko biegnę do swoich towarzyszy. Mam nadzieję, że to jednak nie były ich krzyki, ale wszystko jest możliwe. Biegnę bezmyślnie. W drodze potykam się parę razy, ale szybko się podnoszę i ruszam dalej. Nie wybaczyłabym sobie jakby coś im się stało, a mnie akurat wtedy nie było. Muszę im pomóc.
            Kiedy dobiegam do miejsca niestety moje przypuszczenia się sprawdzają. Widzę jak trybuci z siódemki atakują moich przyjaciół. Bez zastanowienia rzucam się na dziewczynę.
- Emily! Nie! – słyszę Tannera.
            Nie słucham się go. Widziałam jak dziewczyna chce w niego rzucić nożem. Nie mogłam na to pozwolić. Teraz się szarpiemy. Niestety ona ma przewagę. Jest silniejsza i uzbrojona. Ja nie mam nic. Czuję jak ostrze zbliża się do mojej twarzy, ale wtedy dziewczyna pada i słyszę wystrzał armaty. To Tanner. Strzelił w nią strzałą. To było bardzo odważne posunięcie. Jedna pomyłka i mógłby we mnie trafić.
- Co ty sobie myślałaś wskakując na nią?! – krzyczy na mnie. – Myślisz, że to by ci pomogło?!
- Ona chciała w ciebie rzucić nożem! Musiałam coś zrobić!
            Wtedy słyszymy drugi wystrzał. Faktycznie! Jeszcze został ten chłopak z siódemki! Szybko wchodzimy do nory. Widzę Petera. Twarz ma całą we krwi. Leży z nożem w sercu. Chłopak z siódemki ma całe ręce we krwi razem z twarzą na której teraz zagościł triumf. Widzę też Ellie. Jest cała we łzach. Nie może się pozbierać po tym co się stało. Ona kochała Petera. Ja też nic nie potrafię zrobić. Jedynie Tanner celuje szybko w przeciwnika i go zabija. Kiedy uświadamiam sobie, że zagrożenie już minęło biegnę do Ellie. Ta głośno płacze. Teraz wygląda okropnie. Na jej twarzy nie ma uśmiechu. Są same łzy. Włosy ma potargane, a ręce całe w krwi. Przytula się do Petera powtarzając: „Wstawaj! Ty żyjesz!”.
- Ellie! Ellie! Spokojnie! – mówię.
- Nie! On go zabił! Ja nie wytrzymam tego! – krzyczy. – Wiesz co do niego czułam.
- Ellie. To musiało się stać prędzej czy później. Jedyne co teraz możemy zrobić to wyprowadzić go na zewnątrz, obmyć z krwi i godnie go pożegnać.
- Ja nie chcę się z nim żegnać!
            Powoli się do niej zbliżam i próbuję ją przytulić. Ta tylko mnie odpycha i cały czas siedzi przy Peterze. Doskonale ją rozumiem. Podobnie się czułam kiedy zginął mój brat James. Jak zobaczyłam, że nie żyje przez tygodnie płakałam. Rodzice próbowali mnie na zmianę uspokoić, ale to nic nie dawało. Dopiero po paru latach się opanowałam. Lecz jeśli Ellie chce przeżyć musi się szybciej pozbierać. Tanner wyprowadza trybuta z siódemki na zewnątrz. Ja nadal siedzę przy przyjaciółce. Ktoś musi teraz przy niej być. Przeżywa koszmar. Mój chłopak w tym czasie rozpala ognisko i zaczyna szykować późne śniadanie. Kiedy nasz wzrok się spotyka lekko się do siebie uśmiechamy. Mam nadzieję, że dzisiaj już nic podobnego nas nie spotka.
            Dopiero kiedy jedzenie jest gotowe Ellie odrywa się od Petera. Niestety śniadanie mija w ciszy. Nikt nie chce rozmawiać po tym wszystkim co tu się wydarzyło. Moja przyjaciółka wygląda okropnie. Bardzo chcę wierzyć, że wróci do siebie, ale im dłużej ją widzę tym bardziej wydaje mi się, że jednak nie będzie już tą samą osobą.
- Myślę, że powinniśmy zmienić naszą kryjówkę – mówi Tanner.
- Uważasz, że ktoś może wiedzieć gdzie jesteśmy? – pytam.
- Za każdym razem kiedy robimy sobie jedzenie widać dym. Dlatego trybuci z siódemki nas znaleźli.
- Rozumiem. Tylko jak my się z tym wszystkim zabierzemy?
- W trójkę jakoś damy radę.
            Patrzymy na Ellie, a ona się nam przygląda jakbyśmy byli obcymi ludźmi. Słowa, które po chwili wypowiada bardzo mnie szokują:
- Nie w trójkę tylko w dwójkę. Ja nigdzie nie idę.
- Ellie czyś ty oszalała! Nie zostajesz! Idziesz z nami! – krzyczę.
- Nie! Ja chcę zostać sama. Jakoś sobie poradzę ze swoimi zającami.
- Ellie nie mów tak. Idziesz z nami – po mojej twarzy zaczynają spływać łzy. – Ellie.
- Jesteś pewna, że chcesz być sama? – pyta Tanner.
- Tak. Ja nie mogę patrzeć na kolejne śmierci. Wolę teraz działać sama. Z resztą kiedyś musielibyśmy się rozdzielić. Czemu by tego nie zrobić dzisiaj?
- Twój wybór, ale pamiętaj, że nadal możesz iść z nami.
- Co ty wygadujesz?! Ellie idziesz z nami! – chcę się na nią rzucić, ale Tanner mnie powstrzymuje łapiąc mnie w tali. Łzy spływają po mojej twarzy. Pewnie wyglądam teraz okropnie. Nie mogę uwierzyć w to co chce zrobić moja przyjaciółka. Nie rozumiem jej. Razem mamy większe szanse na przeżycie. Martwię się o nią.
            Po dłuższej chwili uspokajam się. Ellie nadal siedzi przy Peterze. Głaszcze go po głowie i się do niego uśmiecha. Ona chyba wariuje. Wymieniamy się spojrzeniami z Tannerem i kiwamy głowami. Mój chłopak podchodzi do blondynki uspokaja ją i po chwili wynosi Petera na zewnątrz. Widzę wielkie szczypce wciągające chłopaka do poduszkowca. Ellie nadal wygląda na wstrząśniętą tym wszystkim. Już nie wróci tamta promienna dziewczyna. Siedzimy długo w ciszy. Każdy pewnie myśli o tym wszystkim co się stało. Dzisiaj dowiedzieliśmy się, że nie jesteśmy bezpieczni. Znaczy to było wiadome od początku, ale doświadczyliśmy tego dopiero dzisiaj. Tanner chowa do plecaka większość naszego jedzenia. Oczywiście zostawia coś dla Ellie. Wie, że jest ona moją najlepszą i jedyną przyjaciółką. Obraziłabym się na niego gdyby zostawił jej tylko to co sama zdobyła. Bierze mniejszą część naszego dzika. Jestem pod wielkim wrażeniem.
- My na pewno jeszcze zdobędziemy jakiegoś. Ty co najwyżej złapiesz parę zająców, więc lepiej będzie jak ci zostawimy tego dzika.
- Dziękuję – odpowiada spokojnym głosem i lekko się uśmiecha.
- Emily. Czas się pożegnać.
            Podchodzę powoli do Ellie. Poprawiam sobie włosy i powstrzymuję się od łez. Tak trudno jest mi teraz się pożegnać. Po tym wszystkim co przeżyliśmy, jakie rozmowy prowadziłyśmy. To wszystko było piękne. Teraz to stracimy. Ellie się lekko uśmiecha i mówi:
- Żegnaj Emily. Powodzenia.
- Żegnaj – odpowiadam.
            Nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Przytulam się do niej mocno. Łzy same wylatują. Będę za nią tęsknić. Mam nadzieję, że to nie ja będę musiała jej zabić. Tanner tylko się nam przygla w ciszy i macha Ellie na pożegnanie. Nie rozmawiali ze sobą, więc nie mieli jakiś większych relacji.
            Wychodzimy z nory. Po raz ostatni widzę te piękne widoki. Przeglądam się w źródełku. Wyglądam okropnie. Na mojej twarzy widać krople krwi i mam podkrążone oczy. Postanawiam umyć twarz. Tanner nie ma nic przeciwko. Sam wykonuje tę samą czynność. Po mojej twarzy spływa zimna woda, a ja od razu czuję się lepiej.
- Gotowa? – pyta mój towarzysz.
- Tak – odpowiadam.
            Ruszamy w dwójkę nic do siebie nie mówiąc. Nie umiem. Za dużo się dzisiaj wydarzyło. Najpierw śmierć Petera. Teraz pożegnanie z Ellie. To jest strasznie.
            Idziemy tak w ciszy i nagle słyszymy szelest krzewów. Szybko się rozglądam wokół siebie. Na szczęście to sarna, a nie trybut. Tanner szybko łapie za łuk, skupia wzrok na obiekcie i w niego trafia. Podchodzimy do zdobyczy. Mój towarzysz bierze ją na plecy i udajemy się dalej. Niebo robi się coraz ciemniejsze, więc postanawiamy zatrzymać się przy jednym z wyższych i grubszych drzew.
            Tanner rozpala ognisko kilka metrów dalej i gotuje resztki dzika, które zabraliśmy. Wtedy słyszę wystrzał armaty. Szybko biegnę do miejsca, gdzie rozpalił ognisko mój towarzysz. Na szczęście to nie on zginął.
- Całe szczęście – mówi na mój widok. – Bałem się, że to ty – podchodzi do mnie i się przytula.
            Jego dotyk sprawia, że czuję się fantastycznie. Zaczyna mnie całować po czole, policzku i w końcu w usta. Nie powstrzymuję go. Bardzo potrzebuję jego bliskości. Ten pocałunek sprawia, że o wszystkim zapominam.
- Nie chcę ciebie stracić – szepcze.
- Ja też.
          Nasze usta znowu się spotykają, ale tą romantyczną chwile przerywa hymn i twarze poległych wyświetlone na niebie. Widzimy chłopaka z jedynki! Zawodowiec?! Nie sądziłam, że to on mógł zginąć! Pozostałe twarze są nam znajome. To trybuci z siódemki i Peter. Patrzymy się na siebie z Tannerem i cieszymy się z tego co zobaczyliśmy. O jednego zawodowca mniej. Przytulamy się do siebie. Chociaż jedna dobra nowina na dzisiaj.
---
Perspektywa Harry'ego:
http://harryjoven.blogspot.com/2014/06/rozdzia-xx-to-naprawde-boli.html
---
Starałam się bardziej opisywać jak mi mówiliście, ale nie wiem czy mi to wyszło. Dziękuję za wszystkie komentarze. Jeśli zauważyliście jakieś błędy lub macie rady to nie bójcie się i wszystko napiszcie. Chcę poprawić swoje błędy, aby lepiej się wam czytało mojego bloga.
Pozdrawiam :))

3 komentarze:

  1. Wszystko jest super! ^.^ Szkoda, że uśmierciłaś tego zawodowca z jedynki, bo ja też jestem zawodowcem z jedynki ;-; Jeśli dobrze pamiętam to mieszasz czasy ;c Nie martw się! Ja też tak miałem albo nawet mam xD Z czasem to przejdzie ^^ Staraj się pisać w jednym np. teraźniejszym ;) Ogólnie to jest super ^>^

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie sie bardzo podoba :) ciekawe jaki masz na nich pomysl. Weny weny weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!
    Czekam na kolejny rozdziała z niecierpliwością :3
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń