czwartek, 20 marca 2014

Rozdział VII - Pierwsze dni na arenie

         Stoję na dachu przyglądając się Kapitolowi. To wszystko już dzisiaj zniknie. Będę na arenie. Bez Harry'ego. Za to z Ellie, Tannerem i pozostałymi trybutami. Nie wiem jak dam radę wygrać. Mam nadzieję, że to nie ja będę musiała ich zabić.
            Śniadanie zjadamy w ciszy. Nikt nie chce rozmawiać. Wiadomo dzisiaj jest smutny dzień. Trzeba się pożegnać. Przytulam się z Sophie i Harrym. Mam łzy w oczach. Bardzo się do nich przywiązałam.
            W poduszkowcu siedzę obok Ellie. Uśmiechamy się do siebie i szepcze mi „Wszystko będzie dobrze”. Cudowna dziewczyna. Czemu nie poznałam takiej osoby w swoim dystrykcie? Mick daje mi strój, w którym będę chodzić na arenie. Jest zwyczajny. Długie spodnie i kurtka. Jak na polowanie, więc arena prawdopodobnie będzie lasem. Słyszę głos, który mówi, abym weszła do cylindra. Przytulam się z Mickiem i wchodzę do tuby, która chwilę później wyjeżdża na górę. Boję się. Po raz pierwszy się boję.
            Ujawnia mi się arena. Tak jak myślałam to las. Oglądam się dookoła siebie, aby wiedzieć gdzie uciec. Przyglądam się Rogu Obfitości. Tak. Znajduję oszczep, a obok niego jest jakiś plecak. Wezmę go przy okazji. Na pewno są w nim jakieś przydatne rzeczy. Kiedy głos kończy odliczać wszyscy trybuci ruszają na Róg. Ja szybko chwytam to co chciałam i nikt nawet nie zdąża mnie zaatakować. Siedzę teraz w krzakach i patrzę co się dzieje. Nie mogę znaleźć Ellie. Widzę jak zawodowcy atakują pozostałych trybutów. Na ziemi leży już chyba pięć trupów. Nagle czuję na sobie czyjąś rękę:
- Strasznie to wygląda – mówi Ellie.
- Wystraszyłaś mnie! – krzyczę do niej.
- Przepraszam. Gdzie masz swojego kolegę?
- Nie wiem. Nie widzę go – martwię się o niego. Nie mógł umrzeć. Nie!
- Przegapiłem coś? – na szczęście to Tanner. Rzucam się na niego.
- Bałam się, że cię zabili.
- Spokojnie. Jestem tu.
- Skoro już wszyscy jesteśmy to możemy iść jak najdalej stąd? – pyta Ellie.
- Tak – odpowiadam.
            Szukamy jakiejś kryjówki. Przy okazji Ellie i jej kolega, Peter, zastawiają pułapki na zwierzęta. Ja i Tanner idziemy w ciszy rozglądając się za kryjówką.
- Martwiłaś się o mnie? – pyta Tanner.
- Oczywiście.
- Myślałem – zaczyna – że nic do mnie nie czujesz.
- No to teraz wiesz, że jest inaczej.
            Uśmiecha się. Chwilę później znajdujemy coś przypominającego jaskinię, a nie daleko niej jest małe źródełko wody. Zbieramy ją i chowamy się w norze. Sprawdzamy co znajduje się w naszych plecakach. Każdy z nas ma śpiwór. Tanner zdobył jeszcze łuk i strzały, noże, sznur i owoce. Ellie z Peterem mają noże, zapałki i trochę chleba. Ja również mam trochę owoców, drut i sznur. Zawsze coś z tego może się przydać. Jemy w spokoju kolację, a chwilę później słyszymy hymn Panem i widzimy twarze poległych. Jest to chłopak z trójki, dziewczyna z czwórki, para z piątki, dziewczyna z ósemki, chłopak z dziewiątki i jedenastki. Siedem osób. To nie tak dużo. Widać, że w tym roku zawodnicy są silni. Ellie wychodzi na dwór. Postanawiam ruszyć za nią. Mam ochotę z nią pogadać.
- Jak się czujesz? – pytam.
- Dobrze – odpowiada patrząc w gwiazdy. Ja widzę, że jest odwrotnie.
- Ellie? Na pewno?
- Nie wiem. Mnie to przerasta. Boję się tego wszystkiego co może nas spotkać. Nie chcę też nikogo z nas stracić, a wiem, że to niemożliwe.
            Nie mogę jej pocieszyć. Przecież taka jest prawda. Jedno z nas może przeżyć i nie wiadomo kto to będzie. Nie wiem też czy ona chce przeżyć czy woli umrzeć, więc postanawiam nic nie mówić i podziwiać z nią gwiazdy. Wpatrujemy się tak w niebo i zaczynamy kolejne, długie rozmowy na temat naszych rodzin, dystryktów, różnych, zabawnych sytuacji i poprawia nam się humor. Czujemy, że jest już późno więc wchodzimy do naszej kryjówki. Peter już śpi, a Tanner siedzi w ciszy. Ellie się do mnie uśmiecha i kładzie obok swojego kolegi z dystryktu. Prawie się do niego przytula. Ja podejrzanie na nią patrzę, a ta zaczęła się śmiać. Mamy kolejny temat naszych rozmów. Odwracam się do Tannera. Ten patrzy na mnie z powagą. Próbuję go rozśmieszyć robiąc głupie miny i żartując, ale to na niego nie działa. Przytulam się do niego.
- Co jest? Chodź. Połóżmy się już spać. Jest późno.
- Dobrze – odpycha mnie i chowa się w swoim śpiworze.
            O co mu chodzi? Jeszcze niedawno cieszył się, że się o niego martwię. Teraz mnie odpycha. Nie rozumiem go, ale postanawiam nie zaprzątać sobie tym głowy i kładę się spać.
            Rano budzi mnie uśmiechnięta twarz Ellie.
- Wstawaj, wstawaj! Nowy dzień! Myślisz, że jak będziesz wiecznie spała to wygrasz? – śmiejemy się.
- Oooo czuję śniadanie.
- Tak! Parę zająców wpadło w nasze pułapki.
- Smacznie!
            Szybko się podnoszę i cieszę się naszą zdobyczą. Są przepyszne! Myślałam, że na arenie nie będzie takiej miłej atmosfery, a jednak. W dobrym towarzystwie jest cudownie. Co chwilę sobie żartujemy, opowiadamy różne, ciekawe historie. Jest świetnie! Lecz Tanner jako jedyny z nas nie jest pogodny. Kiedy siedzi sam postanawiam do niego podejść i porozmawiać.
- Uśmiech proszę – mówię.
- Po co?
- Masz zamiar przez cały czas chodzić ze smutną miną? Nie pozwalam ci.
- Czemu mam się uśmiechać? Przecież któreś z nas zginie.
- Nie myśl o tym. Nie pozwól, aby nasze ostatnie dni były w smutku. Nasze nastawienie do tego wszystkiego może sprawić, że czas spędzony na arenie będzie udany. Patrz jak na razie wszystko pięknie się układa.
- Może…
            Siedzimy tak chwilę w ciszy i Tanner mnie do siebie przytula i całuje w czoło.
- Masz rację. Muszę korzystać z tych ostatnich dni.
- Nareszcie wraca nasz Tanner! – śmiejemy się.
            Dzisiaj razem z moim towarzyszem udajemy się na małe polowanie, a Ellie z Peterem zostają na miejscu i pilnują naszych rzeczy. Rozglądamy się za zwierzyną, ale przez dłuższy czas nic nie znajdujemy. Tanner cały czas spogląda na mnie i wysyłamy sobie całusy, śmiejemy się. Lepiej spędzić czasu na arenie nie mogłam. Mam najlepsze towarzystwo. Ciekawa jestem jak spędzają ten czas inni trybuci. Kiedy zauważamy sarnę słyszymy wystrzał armaty, który ją płoszy.
- Musiał akurat teraz ktoś zginąć?! – marudzi Tanner i w tym samym czasie słyszymy drugi wystrzał.
- Gdzieś chyba odbyła się mała walka – mówię i czekamy chwilę w ciszy, aby dowiedzieć się czy nie zginie ktoś jeszcze, lecz po dłuższym oczekiwaniu nic nie słyszymy, więc postanawiamy szukać dalej.
            Kiedy stwierdzamy, że już nic nie znajdziemy trafiamy na dwa dziki. Oczywiście atakujemy je. Nie wiem jak damy radę je donieść, ale jedzenia jest teraz dużo i wystarczy na kilka dni.
- Przynajmniej na koniec dnia jakiś sukces – cieszy się Tanner.
            Bierzemy dziki na plecy i wracamy do naszej nory. W krótkim czasie znajdujemy się na miejscu, a Ellie z Peterem na widok naszej zdobyczy skaczą z radości.
- Nie sądziłam, że zdobędziecie coś aż tak wielkiego. Teraz nie musimy się martwić o jedzenie – mówi Ellie.
- O wodę też nie. Mamy ją tak blisko – mówię.
- Dokładnie! Lepiej chyba być nie mogło! – cieszy się moja przyjaciółka.
            Chowamy się w naszej norze. Opowiadamy sobie co wydarzyło się dzisiejszego dnia. Ellie i Peter widzieli trybutów z siódemki, ale na szczęście oni ich nie zauważyli. Mówią, że byli uzbrojeni po zęby. Najpierw nie byli pewni czy to na pewno siódmy dystrykt. Zazwyczaj dobrze uzbrojeni są zawodowcy. W tym roku najwidoczniej nie tylko oni są największym zagrożeniem. Podczas naszych opowiadań słyszymy wystrzał. Oznacza to, że dzisiaj zginęły trzy osoby. Tanner z Peterem postanawiają zrobić kolację, a ja z Ellie wychodzimy na dwór na kolejne rozmowy. Tym razem o chłopakach.
- No to jak jest z tobą i Peterem? – uśmiecham się.
- Wiesz… Dobrze. Chyba się do mnie przekonuje. Kiedy was nie było starałam się z nim rozmawiać jak najwięcej, ale on jest taki nieśmiały – śmieje się. – Ale to jest w nim urocze. A jak z tobą i Tannerem? Dzisiaj już nie jest taki ponury jak wczoraj. Ja nie rozumiem jak on mógł się nie śmiać z twoich min. Ja ledwo się powstrzymałam od śmiechu!
- Tak. Powiedziałam mu, że ostatnie dni powinien spędzić jak najlepiej, a nie tylko się smucić. Chyba zrozumiał.
- Mamy ciekawych chłopaków.
            Tak. Szkoda, że nie możemy być razem na zawsze. Czemu akurat nas spotkał taki los?
- Wiesz. Jak chodziłam do szkoły to jakoś nigdy nie zauważyłam Petera. Zawsze byłam otoczona różnymi chłopakami, którzy podobali się wszystkim dziewczyną w szkole. Owszem mnie też, ale żaden z nich nie sprawiał, że czuję się cudownie. Z Peterem jest inaczej i żałuję, że go wcześniej nie poznałam.
- A myślisz, że ty jemu się podobałaś?
- Po nim trudno to rozpoznać. Jest bardzo nieśmiały i ukrywa swoje emocje. A jak było z tobą i Tannerem?
- Ja w swoim dystrykcie zawsze byłam wyśmiewana, nie miałam przyjaciół, a Tanner w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Dopiero dzień przed dożynkami zdał sobie sprawę, że istnieję. Szczerze ja za nim nigdy nie przepadałam. Zachowywał się okropnie. Był niemiły i uważał, że wszystko mu się należy.
- Niemożliwe. Teraz to zupełnie inny człowiek. Gdyby nie to, że ty mi to mówisz nigdy bym w coś takiego nie uwierzyła.
- Też w to z początku nie wierzyłam. Nie sądziłam, że mogę się w nim zakochać.
            Trochę się śmiejemy i idziemy do nory. Zjadamy pyszną kolację przyrządzoną przez naszych chłopaków i chwilę później wyglądamy przez dziurę, aby zobaczyć poległych. Wyświetla się twarz chłopaka z czwórki oraz pary z dziesiątki. To oznacza, że zostało nas czternastu.
            Powoli układam się do snu. Przytulam się do Tannera, a ten całuje mnie w policzek. W tym momencie przypominam sobie o Harry. Tęsknię za nim.
---
Perspektywa Harry'ego:
http://harryjoven.blogspot.com/2014/06/rozdzia-xx-to-naprawde-boli.html
---
Chciałabym polecić jeszcze pewne stronki, które na pewno spodobają się fanom ‘Igrzysk Śmierci’:
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. :)

5 komentarzy:

  1. Mega! Mega! Mega! W jednym z pierwszych zdan pomieszalas teoche czasy . Ale i tak czyta to sie fantastycznie ! Kole dżanka moim guru :)

    OdpowiedzUsuń
  2. pomimo, że to opowiadanie jest świetne, bardzo mi się podoba i ogółem to.. fajniej by było gdybyś bardziej opisywała wszystko co robią:)
    super się czyta czekam na następne:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział! Świetnie piszesz! ;)
    Jak znajdziesz chwilkę to zapraszam na mój nowy blog : http://43glodoweigrzyska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobalo mi sie jak cholera!! Mam zaleglosci, wiec lece czytac kolejny :*

    OdpowiedzUsuń